Artykuły

Prosta księga gości w PHP

Gotowe rozwiązania. działającej księgi gości z demo na stronie www .

Wystarczy pobrać skrypt i wstawić na własną stronę www.

Skrypt tworzy księgę gości.


Zapisując ją do plik .txt.

Demo : Wersja demonstracyjna przewijania w pionie

Groszek

#000000
Zielony groszek.

Arkowski

#00ffff
Kuligiem chciałam do Ciebie jechać, lecz karę konie nie chciały czekać. Porwały sanie, mkną pod gwiazdami, a ja zostałam sama z życzeniami. Ale gdy tylko okno otworzysz, w świeżym płateczku życzenia złożę, w gwiazdce, co spada tutaj z obłoków, będę Ci życzyć Do siego Roku!




.




Gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała




Gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała




Gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała




Gdy sylwestrowy bal obsypie Cię deszczem konfetti i oplącze zwojami serpentyn, pamiętaj, że to ja obsypuję Cię swoimi życzeniami i oplątuję pamięcią.




Biały obrus lśni na stole,

pod obrusem siano.

Płoną świeczki na choince

co tu przyszła na noc.

Na talerzu kluski z makiem,

karp jak księżyc srebrny.

Zasiadają wokół stołu

dziadek z babcią, krewni.

Już się z sobą podzielili

opłatkiem rodzice.

Już złożyli wszyscy wszystkim

moc serdecznych życzeń.




W noc grudniową księżyc świeci,

Biały śnieg się skrzy,

Cicho wszędzie, śpią już dzieci,

Cudne mają sny.

Spiesz się, spiesz się Mikołaju!

Zejdź z wysokich wzgórz,

Grzeczne dzieci cię czekają.

Kiedy przyjdziesz już.

Idę i myślę


Idę drogą
Widzę ludzkie twarze
Jedne szczęśliwe
Drugie ponure
Inne zaś nieodgadnione
Myślę o tym co było
Co jest
I co jeszcze się stanie

Idę drogą
Krętą i wyboistą
Pełną przeszkód i pułapek
Myślę o szczęściu
O smutkach
Miłości i nienawiści

Idę drogą
Krótką
Lecz końca jej nie widzę
Cel jej ukryty
Nieznany
Myślę o wszystkim
O niczym
Myśli się gubią
Zapłacze

Idę drogą
Mojego życia
Ścieżką





Kto mi powie?


Kto mi powie, co to jest?
I jak nazwać mam to dzisiaj?
Kto mi powie jak to jest?
Kiedy moje serce szybko bije?
Kto mi powie, co ja czuje teraz?
I jak nazwać stan ten dziwny?
Kto mi powie, co mam zrobić dzisiaj?
Kiedy nie ma ciebie przy mnie?
Tak dużo pytań zadaje sobie dzisiaj,
Lecz nie wiem gdzie mam szukać odpowiedzi.
Na pytania, które tak dręczą mnie
Kto mi powie gdzie mam dalej szukać?
I jak znaleźć swoją drogę życia?
Kto mi powie czy mam mówić prawdę?
Kiedy ludzie dookoła kłamią?
Kto mi powie, co mnie czeka kiedyś?
I czy poznam przeznaczenie swe?
Kto mi powie, w którą stronę iść?
Kiedy jestem zagubiona tak?
Tak dużo pytań zadaję sobie dzisiaj,
Już wiem gdzie szukać moich odpowiedzi.
Znajdują się na mego serca dnie…
Oł je, je, je, je, je, je, je…
Znajdują się na serca mego dnie…






Jak żyć szczęśliwie
nie tracić czasu
na zbędne myśli i słowa?


Jak żyć dla siebie,
a nie z przykazu,
gdy kogoś władza surowa?


Jak żyć miłością
i wiedzieć zawsze,
że to ta właśnie osoba?


Jak żyć bez smutku,
gdy w świecie ciągle
panuje wojna i niepogoda?


Jak żyć pełniom życia,
gdy wiem już, jaka
życia kręta jest droga?


Jak żyć?
Wciąż się zastanawiam,
lecz nie znam odpowiedzi.




Dlaczego Cię kocham jeszcze?
Choć złamałeś mi serce.


Dlaczego czekam na Ciebie?
Choć wiem, że nie wrócisz.


Dlaczego płaczę po nocach?
Choć to i tak niczego nie zmieni.


Dlaczego śnię o Tobie?
Choć nie chcę o Tobie śnić.


Dlaczego myślę o Tobie?
Choć Ty już o mnie nie myślisz.

Dlaczego wciąż się uśmiecham?
Choć smutek gości w mej duszy.


Dlaczego nie chcę zapomnieć?
Choć wspomnienia ranią me serce.


Dlaczego kocham Cię jeszcze?
Choć ty złamałeś mi serce.



Wczoraj i dziś”


Siedzę w fotelu
Patrzę przez okno
Krople deszczu spływają po szybie
W mych oczach łzy
Myślę o nas
O wspólnie spędzonych chwilach
O zdjęciach wciąż tkwiących w aparacie
Jeszcze wczoraj było tak pięknie
Nie wiem, co się stało
Po prostu zniknąłeś





“Chcę wierzyć”


Mówisz, że mnie kochasz,
Chcę ci wierzyć z całego serca,
Ale sprawiasz, że nie potrafię.
Sama już nie wiem, co mam robić.
Pozostały mi już, chyba
Tylko wiara i nadzieja,
Że nie potrafiłbyś mnie okłamać.



Paulo Coelho
"Ciesz się każdą chwilą, abyś potem nigdy nie żałował, że utraciłeś młodość."





Paulo Coelho
Sukces: coś, czego przyjaciele nigdy ci nie wybaczą."




Sukces: coś, czego przyjaciele nigdy ci nie wybaczą."




Wszystka wiedza pochodzi z doświadczenia. Doświadczenie jest produktem rozumu."




Dzień Zaduszny, bywa pluśny, niebo płacze, ludzie płaczą, a ubogich chlebem raczą, rozdając jałmużnę, za duszyczki różne.
Gdy Boże Narodzenie zielone, to Wielkanoc biała.
Gdy deszcze w styczniu leją, nie ciesz się wielką nadzieją.
Gdy Jerzy schowa wronę w życie, będzie zboża obficie.
Gdy kukułka zakuka na suchy (goły) las, to będzie głodny czas, - a gdy w zielonym gaju, spodziewaj się urodzaju.
Gdy miękko na Andrzeja, to nie dobra nadzieja.
Gdy mróz w lutym trzyma, juz niedługa zima.
Gdy na dzwony wielkanocne pada, suchość nam przez lato włada.
Gdy na gromnicę roztaje, rzadkie będą urodzaje.
Gdy na Gromnicę z dachu ciecze, zima się jeszcze przewlecze.
Gdy na Tomasza pogoda, zima silne wiatry poda.
Gdy na Nowy Rok jasno, w gumnach będzie ciasno.
Gdy Narodzenie Maryi pogodne, to będzie tak cztery tygodnie.
Gdy na święty Walek deszcze, mrozy wrócą jeszcze.
Gdy w święty Idzi pogoda, wielka dla siejby wygoda.
Gdy wiatr od południa w wigilię Marcina, będzie na pewno lekka zima.
Gdy w adwencie sadź na drzewie się pokazuje, to rok urodzajny nam zwiastuje.
Gdy na Wicka i Pawła słonko prześwituje, dobre latko obiecuje.
Gdy na święty Wincenty i Nawrócenie Pawła pogoda świeci, spodziewajcie się dobrego lata dzieci.
Gdy na święty Wincenty (3.4), szczypie mróz pięty, jeszcze będzie zimno i na żaby, i na baby, i na las, a najwięcej na nas.
Gdy na Wojciecha rano plucha, do połowy lata ziemia będzie sucha. 23 kwietnia
Gdy nie wymrozi zima, sierpień zbierać co nie ma.
Gdy Nowy Rok mglisty, jeść zboża będą glisty.
Gdy przyjdzie luty, obuj dobre buty.
Gdy przyjdzie marzec, umrze niejeden starzec.
Gdy słońce świeci jasno w Gromnicę, to przyjdą większe mrozy i śnieżyce.
Gdy święty Maciej lodu nie stopi, to długo w ręce chuchać będą chłopi.
Gdy święty Piotr z Pawłem płaczą, to ludzie przez tydzień słońca nie zobaczą.
Gdy święty Paweł kropi, radujcie cię chłopi.
Gdy w Barbarę ostre mrozy, to na zimę szykuj wozy.
Gdy w Nawiedzenie leją deszcze, długa słota będzie jeszcze.
Gdy w Boże Narodzenie pogodnie, będzie tak cztery tygodnie.
Gdy w dzień Adama i Ewy mróz i pięknie, zima wcześnie pęknie.
Gdy w końcu kwietnia deszcz rosi, błogosławieństwo polom przynosi.
Gdy w Nowy Rok skwar i upał, baran wilka będzie chrupał.
Gdy Wielki Piątek ponury, Wielkanoc będzie bez chmury.
Gdy woda zimą huczy, to na wiosnę mróz dokuczy.
Gdy w styczniu deszcz leje, złe robi nadzieje.
Gdy w Trzech Króli mrozem trzyma, będzie jeszcze długa zima.
Gdy Wincenty za pogody, więcej wina niźli wody.
Gdy zamarznie pierwszego grudnia, wyschnie niejedna studnia.

Ile ziarnek w życie, powiedz święty Wicie.
Im głębiej w jesieni grzebią się robaki, tym bardziej zima da się nam we znaki.
Im więcej zimą wody, tym więcej wiosną pogody.
Jaka pogoda Tomaszowa, taka będzie i majowa. 21 grudnia
Jak deszcz na świętego Prokopa, to zgnije niejedna kopa. (4 sierpnia)
Jak deszcz w maju, to chleb w kraju.
Jaki Jakub do południa, taka też zima do grudnia; jaki Jakub po południu, taka też zima po grudniu.
Jak na Wielkanoc pada, to trzeci w polu przepada, ale jak na Zielone Światki pada, to zło naprawia.
Jak przyjdzie Szymona i Judy, zagoń bydło z pola do budy. (28.10.)
Jakie Zwiastowanie, takie Zmartwychwstanie.
Jak się liść na drzewie trzyma, jeszcze nie wnet będzie zima.
Jak się święty Jan obwieści, takich będzie dni trzydzieści.
Jak się święty Jan rozczuli, w Nawiedzenie nie utuli.
Jak się w polu urodzi, ma gospodarz i złodziej.
Jak święty Marcin ze śniegiem przybieżał, to będzie całą zimę leżał.

Jasny dzień podczas Gromnice, lnu przyczynia na przęślicę.
Jeśli na Jacka nie panuje plucha, to pewnie zima będzie sucha.
Jeśli na święty Wojciech wrony z żyta nie widać, to można bydełku resztę paszy wydać.
Jeśli we Wielki Piątek kropi, radujcie się chłopi.
Jeśli w grudniu często dmucha, to w marcu i kwietniu plucha.
Jeśli w Świątki deszcz pada, wielką biedę zapowiada.
Jeśli żyto nie widzi całą zimę nieba, to się nie spodziewaj chleba. wyprze pod śniegiem.
Juz świętego Jana, ruszajmy do siana.
Każde pole rodzi kąkole.

Kiedy człowiek łąkę kosi, lada baba deszcz uprosi.
Kiedy Gody mróz zaczyna, na Wielkanoc chlapanina. Gody - Boże Narodzenie.
Kiedy klon wcześnie opada, srogą zimę zapowiada.
Kiedy marzec przeżył starzec, będzie zdrów, kiedy baba w marcu słaba, pacierz mów.
Kiedy na Barbarę gęś chodzi po lodzie, to będzie Boże narodzenie po wodzie.
Kiedy na świętą Barbarę błoto, będzie zima jak złoto, a jeżeli mróz, to sanie na górę, a szykuj wóz.
Kiedy na świętego Marcina lód, bywa błotno koło Gód.
Kiedy się za broną kurzy, będzie żyta zbiór duży.
Kiedy styczeń najzimniejszy, wtedy roczek najpłodniejszy.
Kiedy święty Marcin na białym koniu przyjedzie, to zima będzie lekka; jak na czarnym, to ostra.
Kiedy w kwietniu posusza, nic się z ziemi nie rusza.
Kiedy w styczniu lato, w lecie zimno za to.
Kiedy w świętą Barbarę błoto, Będzie zima jak złoto, A jeśli mróz, to sanie na górę włóż, A szykuj wóz.
Kiedy na Barbarę gęś chodzi po lodzie, to będzie Boże Narodzenie po wodzie.
Kiedy w Wielki Piątek rosa, to siej gospodarzu dużo prosa; a jeżeli w Wielki Piątek mróz, to proso na górę włóż.
W Wielki Piątek,, zrób porządek, a w sobotę, kończ robotę.
Kiej w zimie piecze, to w lecie ciecze.
Kiepski rok zapowiada, gdy na Szymona nie pada. 28 pażdziernika
Koło świętej Ewy, noś długie cholewy.
Kto sieje groch w marcu, gotuje go w garncu; a  kto w maju, to w jaju.
Kto sieje jarkę po świętym Wojciechu, to lepiej żeby ją trzymał w miechu.
Kto sieje na świętą Jadwigę, ten zbiera figę.
Kto sieje w czerwcu, ten zbierze w kierbcu.
Kto w deszcz kosi, w pogodę grabi.
Kto ziemię w adwent pruje, ta mu trzy lata choruje.
Kwiecień plecień, bo przeplata: trochę zimy, trochę lata.
Kwiecień, co deszczem rosi, wiele owoców przynosi.
Len zasiany w Stanisława, urośnie jak trawa.
Lipiec, ostatek starej mąki wypiec.
Maria się rodzi, jaskółka odchodzi. 8 września.
Michałowe siano, Marcinowe żytko - warto licha wszystko. Za późno.
Mokre Gody, mało urody.
Mokre Wniebowstąpienie, tłuste Narodzenie.

Na Adama i Ewy czas przyszyć cholewy.
Na Adama i Ewy dobre bydłu i plewy.
Na Boże Ciało żytko zakwitało.
Na Boże ciało, siej tatarkę śmiało.
Na Fabiana i Sebastiana nie żałuj bydłu siana.
Na Matkę Boską Siewną, zła to gospodyni, która lnu z wody nie wyczyni.
Na Nowy Rok gdy jasno, będzie w gumnach ciasno.
Na Nowy Rok pogoda, będzie w polu uroda.
Na Nowy Rok przybywa dnia na zajęczy skok.
Na świętą Jadwigę jeśli deszcz nie pada, to do kapusty Bóg miodu dokłada.
Na świętą Katarzynę spraw sobie pierzynę.
Na świętego Andrzeja dziewkom z wróżby nadzieja.
Na świętego Andrzeja, trza kożucha dobrodzieja.
Na świętego Grzegorza idzie śnieg (idzie zima), (idą rzeki) do morza. 12 marca.
Na świętego Józefa pogoda, będzie w polu woda.
Na świętego Kazimierza pokój dla łowcy i zwierza. 4 marca
Na świętego Kazimierza, wyjdzie skowronek z poć perza.
Na świętego Kazimierza czajka przybieża.
Na święty Kazimierz, już nie zmarzniesz
Na świętego Kazimierza zima do morza zmierza.
Na świętego Macieja jest już wiosny nadzieja. 24 luty.
Na świętego Marcina najlepsza gęsina ( gęś do komina).
Na świętego Marka, groch wyrasta z ziarnka.
Na świętego Marka, późny owies, a wczesna tatarka (siew).
Na świętego Marcina zima się zaczyna.
Na świętego Mikołaja czeka dzieci cała zgraja.
Na świętego Wita zboże już zakwita.
Na świętego Wojciecha juz w polu pociecha. 23 kwietnia.
Na świętego Stanisława w domu pustki, w polu sława. 8 maja
Na świętego Stanisława rośnie koniom trawa.
Na świętego Szymona babskie lato już kona. 28 października.
Na świętego Szymona i Judy, spodziewaj się śniegu i grudy.
Na świętego Teodora zapełnione gumno i komora.
Na świętego Tymona, siej orkisze, jęczmiona.
Na świętego Wita jaskółka zawita. 15 czerwca
Na świętego Wita nie ma w stodole żyta.
Na świętego Wita zboże zakwita.
Na święty Antoni Jagoda się zapłoni. 12 czerwca.
Na święty Duch do rzeki buch!
Na święty Jacek z nowej pszenicy placek. 18 sierpnia.
Na święty Jan (Szczepan) każdy sługa pan. 24 czerwca.
Słudzy wtedy odchodzili ze służby półrocznej, lub 26 grudnia - na końcu roku.
Na święty Jan kwas w piwo, robak w mięso, a diabeł w babę wstępuje.
Na święty Józef pogoda, będzie w polu uroda.
Na święty Józek, czasem śniegu, czasem trawy wózek.
Na świętego Franciszka przylatuje pliszka.Na świętego Kazimierza, wyjdzie skowronek z pod perza.
Na świętego Kazimierza, czajka przybieża.
Na święty Kazimierz już nie zmarzniesz.
Na Zwiastowanie, kiedy mgła w zaranie, choć słonko jasno wschodzi, znak niechybny powodzi.
Na Zwiastowanie jaskółki się pokazują, ludziom wiosnę zwiastują.
Na świętego Eliasza, z nowego użątku kasza.
Na święty Krzyż owce strzyż. 14 września.
Na świętego Marka, groch wyrasta z ziarnka.
Na świętego Marka, późny owies a wczesna tatarka (siew).
Na święty Dominik, kopy z pola, myk, myk, myk.
Na święty Wawrzyniec, czas orać w oziemiec (zagon).
Na święty Wawrzyniec, dostaje kapusta wieniec; a od Tadeusza - dostaje kapelusza.
Na święty Roch, w stodole groch. Groch do stodoły, podwieczorek do komory. 16sierpnia.
Na święty Sylwester mroźno, zapowiedź na zimę groźną.
Na święty Tomasz dzień się z nocą sili i mniej nocy, więcej dnia będzie po chwili. 21 grudnia
Na święty Wit słowik cyt. 15 czerwca przestaje śpiewać.
Na Szymona i Judy lęka się koń grudy. 28 października.
Na Szymona i Judę czas opatrzyć budę.
Na Trzech Króli słońce świeci, wiosna do nas pędem leci.
Nawiedzenie Matki Boski, więc się przed nią chylą kłoski. 2 lipca.
Na wiosnę mówią: " Jeszcze będzie zimno i na żaby i na baby, i na bór, i na las, a najwięcej na nas".
Na Wniebowzięcie najlepsze jest żęcie. 15 sierpnia.
Na Wniebowstąpienie deszcz mały, mało paszy przez rok cały.
Na Zielone Świątki najlepsze z krów wziątki. najwięcej mleka.
Nowy Rok jaki, i cały rok taki.
Nowy Rok pogodny, zbiór będzie dorodny.
Od świętego Wawrzyńca, szukają baby we lnie promieńca (włókna).
Od świętej Anki chłodne wieczory i ranki.
Od świętej Katarzyny śnieżne pierzyny.
Od świętej Urszuli śnieżnej oczekuj koszuli. 21 października
Od świętej Salomei zima jest w nadziei. 12 listopada
Pan Bóg pszenicę mnoży, a diabeł kąkol sporzy.
Pierwszego maja deszcz, nieurodzaju wieszcz.
Pierwszy śnieżek w błoto pada, słaba zimę zapowiada.
Pogoda na Nikodema, niedziel cztery deszczu nie ma.
Pogoda w Kwietnią niedzielę, wróży urodzaju wiele.
Pogodny dzień wielkanocny, grochowi wielce pomocny.
Po świętej Łucji dzień trwa najkrócej.
Po świętej Jadwidze słodycz w marchew idzie.
Po świętej Urszuli chłop się w kożuch tuli.
Po świętym Mateuszu juz zimno w kapeluszu.
Po świętym Mateuszu chucha, kto sobie nie kupił kożucha.
Przed Bogarodzicą, siej żyto przed pszenicą, a po Bogarodzicy, chwyć się do pszenicy.
Przed Maciejem jak połamie lody, to po Macieju szukaj pod lodem wody.
Przed świętym Janem o deszcz trzeba prosić, potem i sam będzie rosić.
Rój pszczół w maju wart furę siana, ale lada co na świętego Jana. wczesny najlepszy.
Sadź ziemniaki w wilię Marka, to będzie pod krzakiem miarka.

Suchy marzec, mokry maj, będzie żyto jako gaj.
Suchy rybak, mokry strzelec, nie ma co wziąć na widelec.
Stanisławów owiesek, Marcinkowe żytko, kata warte wszystko.
Święta Barbara po lodzie, Boże Narodzenie po wodzie.
Święta Agnieszka wypuszcza skowronka z mieszka.
Święta Katarzyna po lodzie, Boże Narodzenie po wodzie.
Święta Urszula i Kordula, dzieci do pieca przytula.
Święty Idzi (1 wrzesnia) podwieczorku już nie widzi.
Święty Jan żołądź zawiązał, a święty Michał pospychał.
Święty Idzi w polu mało widzi. 1 września.
Święty Jan przyniesie jagód dzban. 24 czerwca.
Święty Józek wiezie trawy wózek, ale czasem smuci, bo śniegiem przyrzuci. 19 marca.
Święty Józef pogodny, będzie roczek urodny.
Święty Maciej zimę traci ( albo ją bogaci).
Święty Marek rzuca do wody ogarek. 25 kwietnia - przestają ludzie wieczorami świecić.
Święty Michał blisko, posiałeś już wszystko?
Święty Mikołaju ! Wprowadź nas do raju; daj nam tyle złota, ile mamy błota. 6 grudnia.
Święty Walek narobić może kalek. 14 luty
To pewna nowina: było lato, będzie zima.
Urodzaje da rola, gdy deszcz leje w Karola.
Uważcie to gospodarze: święty Józef groch siać każe.
Wawrzyniec pokazuje, jaka jesień następuje.

W dni krzyżowe męka Boża, wstrzymaj się od siewu zboża.
W dzień świętej Tekli będziemy ziemniaki piekli. 23 września.
We Wszystkich Świętych jak jest ziemia skrzepła, to będzie zima ciepła.
Wigilia piękna i jutrznia jasna, będzie stodoła ciasna.
W listopadzie goło w sadzie.
W marcu kto siać nie zaczyna, swego dobra zapomina.
W roku nieurodzajnym gospodarz mówi: " Daj Boże chleb, a ja zęby znajdę". A w roku urodzajnym powiada: "Daj Boże zęby, a ja chleb znajdę".
Wszak juz święty Łukasz, czegóż w polu szukasz. 18 października.
Wszyscy Święci śnieg się kręci, a w Zaduszki pada deszcz jak ze strużki.
W święto Katarzyny są pod poduszką dziewczyny.
Wtedy się bób sieje, kiedy dudek zapieje.
W Wielką Niedzielę pogoda - duża w polu uroda.
W Wielki Piątek dobry siewu początek.
W Wielki Piątek mróz, na suchym brzeżku siana wóz. mokry rok.
.Zielone Boże Narodzenie, a Wilkanoc biała, z pola pociecha mała.




O bogu, diable, wierze i kościele

Aniołowi łatwo białym być, ale diabła trudno mydłem wymyć.
Bez Boga ani do proga.
Bez Boga nie ma broga. Bróg - duża kopa zboża.
Bez przygotowania nie będzie kazania.
Boga chwal, a diabła nie gniewaj.
Bogu wola, chłopu rola, panu czynsz, a księdzu meszne.
Boże! Boże! dałeś temu, kto użyć nie może.
Boże daj, żeby zawsze trwał nam maj.
Bóg ci więcej dał, żebyś dla drugiego miał.
Bóg dał ręce, żeby brać. Mówią łapownicy.
Bóg daje hojnemu, a diabeł skąpemu.
Bóg jest nierychliwy, ale sprawiedliwy.
Bóg się tym brzydzi, kto się ojca wstydzi.
Bóg stworzył jarmarki, a diabeł frymarki. Frymark - cygaństwo, oszukaństwo.
Bóg widzi, czas ucieka, śmierć się zbliża, wieczność czeka.
Bóg wie co czyni, nie da rosnąć na dębie dyni.
Bóg wysoko, cesarz daleko.
Bóg zapłać, bom zjadł; terazem rad.
Był w kościele, ale na swoich chrzcinach.
Był w kościele, gdzie szklankami dzwonią.
Chowa Pan Bóg zwierza, choć nie zna pacierza.
Ciekawość, pierwszy stopień do piekła.
Co Bóg przeznaczy, tego człowiek nie przeinaczy.
Co ksiądz i kawaler zbiera, to czort zabiera.
Co nagle to po diable, a co powoli, to po boskiej woli.
Czart anioła uda, ale anioł czarta nie.
Czart swoje, baba swoje.
Człek poczciwy choć ubogi, zawsze w oczach Boga drogi.
Dłużej klasztora niż przeora.
Diabła się nie boi, kto przy krzyżu stoi.
Dobre są krótkie kazania, a długie kiełbasy.
Dobry przykład to połowa kazania.
Do kościoła ludzie nie chcą chodzić, musi ich ksiądz na postronku wodzić.
Dzwon do kościoła ludzi zwoływa, a sam w kościele nigdy nie bywa.
Gdy dla proboszcza deszcz pada, to i wikaremu parę kropli się dostanie.
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle.
Gdzie ksiądz swata, tam diabeł figle płata.
I w kościele grzesznych wiele.
Jaka wiara, taka ofiara.
Jak Bóg da kupca, to diabeł faktora.
Jak diabeł nie skusi, to baba musi.
Jakiegoś mnie Panie Boże stworzył, takiego mnie masz.
Jak Kuba Bogu, tak i Bóg Kubie.
Jak msza zakupiona, to dusza zbawiona.
Jak się ksiądz dobrze naje, to mu łatwo kazanie o poście gadać.
Każdy tę wiarę za najlepszą uważa, w której się wychował.
Kiedy trwoga, to do Boga; kiedy nędza, to do księdza; kiedy bida, to do żyda.
Kogo Pan Bóg lubi, to go zły człowiek nie zgubi.
Kościół bez dzwonu jak rola bez plonu.
Ksiądz i doktor wspierają się w potrzebie: jeden ludzi zabija, a drugi ich grzebie.
Ksiądz i niewiasta z jednego ciasta.
Ksiądz żyje z ołtarza, pisarz z kałamarza.
Księdza nie szkoda, a pana nie żal. ( bo pan ma dużo, a ksiądz nie potrzebuje)
Księdza okraść nie szkoda, pana nie grzech, a żyda - zasługa. lud.
Księdzu diabeł worek szyje.
Księże oczy, wilcze gardło, co zobaczy, toby żarło.
Księże prepozycie! innych dobrze uczycie, sami źle robicie.
Księże wiąż! twoja stuła, a mój mąż.
Księże prałacie! czemu tak nie żyjecie, jak nauczacie?
Kto kadzi nie wadzi, kto kropi nie utopi.
Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie.
Kto pacierz mówi leżący, tego Pan Bóg słucha śpiący.
Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje.
Lepiej być dobrym chłopem, niż ladajakim popem.
Modlij się, nie modlij się; próżna miska, nie najesz się.
Modli się pod figurą, a ma diabła za skórą
Modli się pod krzyżem, a ma diabła za kołnierzem.
Naści Panie Boże, co mnie służyć nie może.
Niech się każdy modli jak umie, Pan Bóg go zrozumie.
Nie miła księdzu ofiara, pójdź cielę do obory!
Nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Nie weźmie diabeł złego, bo wie, że i tak jest jego.
Nie wszystkim Pan Bóg jednako daje; jednemu kurę, drugiemu jaje.
Nie wszyscy święci bywają, co kościoły odwiedzają.
Ostatni w kościele bywają, co przy dzwonnicy mieszkają.
Ożenić się - tydzień dobrze, wieprza zabić - miesiąc dobrze, księdzem zostać - zawsze dobrze.
Pan Bóg obiecał dać, ale kazał poczekać.
Poświęć Boże moje zboże, a cudze jako kto może.
Stworzyłeś mnie Panie Boże, boś chciał, a ja żyję - bo muszę.
Święta Anno uproś wnuka, niech ma każdy, czego szuka.
Święta Katarzyna adwent zaczyna, święty Andrzej jeszcze prędzej.
Święta Katarzyna skrzypki zgubiła, święty Andrzej znalazł, zamknął w skrzyni zaraz.
Święty Antoni od zguby broni.
Święty Antoni! pomóż odszukać koni.
Święty Jan ochrzcił wodę, już się kąpać mogę.
Wilk pacierza nie mówi ani się nie myje, a też żyje.
Wpuść diabła do kościoła, to na ołtarz wlezie.
Żydowską lichwę, księży zbiór, bierze czart w jeden wór.


O babie, chłopie i małżeństwie

Adam cóżby poradził, gdyby Bóg w raju Ewy nie posadził ?
Ani na wsi, ani w mieście nie wierz niewieście.
Baba w płaczu, mężczyzna w pałaszu szuka obrony.
Baba zła gorsza jest od diabła.
Baba z wozu, koniom lżej.
Baby mają długie włosy, a krótki rozum.
Chcesz córuni, staraj się spodobać mamuni.
Chcesz się żenić przyjacielu, to się żeń; ja ci powiem po weselu, żeś dureń.
Ciężki, ciężki kamień młyński, jeszcze cięższy stan małżeński.
Chłop robotny, żona pyskata - zdobędą pół świata.
Chłop mowny, kot łowny, obaj się dobrze mają.
Choć o jednym oku, byle tego roku. O pannie
Choć chłop bije i kopie, to najlepiej przy chłopie.
Choć stuła dłonie zwiąże u ołtarzy, to niedobranych tym się nie skojarzy.
Co mąż zbierze workiem, to żona wyniesie garnkiem.
"Co słychać?" - Stare baby nie chcą zdychać. lud.
Deszcz ranny, łzy panny, starej baby tańcowanie - niedługo ustanie.
Dobra gospodyni z wody mleko uczyni.
Dobra i wdowa, gdy młoda i zdrowa.
Dobra żona męża korona.
Dobrze ojcu było z matką, dobrze i mnie z Małgorzatką.
Dwa koguty i dwie gospodynie w jednej izbie się nie zgodzą.
Dwie gęsi przy niewieście, to juz jarmark w mieście.
Dwie gospodynie nie zgodzą się przy jednym kominie.
Dwie gospodynie przy jednym kominie nic nie uważą, jeszcze oczy sobie poparzą.
Dym, dach dziurawy i kłótliwa baba najprędzej wypędzą z domu.
Gdzie rośnie dziewanna, tam bez posagu panna.
Gdzie się zejdą trzy gęsi i trzy białogłowy, tam jarmark gotowy.
Gdzie się wdadzą księża i baby, tam i diabeł się wmiesza.
Gospodyni Magda, a co będzie jadła? groch się nie urodził, kapusta przepadła.
Jak się baba uprze, to jej nosa nie utrze.
Jak się baby całują, deszcz powodują.
Jaka igła, taka dziurka; jaka matka, taka córka.
Jaka marchew, taka nać; jaka córka, taka mać.
Jak się chłop rozgniewa, to se diabeł śpiewa; a jak baba z gniewu płacze, to se diabeł skacze.
Jedna baba więcej narobi hałasu w mieście, niż chłopów dwieście.
Jednego pochowała, drugiego by chciała. o wdowie.
Jest pszeniczka, będzie mączka, są pieniążki, będzie żonka.
Każda kobieta dwa razy szaleje: kiedy się kocha i kiedy siwieje.

Kiedy chłop żony nie bije, to w niej wątroba gnije.
Kobieta młoda, mąż stary - pewne w domu swary.
Kto się babą zastawia, ten się na śmiech wystawia.
Kto się zaleca w adwenta, ten będzie miał żonę na święta.
Łacniej wór pcheł upilnować niż jedną kobietę.
Łatwiej wroga pokonać, niż kobietę przekonać.
Mała dziewka do pieszczoty, duża do roboty.
Matka mężowa, głowa wężowa. Świekra dla synowej.
Moje dziecię, nie wież kobiecie.
Najgorzej, jak dwie dupy zejdą się do kupy.
Niech już tak będzie, jak stara baba naprzędzie.
Niedobra żona - cierniowa korona.

Nie ma na świecie takiego potwora, żeby nie znalazł swego amatora.
Nie masz małżonka, żeby na niego nie krakała żonka.
Nie ma rodu bez wyrodu. bez wyrodka.
Nie ojciec, nie matka córeczkę wydaje; robota, ochota, piękne obyczaje.
Nie potrzeba rady niewieście do zdrady.
Niewiasta gdy wstyd straci, wnet się z niecnotą zbraci.
Ożenienie za wczesne często bywa bolesne.
Pierwsza żona od Boga, druga od ludzi, a trzecie od diabła.
Posagu teraz żądają, o cnotę mało pytają.
Prędzej się zgodzą dwie suki w jednej budzie, niż dwie baby, choć to ludzie.
Przysłowie dobrze powiada, że mąż żony nie przegada.
Szafranu nie przetrze, a baby nie przeprze.
Tylko głupia owca, wychodzi za wdowca.
U dziewki próżne chlewki, a u wdowy chleb gotowy.
Ukróć człeku babie ozór, a stracisz do kłótni pozór.
U wdowy chleb gotowy, ale nie każdemu zdrowy.
W swoją żonę wsadził diabeł jedną łyżkę miodu, a cudzą dwie.
Wdowa bez chłopa, jak ogród bez płota.
Wdowiec jak weźmie ciebie, co chwilę nieboszczkę wygrzebie. Będzie wspominał, że nieboszczka była lepsza.
Wół rogami, baba językiem kole.
Za jednego chłopa będzie innych kopa.
Za mojej nieboszczki pływały w maśle pierożki, a za tej niebogi w barszczu stonogi.
Zamiast anioła za nogi, schwytał diabła za rogi.
Z kobietami wielka bieda, lecz bez kobiet żyć się nie da.
Złej tanecznicy zawadzi i rąbek u spódnicy.
Zły kucharz lub kucharka gotuje na dwie osobie: psu i sobie.
Żona strojna i obżarta - grzyba warta.
Żony trzeba dwa razy słuchać: raz jak woła "choć jeść", a drugi raz "choć spać".
ros. żinku potrega dwa razy słuchaty: raz jak kłycze isty, a druhy raz spaty.


O miłości i nienawiści

Dziewczyna zakochana nie zna nad sobą pana.
Dziewica płocha nigdy nie kocha.
Gdzie się młodzi kochają, niech się starzy nie wdają.
Gdy nędza wchodzi drzwiami, miłość ucieka oknami.
Gdy się wadzą króle, drżą zgrzebne koszule.
I ostatnim kęsem chleba podzielić się z bratem trzeba.
Jak kochać , to pana, jak pić , to szampana.
Każdemu swoje miłe choć na poły zgniłe.
Każda Rózia znajdzie swego Józia.
Kiedy cię pocałuję, trzy dni w gębie cukier czuję.
Kochać a nie być kochanym, najnieszczęśliwszym jest stanem.
Kochajmy się jak bracia, rachujmy jak żydzi.
Kochanie gorzej jak więzienie: z więzienia wyzwolą, z kochania nie zdolą.
Kogo kochamy, chętnie go słuchamy.
Kto kogo miłuje, wad jego nie czuje.
Kto się kocha powoli, tego głowa nie boli.
Kto się w starej kocha dwa razy grzeszy; Pana Boga obraża i diabła śmieszy.
Miłość bez pieniędzy - wrota do nędzy.
Na jednym tronie nierada miłość z powagą zasiada.
Niedaleko Sokal Buga; nie będziesz ty, będzie druga.
Nie jeden chłopiec na świecie, nie jedna róża w bukiecie.
Nie ma prawdziwej miłości bez zazdrości.
Nie ma złej drogi do swojej niebogi.
Nie masz kochania, bez całowania.
Nienawiść znajdzie winę i do krzywdy (zwady) przyczynę
Nie pomogą ludzkie gany, jak przyjdzie ten obiecany.
Nie przebieraj panno, żebyś nie przebrała, żebyś za kanarka wróbla nie dostała.
Pocałunek pieszczotliwy, często bywa zdradliwy.
 Przysięgał, jak sięgał, jak dostał, to przestał.
Stara miłość nie rdzewieje.
Tak go nienawidzi, że się aż nim brzydzi.
Trudno Kaśkę niewolić, jak nie chce swawolić.
W miłości i w gniewie co człek czyni, nie wie.
Wzdychać do miłości, gdy na głowie zima, to znaczy gryźć orzechy kiedy zębów nie ma.
Zalecał się Bartek Marynie, gdy ujrzał kiełbasy w kominie.


O pięknie i brzydocie

Choć koszula brudna, ale cnota cudna.
Choćbyś była najpiękniejsza, to z posagiem przyjemniejsza.
Choć niemodnie, ale wygodnie.
Co komu jest miłe, to dobre, choćby było zgniłe.
I diabeł był ładny, jak był młody.
Jeden woli Zosię, a drugi Antosię.
Każda liszka swój ogon chwali.
Konia ślepego, chłopa starego i brzydkiej jejmości nikt nie zazdrości.
Kto jada ostatki, bywa ładny i gładki.
Nie da mydło, nie da woda, czego nie dała uroda.
Nie pomoże blansz i róż, kiedy panna stara już.
Nie pomoże woda, mydło, kiedy człowiek jak straszydło.
Nie pomoże i bielidło, kiedy baba jak straszydło.
Nie to miłe, co miłe, ale to, co się komu podoba.
Piękne czasy rodzą róże, słabe zaś przynoszą burze.
Piękność przeminie, cnota nie zginie.
Próżno myjesz z wierzchu ciało, jeśli wewnątrz coś przywarło.
W pięknym ciele często cnoty niewiele.
Wsadził Bóg duszę ni w pień ni w gruszę. o niezgrabnuym.


O dobroci i złości

Człowieka złego karze Pan Bóg przez gorszego.
Dał Pan Bóg zęby, da i chleba do gęby.
Dla każdej matki miłe są jej dziatki.
Dobra Agnieszka, kto z nią nie mieszka - ale kto z nią mieszka, dla tego ciężka.
Dobrego karczma nie zepsuje, złego kościół nie naprawi.
Dobre dziatki, to skarb matki.
Dobre dziecko słowem ukarzesz, złemu i kij nie pomoże.
Dobre było, ale mało; jeszcze by się więcej zdało.
Dobrymi chęciami piekło wybrukowane.
Dobry i chleb z sola, byle z dobrą wolą.
Dobry człowiek, dobra sprawa; na złego nie dość i prawa.
Gdy chcesz komu co dać, nie trzeba się nadymać.
Gdy się człowiek gniewa, żółć mu się ulewa.
Gdy życie twoje cnotliwe, nie dbaj o mowy złośliwe.
Gdy zły siedzi na urzędzie, pewnie złodziej z niego będzie.
Gdzie się dwóch bije, tam trzeci korzysta.
Godzina wiekiem, ze złym człowiekiem.
Hojnym być z cudzego nie ma nic trudnego.
Jak kto zasługuje, tak się go traktuje.
Jak mnie mają, to mnie łają; a jak mnie nie ma, to mnie wyglądają. lud.
Kto się irytuje, krew sobie psuje.
Kto śpi, ten nie grzeszy.
Lepiej darować niż zmarnować.
Lepiej nie dać, niż dać, a potem wymawiać.
Lepiej z psem w budzie, niż tam, gdzie źli ludzie.
Lepszy pies choć szczeka, od złego człowieka.
Nie ma mięsa bez kości, a człowieka bez złości.
Nie ma nic gorszego nad sąsiada złego.
Nie ma tego złego, które by na dobre nie wyszło.
Nie żądaj złego nikomu, byś tego nie doznał w domu.
Przy dobrej zgodzie ugotują dwie baby kluski w jednej wodzie.
Ten się nie boi, kto złego nie broi.
Zła żona, zły sąsiad, diabeł trzeci - jednej matki dzieci.

O przyjaciołach i wrogach

Chcesz mieć przyjaciela dobrego, nie choć za często do niego.
Chcesz przyjaciela stracić, pożycz mu pieniędzy.
Dla przyjaciela nowego nie opuszczaj starego.
Gdy pieniędzy wiele, wszyscy przyjaciele; gdy pieniędzy neni, i psa nie ma w sieni. neni - nie ma.
Gdy szukasz rady, strzeż się zdrady.
Gdzie cię widzą rzadziej, tam cię mają radziej.
Gdzie dwóch, tam rada, gdzie trzech, tam zdrada.
Gdzie wiele grzeczności, tam mało szczerości.
Gość częsty, groch gęsty, sól gruba - gospodarza zguba.
Jeszcze się ten nie urodził, który by wszystkim dogodził.
Kochajmy się jak bracia, a rachujmy się jak żydzi.
Kto za drugich ręczy, tego diabeł męczy.
Lepszy pan To - masz, niźli pan Ja - dam.
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło.
Nie wart w gębie języka, kto nim brata dotyka.
Nie pożyczaj, zły obyczaj - nie oddają, jeszcze łają.
Póki w mieszku twym co czują, póty cię wszyscy szanują.
Przy dobrej zgodzie można kluski ważyć w jednej wodzie.
Przyjaciela tak potrzeba, jak wody i chleba.
Przyjaciele za szczęściem idą.
Przyjaciół dość nabędziesz, gdy mało brać, wiele dawać będziesz.
Przyjaźń szczera nigdy nie umiera.
Przyjaźń szkolna i wojskowa - najtrwalsze.
Ten przyjaciel prawdziwy, kto w nieszczęściu życzliwy.

 

O radościach i smutkach, szczęściu i nieszczęściu

Cierp ciało, kiedyś grzeszyć chciało. Rus. terpij tiło, majesz szczoś chotiło.
Ciężka boleść, gdy się chce jeść; jeszcze cięższa, kiedy jedzą a nie dadzą.
Co ciało lubi, to duszę gubi.
Cudza strzecha, nie pociecha.
Czas lekarz boski na wszystkie troski.
Czego ciało potrzebuje, tego Bóg nie zakazuje.
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Jak se pojem, to se śpiewom; jakem głodny, to się gniewom. lud.
Jak szczęście przygrzeje, to i kapłon zapieje.
Kawalerowi wszędzie źle, żonatemu tylko w domu.
Każda rzecz tem przyjemniejsza, im ją daje twarz weselsza.
Każdy jest kowalem swego szczęścia.
Każdy ma swego mola, co go gryzie.
Kogo gryzie mól skryty, nie w smak mu obiad obfity.
Kto w piątek tańcuje, a w sobotę śpiewa, niech się w niedzielę frasunku spodziewa.
Kto w piątek skacze, ten w niedzielę płacze.
Lepiej być sytym w komorze, niż głodnym we dworze.
Niech będzie kącik ciasny, byle był własny.
Nikt nie broni wesołości, byle była w poczciwości.
Nie ma chatki bez zwadki.
Nie ma słodyczy bez goryczy, ni róży bez kolców.
Nie miała baba kłopotu, kupiła se prosię.
Nieszczęście pokazuje, kto nas szczerze miłuje.
Nieszczęście i na równej drodze człowieka spotkać może.
Stare wino, żona młoda, niejednemu życia doda.
Szczęście ustało, przyjaciół mało.
Szczęście wojenne bardzo jest odmienne.
Szczęście przyjdzie rozum się znajdzie. ros. pribud szczastie, rozum bude.
Szczęśliwy, kto się tym krzepi, że za grobem będzie lepiej.
Wstyd jest dziewce, gdy jej parobek nie chce.


O dzieciach, nauce i wychowaniu

Bez mistrza nie masz sztuki, bez przykładu nauki.
Córkę czesz, strzeż, potem zapłać komu, żeby ją wziął z domu.
Dobrze z dziećmi, póki kieszeni nie dorosną.
Dzieci do babki na rozpieszczenie, do ciotki na wyćwiczenie.
Dzieci jednej matki różne miewają przydatki.
Dzieciom, błaznom i wielkim panom wszystko wolno.
Dzieciom, kurczętom, księżom i kobietom nigdy dosyć.
Dziecko za rękę, matkę za serce.
Dziecko uparte niewiele warte.
Gdyby starsi nie igrali, skądże by się dzieci brali?
Gdy dziecko upada, anioł ręce podkłada.
Gdy dzieweczka - to ją czesz, a gdy większa - to ją strzeż, jak dorośnie, zapłać komu, by ją zabrał z twego domu.
Gdy masz córki, winieneś mieć z pieniędzmi worki.
Jakeś chował syna, tak on z tobą poczyna.
Jakie drzewo, taki klin; jaki ojciec, taki syn.
Jak ojce golce, to dzieci złodzieje.
Jako ty rodzice swoje, tak cię uczczą dziatki twoje.
Jednego ojca i jednej matki nie jednakie dziatki.
Komu bieda dokuczy, ten się robić nauczy.
Kto całuje cudze dziatki, zyska serce ich matki.
Kto ma pszczoły, ma miód; kto ma dzieci, ma smród.
Kto ma dziatki, ma i wydatki.
Kto nie słucha ojca, matki, posłucha psiej skóry. bęben w wojsku lub bat.
Kto nie słucha swych rodziców, ten słucha katowskich biczów.
Kto się sierotami opiekuje, ten sobie niebo gotuje.
Lepiej dzieciom dać niż od dzieci brać.
Lepiej psy paść, niż dzieci uczyć.
Lepszy mąż bez miłości niż pełen zazdrości.
Małe dzieci, mały kłopot; duże dzieci, duży kłopot.
Małe dzieci nie dadzą spać, duże nie dadzą żyć. 
Niedaleko zajdzie w świecie, kto nie ma giętkości w grzbiecie.
Nie ta matka, co porodziła, ale ta, co wychowała. 
Po dzieciach poznajemy, że się starzejemy.
Rzadko macocha swe pasierby kocha. 
Szanuj ten miły kątek, z którego życia twego początek.
Tak to jest na świecie: gdzie są dwoje, tam będzie i trzecie.
Wola córki to trzcina, wola ojca to wiatr, który ją wygina.
Źle się tam dzieciom powodzi, gdzie się małżeństwo rozwodzi.
Źle się w marcu urodzić, bo trudno takiemu dogodzić.



O młodości i starości

Będziesz zbierał w starości, coś zasiał w młodości.
Co było łoni, tego żaden nie dogoni. łoni - zeszłego roku.
Co mi po chlebie, jak nie mam zębów w gębie?
Co młodość uroni, tego starość nie dogoni.
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Dalekie zachody staremu do młodej.
Dla młodych taniec, dla starych różaniec.
Gadał dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu.
Gadu, gadu! stary dziadu, od poranku do obiadu.
Im kot starszy, tym ogon twardszy.
I stary odmłodnieje, jak sobie podleje.
Jak gadają starzy, tak i młodzież gwarzy.
Jak po kopie, to po chłopie.
Każdy w młodości skory do miłości.
Kiedy stary w marcu jary, będzie zdrów; a gdy baba w maju słaba, pacierz mów.
Kto pracuje z młodu, nie dozna na starość głodu.
Kto starą babę pocałuje, sto dni odpustu dostępuje.
Kto za młodu bankietuje, na starość tego żałuje.
Kto za młodu hula, skacze, ten na starość płacze.
Lepiej za starego cesarza, niż za młodego pisarza.
Młodość leniwa, starość płaczliwa.
Młody ma myśleć o starości, a stary o wieczności.
Młody umrzeć może, a stary musi.
Młodemu taniec, staremu różaniec. Przystoi.
Młody starszego ma szanować, starszy młodego zaś miłować.
Młodzież zamiast cnotami, zajmuje się figlami.
Musi za młodu pracować, kto na starość chce próżnować.
Najlepsze są stare wina, a młoda dziewczyna.
Nie ciesz się dziadku z cudzego upadku; dzisiaj mój, jutro twój.
Nie każda głowa siwa mądrą bywa.
Ognia do ognia przydaje, kto młodemu wino daje.
Poznasz w starości, jakim kto był w młodości.
Przepadło starej babie klepadło.
Serce się nie starzeje, choć głowa siwieje.
Staremu łgać, młodemu kochać, księdzu grzeszyć - uchodzi.
Starość sama za chorobę stoi.
Starość nie radość, młodość nie wieczność.
Starość w progi, rozum w nogi.
Stary do rady, a młody do zwady.
Stary płacze, młody skacze.
Stary z młodą, jak ogień z wodą.
Stary wróbel nie da się złapać na plewy.
Używaj świata, póki służą lata.
W marzec umrze niejeden starzec ( niejeden zadrze nogi starzec).
W starym piecu diabeł pali.
Za młodości zbytki - trzęsą się na starość łydki.




O zdrowiu i chorobie

Błędy lekarza ziemia pokrywa.
Brzuch nie zwierciadło; nikt nie pozna, co się jadło.
Chcesz być zdrów i młody, to pij dużo wody.
Chleb i woda, nie ma głoda.
Chorego się pytają, zdrowemu dają.
Choremu się poprawuje, gdy śmierć bliżej przystępuje.
Choroba przybywa na koniu, odchodzi piechotą.
Chory diabeł chciał mnichem zostać, ale jak wyzdrowiał, to o tym zapomniał.
Chory na śmierć, a zjadłby ze ćwierć. O udającym.
Chory niewiele potrzebuje , a wiele kosztuje.
Chory się dowie, co jest warte zdrowie.
Chromy cierpliwy dalej zajdzie, niż zdrowy leniwy.
Czasem drzewa skrzypiącego dłużej, niż zdrowego.
Czym chorszy, tym gorszy.
Czy to w domu, czy w podróży, zawsze wódka zdrowiu służy. żart.
Doktor kuruje, gdy pieniądze czuje.
Gdzie doktor nie może, tam baba pomoże.
Gdy nie masz siły, to i świat niemiły.
Głowa chłodno, brzuch głodno, nogi ciepło - zdrowo.
Grzej brzuch i nogi, głowę trzymaj chłodno, a będzie lekarzom głodno.
I po zgojonej ranie, blizna się zostanie.
Jakiem głodny, to mnie morzy; jak się objem, to mi gorzej. lud.
Kto jest słaby, idź po radę do baby.
Kto nie doje, nie dopije, ten mądrze i długo żyje.
Kto się irytuje, krew sobie psuje.
Kto wino pije, ten zdrów żyje.
Lekarza trzeba szanować, bo się też trafi chorować.
Lepiej dziesięć razy ciężko chorować, niż raz lekko umrzeć.
Najlepsze jest zdrowie, a przy zdrowiu mleko krowie.
Nie ma lepszego leku , jak gorzałka po mleku.
Nim tłusty schudnie, chudego diabli wezmą.
Po obiedzie spocznij chwilę, po wieczerzy przejdź się z milę.
Takie jakieś choróbsko, raz boli głowa, raz dupsko.
Tobie do śmiechu, a mnie do zdechu.


O życiu i śmierci

Choć się człek kręci i wierci, nie wywierci się od śmierci.
Rus. Kryty ne werty, treba ymerty.
Czas jest drogi, szybko leci; korzystajcie z niego dzieci.
Człek raz umiera, raz żyje, tyle jego, co użyje.
Człowiek myślą za górami, a śmierć za plecami.
Człowiek raz tylko żyje; to jego co użyje.
Dziś szumnie, jutro w trumnie.
Dziś człek żyje, jutro gnije.
Dziś człek zdrowy, jutro do trumny gotowy.
Harujesz, harujesz, umrzesz, a nie skosztujesz.
Jakie kto życie wiedzie, taka i śmierć jego będzie.
Jak komu śmierć obiecana, to i na piecu umrze.
Jak kto na śmierć chory, nie pomogą doktory.
Jeden jest sposób urodzenia, a tysiąc zginienia.
Konajcie tatulku bo gromnica gaśnie.
Ksiądz i doktor wspierają się w potrzebie; jeden ludzi zabija , a drugi ich grzebie.
Lepiej pójść na mary, niż w niewolę na Tatary.
Mrą ludzie wszędzie, i z nami tak będzie. rus. mrut liude, tekoż i nam byde.
Na dwoje babka wróżyła ( albo umrze, albo będzie żyła).
Na śmierć nie ma lekarstwa.
Na śmierć nie urosło ziele, choć go w polu rośnie wiele.
Nieboszczyk zawsze lepszy. mawiają wdowy.
Nie na to człowiek żyje, aby jadł; ale je, żeby żył.
Nie pomoże krukowi mydło, ani umarłemu kadzidło.
Od śmierci nikt się nie wywierci.
O dla Boga! boli głowa, róbcie trumnę bo już umrę.
Pan się na sługę za żywota jeży, po śmierci razem z nim w kostnicy leży.
Rada by dusza do raju, ale grzechy nie puszczają. 
 ros. radab dusza do raju, taj chrichi ne puskajut.
Śmierć i żona od Boga przeznaczona.
Śmierć jest głucha, nic nie słucha.
Śmierć nieużyta - bierze, nic nie pyta.
Śmierć nie przebiera, ale jednego po drugim zabiera.
Śmierć oczy zawiera, a skrzynię otwiera.
Śmierci wzywać nie trzeba, bo sama przyjdzie.
Sowa na dachu kwili, ktoś umrze po chwili.
Trzy lata płot, trzy płoty kot, trzy koty koń, trzy konie człek - zwyczajny wiek.
Żeby nie ten dech, to by człowiek zdechł.


O mądrości i głupocie

Bez ciekawości nie ma mądrości.
Broda mądrości nie doda.
By koń o swojej sile wiedział, żaden by na nim człowiek nie usiedział.
Co głupiemu po rozumie, kiedy go użyć nie umie.
Często ten błądzi, kto z pozoru sądzi.
Człowiek do śmierci rozumu się uczy, a głupim umiera.
Czytanie i pisanie, za majątek stanie.
Dwóch jest głupich: jeden , co daje; drugi co nie bierze.
Gdy milczy głupi, to go niejeden za mądrego kupi.
Gdy przyjadą na targ głupcy, to się cieszą kupcy.
Gdy szczęście przybędzie, to i rozum się znajdzie. rus: pribud szczastie, rozum buge.
Gdzie ogon rządzi, tam głowa błądzi.
Gdzie szczęście panuje, tam rozum szwankuje.
Głupia to owca, która wilkowi wierzy.
Głupcy domy budują, a mądrzy je kupują.
Głupiemu ustąpić, sto dni odpustu dostąpić.
Głupie słysząc pytanie, nie odpowiadaj na nie.
Głupi się śmieje, choć się nic nie dzieje.
Głupi w radzie, świnia w sadzie - niepotrzebne.
Głupi zawsze znajdzie głupszego, co go pochwali.
Gniewa kruka czarna wrona, a sam czarny, jak i ona.
Gniew piękności szkodzi.

I mądry głupi, gdy go nędza złupi.
I w nędznej sukmanie znajdziesz mądre zdanie.
Jak cię widzą, tak cię piszą; tak cię sądzą, jak cię słyszą.
Jest to cnota nad cnotami, trzymać język za zębami.
Kocioł garnkowi przyganiał, a sam smoli.
Kto cudze błędy wspomina, o swych własnych zapomina.
Kto jest głupi, ten i za pieniądze rozumu nie kupi.
Kto nie ma w głowie, musi mieć w nogach. kto zapomni.
Kto po kładkach mądrze stąpa, ten się rzadko w błocie kąpa.
Kto się na gorącym sparzył, na zimne dmucha.
Kto słucha pochlebce, ten mądrym być nie chce.
Kto ze sobą nosi, nikogo nie prosi.
Lepiej dojrzeć samemu, niż wierzyć drugiemu.
Lepiej mierzyć, niż wierzyć.
Lepiej z mądrym się bić, niż z z głupim w przyjaźni żyć.
Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć.
Mądry głupiemu ustępuje, a głupi się z tego raduje.
Mądry obiecuje, a głupi się raduje.
Mądry wybaczy, a głupi nie zobaczy.
Miło tam patrzeć, gdzie w nadobnym ciele cnota z rozumem gniazdo sobie ściele.
Największy mędrzec zgłupieje, jak pięć dni nie je.
Nie choć do sądu, kiedy inaczej możesz dojść rządu.
Nie dawaj za późno, nie dziękuj za wcześnie.
Nie mieszaj się z plewami, to cię świnie nie zjedzą.
Nie pomogą uwagi różne, gdy kieszenie próżne.
Poślij głupiego, a za nim drugiego.
Poślij głupca na ryby, to on żab nałapie.
Poznać głupiego po śmiechu jego.
Poznać po mowie co u kogo w głowie.
Rządź się rozumem, sprawuj się poczciwie, a w każdym stanie, możesz żyć szczęśliwie.
Słuchać mądremu nie wadzi, kiedy głupi dobrze radzi.
Uciekać niegrzecznie, ale pożytecznie.
Wielki jak dąb, a głupi jak głąb.
W dupie był, gówno widział.
W pustkach największe echo.


O pracowitości i lenistwie

Bez pracy nie będzie kołaczy.
Bez pracy żyją tylko ptacy.
Chleb pracą nabyty bywa smaczny i syty.
Choćbyś szedł na Podole, nie ma bez pracy chleba na stole.
Gdzie cepy obracają, tam się wszyscy dobrze mają.
Harujesz, harujesz, umrzesz i nie skosztujesz.
Jaka praca, taka płaca.
Jak się człek przyłoży, to i w piekle niezgorzej.
Jak się kto wychował, tak się będzie sprawował.
Jak się kto nauczy, to śpi i mruczy.
Jak się z chłopa stanie pisarz, to już myśli, że jest cysarz. lud.
Jak w gromadzie, to sporzej; jak samemu, to gorzej.
Każda gromada wyrzeka się darmozjada.
Każdy orze, jak może.
Komu niebo było wrogiem, zrobiło go pedagogie.
Krawiec w najgorszym surducie, szewc w najgorszych butach chodzi.
Kto drugiego łaje, niech sam przykład daje.
Kto nie ma chęci, łatwo się wykręci.
Kto się nie leni, temu się zieleni ( lub: zrobi złoto z kamieni).
Kto w lecie szuka chłodu, nacierpi się w zimie głodu.
Kto w lecie próżnuje, w zimie głód poczuje.
Kto w niedbalstwie dzionek traci, ten się nigdy nie wzbogaci.
Leniwego nędza do pracy napędza.
Leniwo pracuje, kto mały pożytek czuje.
Leniwy marznie przy robocie, a jak je, to cały w pocie.
Leniwy nawet w chacie zmoknie.
Leniwy wyleży miejsce, a jeść nie chce.
Leż, leniu, leż! przyniesie ci kukiełkę pies.
Nie chcesz doznać głodu, nie żałuj zachodu.
Niemiła jest taka praca, za którą jest licha płaca.
Nie pomoże prośba, to pomoże groźba.
Nie uczył się w szkole, trza cepami w stodole.
Oszczędnością i pracą ludzie się bogacą.
Pan co obietnicami płaci, prędko sługę straci.
Pieczone gołąbki nie przyjdą same do gąbki.
Praca ludzi wzbogaca.
Praca od ubóstwa strzeże; kto nie sieje, ten nie zbierze.
Praca z ochotą przerabia słomę w złoto.
Pracuj o słońcu a śpij o miesiącu.
Robota nikomu nie sromota.
Robota nie zając, to nie ucieknie.
Robota nagła warta diabła.
Słowa ulatują, przykłady budują.
Szanuj sam siebie, będą inni ciebie.
Uczył Marcin Marcina a sam głupi jak świnia.
Ufaj! Bóg ci dopomoże, ale pracuj sam nieboże.
Wiele ten czyni, kto musi; wiedzą to i w Rusi.
Więcej robi chętny, niż umiejętny.
Wodę grabiła, piasek wiązała; po tej robocie trzy dni leżała. o leniwej.
Wstawaj rano, uzbierasz na wiano.
Wychowanie surowe czyni dzieci zdrowe.
Zjadłoby się z masłem chleba, ale robić trzeba.
Zuch do kluch, a od kaszy nikt go nie odstraszy.



O biedzie i bogactwie

Aksamity i atłasy nie dodadzą ci okrasy.
Albo będę piwniczym, albo niczym; albo starostą, albo kapucynem.
Baj baju! baj! że na świecie jest gdzieś raj.
"Bardziej szkoda trzewika, niż nogi" - mówi skąpy i ubogi.
Bez soli nie słono, bez chleba nie syto.
Bicza z piasku nie ukręcisz, ani z plew powroza.
Bieda biednemu żyć w świecie samemu.
Bieda choć dokuczy, to rozumu nauczy.
Bieda po biedzie: jedna nie odeszła, a druga jedzie.
Bieda w tej zagrodzie, gdzie krowa wołu bodzie.
Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje.
Bogactwa przybywa, cnoty ubywa.
Bogatego pokuta, ubogiego biesiada.
Bogatemu dawać, a do studni wodę lać - na jedno wychodzi.
Bogatemu diabeł dzieci kołysze.
Bogaty je kiedy chce, a ubogi kiedy ma.
Bogaty się dziwi, czem się biedak żywi.
Choćbyś miał najlepsze chęci, z gówna bata nie ukręcisz.
Choć ubogo, ale chędogo. Czysto, schludnie.
Ciężkie czasy, obyczaje; nikt nie wesprze, każdy łaje.
Co człowieka wzbogaca? - wiara, rozum i praca.
Co kogo nie kosztuje, tego on nie szanuje.
Co lekko przyszło, lekko poszło.
Co mi po chlubie, jak mnie bieda skubie? chluba - sława, zaszczyt.
Człowiek hardzieje, gdy mu się dobrze dzieje.
Czy kulawy, czy garbaty, byle był bogaty.
Dla zazdrości nie pokazuj majętności.
Dłużej mego ubóstwa, niż twego bogactwa. Powiedział biedak bogatemu.
Dobry i bób, jak jest głód; jak nie ma głodu, to się nie chce bobu.
Dziad jest zawsze dziadem, choć mu wszyscy jałmużnę dają.
Gdy fortuna przed drzwiami, otwieraj oboma rękami.
Gdzie jest bogactwo, tam jest i łajdactwo.
Gdzie się piwo warzy, tam się dobrze darzy.
Goły z ubogą pobrć się nie mogą.
Grosza kto nie ceni, będzie stał w cudzej sieni.
Grzmot w maju sprzyja urodzaju.
Gust kobiet, łaska pańska, pogoda w jesieni - niestałe rzeczy.
Idzie zima, chleba nie ma; Panie z nieba, daj nam chleba.
I kij nie obroni, jak bieda dogoni.
Im bieda bliżej, tym Pan Bóg wyżej.
I pies cię odbiegnie, gdy biedę spostrzegnie.
Jak będziesz siał, tak będziesz miał. lud.
Jak brakuje snopa, to nie będzie kopa.
Jak nie będzie chama, nie będzie i pana.
Jeden dzień wesela, całe życie biedy.
Jest pszenica, będzie mąka; są pieniądze, będzie żonka.
Kiedy bieda w dom zawita, to o ciebie nikt nie spyta.
Kiedy bieda, to do żyda; jak po biedzie, idź precz żydzie!
Komu bieda dokuczy, ten się modlić nauczy.
Kto bierze ładną dziewicę, sieje dla wróbli pszenicę.
Kto łata i oszczędza, nie zajrzy mu w oczy nędza.
Kto ma pobrzękacze, ma i posługacze.
Kto się zbytecznie hojnością unosi, sam potem często o jałmużnę prosi.
Lepszy wróbel w garcu, niż przepiórka w jarcu. jarzec- jęczmień lub jare zboże.
Lepszy wróbel w ręku niż orzeł na sęku.
Łatwo idą swaty, gdzie liczą dukaty.
Minęły te czasy, gdy były płoty z kiełbasy.
Najprędzej stanie u celu ubogi, bo mu rabuś nie zastąpi drogi.
Nic po tytule jak pustki w szkatule.
Nic po honorze, jak pustki w komorze.
Niedostatek pokazuje, jak mało człek potrzebuje.
Nie ma chleb ości, gdy się kto przepości.
Nie ma większej nędzy, jak się żenić bez pieniędzy.
 Nie pozna brat brata, gdy na nim zła szata.
Nie urągaj cudzej biedzie, bo twoja za tobą jedzie.
Oszczędnością i pracą ludzie się bogacą.
Tak to idzie na świecie, że bogaty ubogiego gniecie.
Tak to bywa na tym świecie, że każdy o swej biedzie plecie.
Teraz i cnota nie popłaca bez złota.
Trzy dni wesela, całe życie biedy.
Ubogiemu dzieciątko, bogatemu cielątko.
Ubóstwo nie tuczy, ale wiele uczy.
Zgubił dziad torbę - nie płakał, znalazł - nie skakał.
Źle nabyte mienie nie przejdzie na trzecie pokolenie.



O gościnności

Czym chata bogata, tym rada.
Dla późnych gości pozostają kości. łac. sero venientibus ossa.
Gdyś w cudzym domu, nie zawadzaj nikomu.
Gość i ryba trzeciego dnia cuchną.
Gość przybyły na chwilę, widzi wokoło na milę.
Gość w dom, Bóg w dom.
Gość w dom pilnuj żony.
Gdzie kogo nie proszą, tam go kijem wynoszą.
Gdzie przebywasz rzadziej, tam przyjmują radziej.
Im gość rzadszy, tym milszy.
Jak gości przywita, zaraz na stole okowita.
Jakie częstowanie, takie dziękowanie.
Jak się trzy dni skończyły, ryba i gość niemiły.
Jak zwał, tak zwał, ale dał. mawiają dziady.
Kto dobrze przyjął gości, niech potem tydzień pości.
Kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi.
Kto się nie zna na grzeczności, niewart mieć u siebie gości.
Mały kieliszek nie dojdzie do kiszek.
Nie daj Boże nikomu na łasce żyć w obcym domu.
O pańskim objedzie niedaleko zajedzie.
Słodka twarz gospodyni i chrzan w miód zamieni.
Strzeż się takich do domu prosić, co lubią za próg wynosić. złodzieje i plotkarze.


 O ludzkich przywarach i cnotach.

Aniś do ludzi, ani do Boga, cóż z ciebie? tylko zawalidroga.
Bardziej człowiek to szanuje, co go więcej kosztuje.
Bardziej to czujemy, co sami cierpimy.
Bardziej to ludziom smakuje, czego prawo zakazuje.
Bez ochoty nieskore roboty.
Biada, jak zostanie pan z dziada.
Bliższa koszula ciału, niż sukmana.
Bohatera poznaje się na wojnie, mędrca w gniewie, a przyjaciela w potrzebie.
But bez pary, kawaler stary i honor żyda na nic się nie przyda.
Bywa często zwiedzionym, kto lubi być chwalonym.
Chłopska miłość: przy ludziach się łają, a bez ludzi się ściskają.
Choćby żyd był z nieba, wierzyć mu nie trzeba
Chodziłoby się jasno, jadłoby się masno, ale robić strasno.
Cnota tam za błoto, gdzie ma wagę złoto.
Co na sercu trzeźwego, to na języku u pijanego.
Cudze wady widzimy, swoje na plecach nosimy.
Cudze widzimy pod lasem, swego nie widzimy pod nosem.
Czarne oczy zdradliwe, bure fałszywe a siwe poczciwe.
Często wilcza natura, chociaż owcza skóra.
Czego chwalić nie możesz, nie gań.
Dał, darował; płakał, żałował. o skąpym.
Dla ochotnego nie ma nic trudnego.
Dziwne dzisiaj obyczaje; każdy bierze, nikt nie daje.
Gdy chcesz drugich naprawiać, przyjrzyj się wpierw sam sobie - czy do poprawienia nie ma czego w tobie.
I cnotliwy po siedemkroć, na dzień upadnie.
I dziś grzeszą, jak grzeszyli; ludzie zawsze ludźmi byli.
Jadłoby się jadło, gdyby z nieba spadło.
Jak się człowiek uprze, to się usmarka i nosa nie utrze. lud.
Jest to cnota nad cnotami, trzymać język za zębami.
Jeszcze się ten nie narodził, kto by wszystkim dogodził.
Każda liszka (sroka, myszka), swój ogonek chwali.
Każdy jarmark zły skąpemu, równie jako ubogiemu.
Każdy sobie rzepkę skrobie.
Każdy Wincenty (święty) ma swoje wykręty.
Każdy tę wiarę za najlepszą uważa, w której się wychował.
Kłamstwo przeminie, prawda nie zginie.
Kto na dwóch stołkach siada, na ziemię upada.
Kto pokłada szczęście w jadle, tego cały zaszczyt w sadle.
Kto sam ladajaki, ten myśli, że każdy taki.
Kto się raz sprzeniewierzy, temu potem nikt nie wierzy.
Kto się nie zda w domu, nie zda się i komu.
Kto się ze złym wdaje, ten się sam złym staje.
Kto słucha pod cudzymi ściany, usłyszy własne nagany.
Kto w dymie siedzi, dymem śmierdzi.
Kto wyjdzie z dziada na pana, nie ma gorszego gałgana.
Kto zbyt oszukuje, ten sobie targ psuje.
Ludzie z igły zrobią widły, a z muchy wołu.
Ludzka rzecz upaść, diabelska - w błędzie trwać.
Łakomstwo i rodzonych braci powadzi.
Łakomy dopiero po życia kresie pożytek niesie.
Mało dać wstyd, a dużo żal. Mówią skąpcy.
Małych złodziejów wieszają, a wielkim się kłaniają. (lub: wielkich wolno puszczają).
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Najprędzej zbłądzi, kto rychło sądzi.
Najlepszy sposób na dumnego, nic nie dbać o niego.
Nakarm konie i człowieka, za to cię potem oszczeka.
Na kogo przymówka, na siebie ni słówka.
Na nic największe gospodarstwo, kiedy złe szafarstwo.
Na nic tam buta, gdzie palce wychodzą z buta.
Na tym cała sztuka, kto kogo oszuka.
Nie bądź za słodkim, bo cię zjedzą; nie bądź za gorzkim, bo cię wyplują.
Nie chwaląc nie sprzedaż, nie ganiąc nie kupisz.
Nie daj, nie daruj; nie płacz, nie żałuj.
Nie daj, a nie wymawiaj; nie łaj, a nie przepraszaj.
Niedaleko zajdzie w świecie, kto nie ma giętkości w grzbiecie.
Nie dbaj o piękny strój, tylko o pożytek swój.
Nie kradnij nie cudzołóż; skądeś wziął, tam połóż.
Nikt nie kraje chleba od siebie, tylko do siebie.
Nie pragnij cudzego, nie utracisz swego.
Nie ma człowieka bez ale, nie chwal się cnotą Michale.
Nie ma większego tyrana, jak gdy chłop wyjdzie na pana.
Nie patrz na smaki, byleś napchał flaki.
Nie pożyczaj - zły obyczaj; nie oddają, jeszcze łają.
Nie spojrzy ci w oczy, kogo sumienie tłoczy.
Nie sztuka być hojnym z cudzej kieszeni.
Nie wtrącaj nosa, gdzieś nie dał grosza.
Od złego dłużnika bierz i kozę bez mleka.
Prawdziwa cnota krytyk się nie boi.
Próżna chwała u drzwi stała (nic nie robiła, tylko się chwaliła).
Przy czystym sumieniu zaśniesz smacznie i na kamieniu.
Przyzwyczajenie jest drugą naturą.
Pokusa ludzi zwodzi mieszkiem, śmieszkiem, grzeszkiem.
Ręka rękę myje, noga nogę wspiera.
Rozum w głowie, dobre zdrowie, dzielność w czynie, miłość w gminie; cóż lepszego? - niech kto powie.
Samochwała u drzwi stała, nic nie robiła, tylko się chwaliła.
Skąpiec dla drugich zbiera, sam głodem przymiera.
Skąpy a świnia to jedna rodzina.
Skąpiec zawsze w nędzy, choć ma dość pieniędzy.
Skromne życie, oszczędzanie - nie wstyd; gorsze pożyczanie.
Słówka anielskie, a uczynki diabelskie. o obłudnym.
Świerzbi język tego, kto wie co nowego.
Szafranu (lub chrzanu) nie przetrzesz, kobiety (upartej) nie przeprzesz.
Ubierz świnię w złoto, ona wlezie w błoto.
U kogo czyste sumienie, u tego jasne spojrzenie.
W oczy cudnie, poza oczy obłudnie.
Zachować co w sekrecie najtrudniej jest kobiecie.
Z muzykanta i młynarza nie będzie nigdy gospodarza.
Zniewalać trzeba do cnoty, do złego dosyć ochoty.


O nałogach

Dobrze żyje, co zarobi to przepije. o pijaku.
Dobrze jedz, dobrze pij, żeby dusza wiedziała, że w kpie nie siedziała.
Do dobrego posiedzenia trzeba picia i jedzenia.
Gdy dwaj rzekną żeś pijany, możesz iść spać bez przygany.
Gdy kto dobrze brzuch przepości, nie wybiera z chleba ości.
Gdzie dużo piją, tam się często biją.
Gorzałka jest jak złodziej, ani wiesz, jak się w ciebie wkradnie.
Ile wina w głowie, tyle prawdy w słowie.
Jak się człek przynałoży, to i w piekle nizgorzej.
Karty, kwarta, Marta - wszystko warte czarta. karty, pijaństwo i rozpusta.
Kieliszek - braciszek, kwatereczka siostra; prawa rączka przyjaciółka, co do buzi niosła.
Kto grywa w karty, ten ma łeb obdarty.
Kto ukradnie, schowa ładnie, to przepadnie.
Kto w karty często przegrywa, szczęśliwym w miłości bywa. mówią gracze.
Na frasunek dobry trunek.
Na świętego Kryspiana - każda szewczyna pijana. (Patron szewców).
Niech będzie jak chce duchowi, byle było dobrze brzuchowi. mówią żarłocy i pijacy.
Nie choć ku wodzie, nie obleją cię; nie choć do karczmy, nie obmówią cię.
Nie graj Wojtek, nie przegrasz portek.
Nie ma nic lepszego jak z rana jednego.
Nie ma wina nad węgrzyna. staropolskie.
Nie pij wina boś chudzina. biedny.
Nie ten grzeszy kto pije, ale ten, kto się upije.
Nie za to bili, że ukradł, ale za to, że źle schował.
Nie będziesz kradł, nie będziesz jadł; nie będziesz brał, nie będziesz miał. złodziejskie.

O chmielu, chmielu, czynisz głupich wielu.
Od łyczka do rzemyczka, od rzemyczka do koniczka, a nareszcie aż do stryczka.
Od wina gęsta mina, od piwa łeb się kiwa, a od wódki rozum krótki.
Od wódki częste smutki, a od wody człek zdrowy i młody.
Ogień w piecu, chleb na desce, napijwa się kumo jesce.
Osoba godna pije do dna.
Pacierz temu nie w pamięci, komu wódka we łbie kręci.
Pijany i dziecię - prawdę wyplecie.
Psa od słoniny, pijaka od flaszy kijem nie odstraszy.
Pustki w domu miewa, kto rad w karczmie bywa.
Raz tylko człowiek żyje; to jego, co użyje.
Ryby, grzyby, wieprzowina- potrzebują szklanki wina. ciężkostrawne.
Sposobność czyni złodziejem.
Stroi baba firleje, kiedy w czubek naleje.
Wieczerza hojna, noc niespokojna.
Więcej ludzi utonęło w kieliszku niż w morzu.
Wino i pieniądze rodzą różne żądze.


O pieniądzach, dochodach i wydatkach.

Alboć wezmą albo sam daj, tak kazał święty Mikołaj.
Albo graj, albo pieniądze daj.
Bez dołu grobli, bez nakładu zysku nie będzie.
Bierz, Michale, co Bóg daje - nie to Michał cobyś sam chciał.
Boli gardło, śpiewać darmo.
Bórg umarł, kredyt diabli wzięli, tylko zapłać żyje.
Choćby kucharz muchę gotował, to urwie skrzydełko dla siebie.
Co twoje, to i moje; a co mojego, tobie nic do tego.
Czas to pieniądz. Ang. times is money.
Darmo umarło, kup sobie nastało.
Dnia minionego i grosza straconego stoma końmi nie dogoni.
Dwa razy daje, kto zaraz daje; a trzy razy, kto ochotnie daje. łac. bis dat, qui cito dat.
Fortuna toczy się kołem; kto dziś górą jutro dołem.
Gdzie pieniądze mówią, tam wszystko milczy.
Grosza pilnuj, bo dukat sam się pilnuje.
Grosz do grosza, zbierze się trzosa.
Grosz okrągły, kiedy z ręki; jak do ręki, to ma sęki.
Grosz oszczędzony może uróść w miliony.
Grosz trzy razy obejrzyj, nim go raz wydasz.
I głupi wszystko za pieniądze kupi.
Jak się bawić, to się bawić, spodnie sprzedać, frak zastawić.
Kto kupuje, czego mu nie trzeba, nie będzie miał potem za co kupić chleba.
Kto ma stodołę, ma myszy; kto ma pieniądze, ten od strachu dyszy.
Kto nie szanuje grajcara, nie będzie miał talara.
Kto nie dołoży okiem, ten dołoży workiem.
Kto nie ma srebra lub miedzi, zapłaci tym, na czym siedzi.
Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje.
Kto pieniądze ma, temu duda gra.
Kto się z groszem nie liczy, tego bieda wyćwiczy.
Kupiłby wieś, ale pieniądze gdzieś.
Kurować się, budować i procesować - najdroższe rzeczy.
Lepszy grosz na ziemi w potrzebie, niż sto dukatów w niebie.
Lepszy swój grosz niż cudzy trzos.
Nic na świecie nie masz tak mocnego, żeby złoto nie zwojowało tego.
Nie zasypia w nocy śmiele, kto ma pieniędzy zbyt wiele.
Ostrożnie i wedle miary szafuj słowa i talary.
Pókim grosz miał, to mnie bratem każdy zwał.
Pamiętaj rozchodzie żyć z dochodem w zgodzie.
Kto się prawuje lub buduje, ręki z kieszeni nie wyjmuje.
Pieniądze szczęścia nie dają, ale żyć pomagają.
Pieniądz i białogłowy zawracają ludziom głowy.
Wpierw się grosz narodził, niźli dukat chodził.
W Warszawie jest taki zwyczaj, nie masz oddać, nie pożyczaj.
Za tanie pieniądze psi mięso jedzą.


O państwie i poddaństwie.

Choć głodno i chłodno, ale żyjem swobodno. Zbójeckie.
Co się wielom godzi, to w obyczaj wchodzi.
Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie.
Czego panowie nawarzą, tym się poddani poparzą.
Dawniej łotry były na krzyżach, dziś często krzyże na łotrach.
Gdzie chleb, tam ojczyzna.
Jaki pan, taki kram; jaki krój, taki strój.
Kiedy pan bogacieje, ze sługi pot się leje.
Kto źle rozkazuje, niedługo panuje.
Nie gadaj na pana w lesie, bo się i stąd do niego doniesie.
Nie kłaniam się tobie bracie, ale twojej szacie.
Od dziada do cesarza wszystko żyje z gospodarza.
Panie wójcie! Boga się bójcie.
Po złym panie gorszy nastanie.
Poznać pana po cholewach a ptaka po pierzu.
Sam błądzisz, a drugimi rządzisz.
Słuchać panu nie zawadzi, kiedy sługa dobrze radzi.
Sługa, nad którym stać trzeba, nie wart płacy ani chleba.
Służ ty panu wiernie, on ci za to pierdnie.
Służy mi, służy garnek żuru duży.
Stare ustawy a świeże potrawy - najlepsze.
Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie.
Szlachcic podlaski ma piaski, laski i karaski.
Ten pan zdaniem mojem, kto przestał na swojem.
Trzy stany pragną odmiany: słudzy pana, uczniowie nauczyciela, chłopi urzędnika.
W kościele, w karczmie, w grobie - wszyscy równi sobie.
Za króla Batorego stało się wiele dobrego.
Za króla Olbrachta wyginęła szlachta.
Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa.


O morałach ze zwierzętami i roślinami.

Bezpiecznie myszy biegają, gdy kota doma nie mają.
Ciesz się pies! ziemniaki kwitną, będziesz jeść. Lud.
Ciągnij kobyło, choć ci to nie miło.
Co dąb, to nie brzoza; co krowa, to nie koza.
Daj krowie w żłobie, i ona da tobie.
Daj kurze grzędę, to powie: "jeszcze wyżej siędę".
Dał Pan Bóg krowę, to da i trawę.
Darowanemu koniowi nie zaglądaj w zęby.
"Dlaczego rak chodzi wspak?" - Bo i jego ojciec chodził tak.
Dobra psu i mucha jak mu wleci do brzucha.
Dostaniesz mlika, jak wydoją byka.
Dozór, czystość, suche słanie za pół karmy bydłu stanie.
Dwóch lisów w jednej norze, dwóch panów w jednym dworze - nie zgodzą się.
Gdyby nie mróz na pokrzywy, byłby ten chwast zawsze żywy.
I pies nie szczeka, jak pozna człowieka.
Im dalej w las, tym więcej drzew.
I świnia burmistrza ograła, jak dobre karty dostała.
I w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu.
I zając konia zmoże, gdy mu wilk pomoże.
Ja nie krowi ogon, żebym przy jednej d*pie wisiał.
Jaka przepióreczka, taka jej córeczka.
Jak bocian przyleci, możecie wyjść na dwór dzieci.
Jak się mysz mąki naje, to się jej stęchłą zdaje.
Biada wtedy trzodzie, gdy wilcy z pasterzami w zgodzie.
Jarmark i wesele popamięta koń dwie niedziele.
Jedna jaskółka, nie przynosi wiosny.
Kapusta i flaki - dobry obiad taki.
Kapusta tłusta sama lezie w usta.
Kapusty nie przesieka, baby nie przeszczeka.
Każdy dudek ma swój czubek.
Kiedy się jaskółka zniża, deszcz się do nas zbliża.
Kiedy kwitnie bób, to największy głód; a kiedy mak, to już nie tak.
Kiedy wleziesz między wrony, musisz krakać jak i ony.
Kłos , co buja wysoko , bywa próżny.
Konia i żonę trudno dostać bez wady.
Konia poganiaj owsem a nie biczem.
Koń o święto nie prosi, tylko postu nie znosi.
Kon srokaty, żona Magda; co ma Bóg dać, to i tak da.
Kon za młodu bryka, na starość utyka.
Krowa co wiele ryczy, mało mleka daje.
Kruk krukowi oka nie wydziobie.
Kto bydłu karmy w jesieni żałuje, ten strawę dla psów na wiosnę gotuje. bo wyzdycha.
Kto konia kupuje, ten go próbuje.
Kto sieje tatarkę, ma żonę Barbarkę i krowami orze, pożal się Boże.
Kto z psami lega, z pchłami wstaje.
Lepszy wróbel w garncu, niż przepiórka w jarcu (jarem zbożu).
Lepszy wróbel w ręku, niż cietrzew na sęku.
Mędrsze cielę, niż krowa, póki cielęcia przy wymieniu głowa.
Myszy dokazują, kiej kota w domu nie czują.

Nie będzie z wilka baranina, ani z psa słonina.
Nie było nas, był las; nie będzie nas, będzie las.
Nie ciążą skrzydła ptakowi, ani ogon koniowi.
Nie daleko pada jabłko od jabłoni.
Nie dla psa kiełbasa, nie dla kota sadło. nie dla wilka jagnię, choć go bardzo pragnie.
Niedźwiedź choć głaśnie, to w krzyżach trzaśnie.
Nie igraj myszka z kotką, choćby ci była i rodzoną ciotką.
Niósł wilk razy kilka, ponieśli i wilka.
Nie pamięta wół, że cielęciem był.
Nie pamięta krowa zimy, kiedy lata doczeka.
Nie tego są ptaki, kto o nich wie, ale tego, kto ich zje.
Nie trzeba bydlęciu świątku, byle nie znało piątku.
Nie wywołuj wilka z lasu.
Pies najwięcej szczeka, kiedy kto ucieka.
Pies szczeka po lesie, wiatr szczekanie niesie.
Po tłuste cielę i do domu trafią, a chudego i na targu nie kupią.
Póty wół orze, póki może.
Powiedział pies suce: "znam się na tej sztuce".
Prosiła świnia gospodarza: przechowaj mnie do Grzegorza, a po świętym Grzegorzu, puść mnie za płot gospodarzu.
Przyjdzie koza do woza.
Psu, koniowi, strzelbie, czwartej babie szelmie - nie wierz.
Pszczółka, klacza i pszenica wyprowadza z nędzy szlachcica.
Rośnie Jaś jak cielątko, będzie wołek z niego.
Sroka zawsze pstra zostaje, w którekolwiek leci kraje.
Świergocą jaskółki, że nie dobre spółki.
Świnia nie chce długo żyć, jeno dobrze jeść i pić.
Świnia świnię poznała, niedaleko szukała.
Świnia w sadzie, prostak w radzie - niepotrzebne.
Trafi się i ślepej kurze ziarnko znaleźć.
Tyle pożytku co z byka, ani łoju, ani mlika.
Ujechawszy milę, postój z końmi chwilę; ujechawszy sześć, dajże koniom jeść.
Wilcze oczy, księży wóz, co zobaczy toby wióz. wiózł, brał.
Wilczysko się ożeniło i uszy opuściło.
Wisi kiełbasa, ale nie dla psa.
W nocy wszystkie koty czarne.
Wtedy ludzie na grzyby chodzą, jak się rodzą.
Wybrał się na dzika, zastrzelił królika.
Ze stodoły pustej nie wyleci wróbel tłusty.
Zły to ptak co własne gniazdo kala.


Inne

Będzie dobrze na świecie, gdy każdy przed swym domem zamiecie.
Chcesz świata użyć, idź do wojska służyć.
Cicha woda brzegi rwie.
Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr.
Co ciało lubi, to duszę gubi.
Co karczma, to stój; co woda, to pój. furmańskie
Co po młynie, jak w nim woda nie płynie.
Co się odwlecze, to nie uciecze.
Czego się używa, tego tez ubywa.
Dobry żart tynfa wart.
Dobrze powiedzieć głuchemu, bo nie powie drugiemu.
Fałszywy świadek dostanie w zadek. lud.
Gdańska gorzałka, toruński piernik, krakowska panna, warszawski trzewik - najleprze.
Gdyby nie ten dech, toby człowiek zdechł. tłumaczenie puszczającego wiatry.
Gdzie czworo, tam sporo; gdzie jedno, tam ledwo.
Gdzie drwa rąbią, tam drzazgi lecą.
Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść.
Głodnemu chleb na myśli.
Jakie posłanie, takie wyspanie.
Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.
Jaki wóz, taki wóz, byle tylko wiózł.
Kamień na miejscu porasta.
Kiedy się kto przepości, nie szuka w chlebie ości.
Kijem tego, kto nie pilnuje swego.
Kij ma dwa końce; bije, który chce.
Krew nie woda; rozlewać ją szkoda.
Kto mieszka blisko wody, niech się szykuje na szkody.
Kto nie ma chęci, ten się zawsze wykręci.
Kto nie wierzy, niech przemierzy.
Kto o czym często myśli, to mu się i przyśni.
Kto pożycza igły, sam jej nie ma nigdy.
Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada.
Kto pyta, ten nie błądzi.
Kto się ożeni, ten się odmieni.
Kto się pięć razy przenosi, to jakby raz zgorzał.
Kto sieje wiatr, zbiera burzę.
Kto smaruje, ten jedzie.
Kto w ul dmuchnie, temu pysk spuchnie.
Kupić nie kupić, potargować można.
Lepiej w domu kosą kosić, niż na wojnie szablę nosić.
Lepiej zaczekać, niż potem narzekać.
Lepszy Tomasz niźli Jadam (to-masz, ja-dam ).
Miej się dobrze, czego nie masz, kupże sobie.
Miło jest duszy, gdy się druga nad nią wzruszy.
Można morze przepłynąć, a na Dunajcu zginąć.
Muru głową nie przebije, a morza nikt nie wypije.
Na dwoje babka wróżyła: albo umrze, albo będzie żyła.
Naprzód się nie wyrywaj, na ostatku nie zostaj, środka się zawsze trzymaj.
rus. na pered ne wyrywajsia, na zadi ne zostajsia, sredka trimajsia.
Nie budź licha, kiedy śpi.
Nie dogonisz "wczora" cugiem, nie wyorzesz "jutra" pługiem.
Nikt nie jest prorokiem we własnej ojczyźnie.
Nikt nie odgadnie gdzie i kiedy upadnie.
Nie ma tego w świecie, co się we śnie plecie.
Nie mów " hop"!, aż przeskoczysz.
Nie nos dla tabakiery, tylko tabakiera dla nosa.
Nim słońce wzejdzie, rosa oczy wyje.
Nie obiecuj skoro, bo spełnić nieskoro.
Nie przeciągaj struny, bo urwiesz.
Nie trzeba do morza wody nosić, bo jej tam jest dosyć.
Nie wiemy co mamy , aż postradamy.
Nie wszystko złoto, co się świeci.
Nie wie, co to czas spokojny, kto nie zakosztował wojny.
Pierwsza wina darowana, druga odpuszczona a trzecia ukarana.
Póty dzban wodę nosi, póki się ucho nie urwie.
Prima aprilis! nie słuchaj, bo się omylisz.
Próżna beczka najgłośniej brzęczy.
Przygania motyka gracy, a oba jednacy.
Raczkiem gdzie nisko, powoli gdzie ślisko.
Radź się drugiego, a trzymaj się zdania swego. ros. ludej sia raj, a swoj rozum maj.

Rannego wstania, wczesnego zasiania, rychłego ożenienia nikt nie żałował.
Słowo wyrzeczone, dziedzictwo stracone, czas, który minie woda co upłynie - nigdy się nie wracają.
To wielka nowina, że Kaśka pocałowała Jaśka. nic wielkiego.
Trafiła kosa na kamień.
Trafił frant na franta i wyciął mu kuranta.
Trafił swój na swego.
Trudna zgoda z ogniem woda.
Trzeba kuć żelazo, póki gorące.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą.
Widać zwykle z twarzy, co się w sercu warzy.
Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi.
Wszystko można, byle z ostrożna. ros. Wsio możno, ale ostrożno.
Wtedy ludzie przyszłość zgadną, gdy Zielone Świątki w grudniu przypadną.
Zamienił stryjek siekierkę na kijek.
Zgubił dziad torbę nie płakał; znalazł, nie skakał. mała szkoda.
Ziarnko do ziarnka, zbierze się miarka.




Dzień Zaduszny, bywa pluśny, niebo płacze, ludzie płaczą, a ubogich chlebem raczą, rozdając jałmużnę, za duszyczki różne.
Gdy Boże Narodzenie zielone, to Wielkanoc biała.
Gdy deszcze w styczniu leją, nie ciesz się wielką nadzieją.
Gdy Jerzy schowa wronę w życie, będzie zboża obficie.
Gdy kukułka zakuka na suchy (goły) las, to będzie głodny czas, - a gdy w zielonym gaju, spodziewaj się urodzaju.
Gdy miękko na Andrzeja, to nie dobra nadzieja.
Gdy mróz w lutym trzyma, juz niedługa zima.
Gdy na dzwony wielkanocne pada, suchość nam przez lato włada.
Gdy na gromnicę roztaje, rzadkie będą urodzaje.
Gdy na Gromnicę z dachu ciecze, zima się jeszcze przewlecze.
Gdy na Tomasza pogoda, zima silne wiatry poda.
Gdy na Nowy Rok jasno, w gumnach będzie ciasno.
Gdy Narodzenie Maryi pogodne, to będzie tak cztery tygodnie.
Gdy na święty Walek deszcze, mrozy wrócą jeszcze.
Gdy w święty Idzi pogoda, wielka dla siejby wygoda.
Gdy wiatr od południa w wigilię Marcina, będzie na pewno lekka zima.
Gdy w adwencie sadź na drzewie się pokazuje, to rok urodzajny nam zwiastuje.
Gdy na Wicka i Pawła słonko prześwituje, dobre latko obiecuje.
Gdy na święty Wincenty i Nawrócenie Pawła pogoda świeci, spodziewajcie się dobrego lata dzieci.
Gdy na święty Wincenty (3.4), szczypie mróz pięty, jeszcze będzie zimno i na żaby, i na baby, i na las, a najwięcej na nas.
Gdy na Wojciecha rano plucha, do połowy lata ziemia będzie sucha. 23 kwietnia
Gdy nie wymrozi zima, sierpień zbierać co nie ma.
Gdy Nowy Rok mglisty, jeść zboża będą glisty.
Gdy przyjdzie luty, obuj dobre buty.
Gdy przyjdzie marzec, umrze niejeden starzec.
Gdy słońce świeci jasno w Gromnicę, to przyjdą większe mrozy i śnieżyce.
Gdy święty Maciej lodu nie stopi, to długo w ręce chuchać będą chłopi.
Gdy święty Piotr z Pawłem płaczą, to ludzie przez tydzień słońca nie zobaczą.
Gdy święty Paweł kropi, radujcie cię chłopi.
Gdy w Barbarę ostre mrozy, to na zimę szykuj wozy.
Gdy w Nawiedzenie leją deszcze, długa słota będzie jeszcze.
Gdy w Boże Narodzenie pogodnie, będzie tak cztery tygodnie.
Gdy w dzień Adama i Ewy mróz i pięknie, zima wcześnie pęknie.
Gdy w końcu kwietnia deszcz rosi, błogosławieństwo polom przynosi.
Gdy w Nowy Rok skwar i upał, baran wilka będzie chrupał.
Gdy Wielki Piątek ponury, Wielkanoc będzie bez chmury.
Gdy woda zimą huczy, to na wiosnę mróz dokuczy.
Gdy w styczniu deszcz leje, złe robi nadzieje.
Gdy w Trzech Króli mrozem trzyma, będzie jeszcze długa zima.
Gdy Wincenty za pogody, więcej wina niźli wody.
Gdy zamarznie pierwszego grudnia, wyschnie niejedna studnia.
Ile ziarnek w życie, powiedz święty Wicie.
Im głębiej w jesieni grzebią się robaki, tym bardziej zima da się nam we znaki.
Im więcej zimą wody, tym więcej wiosną pogody.
Jaka pogoda Tomaszowa, taka będzie i majowa. 21 grudnia
Jak deszcz na świętego Prokopa, to zgnije niejedna kopa. (4 sierpnia)
Jak deszcz w maju, to chleb w kraju.
Jaki Jakub do południa, taka też zima do grudnia; jaki Jakub po południu, taka też zima po grudniu.
Jak na Wielkanoc pada, to trzeci w polu przepada, ale jak na Zielone Światki pada, to zło naprawia.
Jak przyjdzie Szymona i Judy, zagoń bydło z pola do budy. (28.10.)
Jakie Zwiastowanie, takie Zmartwychwstanie.
Jak się liść na drzewie trzyma, jeszcze nie wnet będzie zima.
Jak się święty Jan obwieści, takich będzie dni trzydzieści.
Jak się święty Jan rozczuli, w Nawiedzenie nie utuli.
Jak się w polu urodzi, ma gospodarz i złodziej.
Jak święty Marcin ze śniegiem przybieżał, to będzie całą zimę leżał.
Jasny dzień podczas Gromnice, lnu przyczynia na przęślicę.
Jeśli na Jacka nie panuje plucha, to pewnie zima będzie sucha.
Jeśli na święty Wojciech wrony z żyta nie widać, to można bydełku resztę paszy wydać.
Jeśli we Wielki Piątek kropi, radujcie się chłopi.
Jeśli w grudniu często dmucha, to w marcu i kwietniu plucha.
Jeśli w Świątki deszcz pada, wielką biedę zapowiada.
Jeśli żyto nie widzi całą zimę nieba, to się nie spodziewaj chleba. wyprze pod śniegiem.
Juz świętego Jana, ruszajmy do siana.
Każde pole rodzi kąkole.
Kiedy człowiek łąkę kosi, lada baba deszcz uprosi.
Kiedy Gody mróz zaczyna, na Wielkanoc chlapanina. Gody - Boże Narodzenie.
Kiedy klon wcześnie opada, srogą zimę zapowiada.
Kiedy marzec przeżył starzec, będzie zdrów, kiedy baba w marcu słaba, pacierz mów.
Kiedy na Barbarę gęś chodzi po lodzie, to będzie Boże narodzenie po wodzie.
Kiedy na świętą Barbarę błoto, będzie zima jak złoto, a jeżeli mróz, to sanie na górę, a szykuj wóz.
Kiedy na świętego Marcina lód, bywa błotno koło Gód.
Kiedy się za broną kurzy, będzie żyta zbiór duży.
Kiedy styczeń najzimniejszy, wtedy roczek najpłodniejszy.
Kiedy święty Marcin na białym koniu przyjedzie, to zima będzie lekka; jak na czarnym, to ostra.
Kiedy w kwietniu posusza, nic się z ziemi nie rusza.
Kiedy w styczniu lato, w lecie zimno za to.
Kiedy w świętą Barbarę błoto, Będzie zima jak złoto, A jeśli mróz, to sanie na górę włóż, A szykuj wóz.
Kiedy na Barbarę gęś chodzi po lodzie, to będzie Boże Narodzenie po wodzie.
Kiedy w Wielki Piątek rosa, to siej gospodarzu dużo prosa; a jeżeli w Wielki Piątek mróz, to proso na górę włóż.
W Wielki Piątek,, zrób porządek, a w sobotę, kończ robotę.
Kiej w zimie piecze, to w lecie ciecze.
Kiepski rok zapowiada, gdy na Szymona nie pada. 28 pażdziernika
Koło świętej Ewy, noś długie cholewy.
Kto sieje groch w marcu, gotuje go w garncu; a  kto w maju, to w jaju.
Kto sieje jarkę po świętym Wojciechu, to lepiej żeby ją trzymał w miechu.
Kto sieje na świętą Jadwigę, ten zbiera figę.
Kto sieje w czerwcu, ten zbierze w kierbcu.
Kto w deszcz kosi, w pogodę grabi.
Kto ziemię w adwent pruje, ta mu trzy lata choruje.
Kwiecień plecień, bo przeplata: trochę zimy, trochę lata.
Kwiecień, co deszczem rosi, wiele owoców przynosi.
Len zasiany w Stanisława, urośnie jak trawa.
Lipiec, ostatek starej mąki wypiec.
Maria się rodzi, jaskółka odchodzi. 8 września.
Michałowe siano, Marcinowe żytko - warto licha wszystko. Za późno.
Mokre Gody, mało urody.
Mokre Wniebowstąpienie, tłuste Narodzenie.

Na Adama i Ewy czas przyszyć cholewy.
Na Adama i Ewy dobre bydłu i plewy.
Na Boże Ciało żytko zakwitało.
Na Boże ciało, siej tatarkę śmiało.
Na Fabiana i Sebastiana nie żałuj bydłu siana.
Na Matkę Boską Siewną, zła to gospodyni, która lnu z wody nie wyczyni.
Na Nowy Rok gdy jasno, będzie w gumnach ciasno.
Na Nowy Rok pogoda, będzie w polu uroda.
Na Nowy Rok przybywa dnia na zajęczy skok.
Na świętą Jadwigę jeśli deszcz nie pada, to do kapusty Bóg miodu dokłada.
Na świętą Katarzynę spraw sobie pierzynę.
Na świętego Andrzeja dziewkom z wróżby nadzieja.
Na świętego Andrzeja, trza kożucha dobrodzieja.
Na świętego Grzegorza idzie śnieg (idzie zima), (idą rzeki) do morza. 12 marca.
Na świętego Józefa pogoda, będzie w polu woda.
Na świętego Kazimierza pokój dla łowcy i zwierza. 4 marca
Na świętego Kazimierza, wyjdzie skowronek z poć perza.
Na świętego Kazimierza czajka przybieża.
Na święty Kazimierz, już nie zmarzniesz
Na świętego Kazimierza zima do morza zmierza.
Na świętego Macieja jest już wiosny nadzieja. 24 luty.
Na świętego Marcina najlepsza gęsina ( gęś do komina).
Na świętego Marka, groch wyrasta z ziarnka.
Na świętego Marka, późny owies, a wczesna tatarka (siew).
Na świętego Marcina zima się zaczyna.
Na świętego Mikołaja czeka dzieci cała zgraja.
Na świętego Wita zboże już zakwita.
Na świętego Wojciecha juz w polu pociecha. 23 kwietnia.
Na świętego Stanisława w domu pustki, w polu sława. 8 maja
Na świętego Stanisława rośnie koniom trawa.
Na świętego Szymona babskie lato już kona. 28 października.
Na świętego Szymona i Judy, spodziewaj się śniegu i grudy.
Na świętego Teodora zapełnione gumno i komora.
Na świętego Tymona, siej orkisze, jęczmiona.
Na świętego Wita jaskółka zawita. 15 czerwca
Na świętego Wita nie ma w stodole żyta.
Na świętego Wita zboże zakwita.
Na święty Antoni Jagoda się zapłoni. 12 czerwca.
Na święty Duch do rzeki buch!
Na święty Jacek z nowej pszenicy placek. 18 sierpnia.
Na święty Jan (Szczepan) każdy sługa pan. 24 czerwca.
Słudzy wtedy odchodzili ze służby półrocznej, lub 26 grudnia - na końcu roku.
Na święty Jan kwas w piwo, robak w mięso, a diabeł w babę wstępuje.
Na święty Józef pogoda, będzie w polu uroda.
Na święty Józek, czasem śniegu, czasem trawy wózek.
Na świętego Franciszka przylatuje pliszka.Na świętego Kazimierza, wyjdzie skowronek z pod perza.
Na świętego Kazimierza, czajka przybieża.
Na święty Kazimierz już nie zmarzniesz.
Na Zwiastowanie, kiedy mgła w zaranie, choć słonko jasno wschodzi, znak niechybny powodzi.
Na Zwiastowanie jaskółki się pokazują, ludziom wiosnę zwiastują.
Na świętego Eliasza, z nowego użątku kasza.
Na święty Krzyż owce strzyż. 14 września.
Na świętego Marka, groch wyrasta z ziarnka.
Na świętego Marka, późny owies a wczesna tatarka (siew).
Na święty Dominik, kopy z pola, myk, myk, myk.
Na święty Wawrzyniec, czas orać w oziemiec (zagon).
Na święty Wawrzyniec, dostaje kapusta wieniec; a od Tadeusza - dostaje kapelusza.
Na święty Roch, w stodole groch. Groch do stodoły, podwieczorek do komory. 16sierpnia.
Na święty Sylwester mroźno, zapowiedź na zimę groźną.
Na święty Tomasz dzień się z nocą sili i mniej nocy, więcej dnia będzie po chwili. 21 grudnia
Na święty Wit słowik cyt. 15 czerwca przestaje śpiewać.
Na Szymona i Judy lęka się koń grudy. 28 października.
Na Szymona i Judę czas opatrzyć budę.
Na Trzech Króli słońce świeci, wiosna do nas pędem leci.
Nawiedzenie Matki Boski, więc się przed nią chylą kłoski. 2 lipca.
Na wiosnę mówią: " Jeszcze będzie zimno i na żaby i na baby, i na bór, i na las, a najwięcej na nas".
Na Wniebowzięcie najlepsze jest żęcie. 15 sierpnia.
Na Wniebowstąpienie deszcz mały, mało paszy przez rok cały.
Na Zielone Świątki najlepsze z krów wziątki. najwięcej mleka.
Nowy Rok jaki, i cały rok taki.
Nowy Rok pogodny, zbiór będzie dorodny.
Od świętego Wawrzyńca, szukają baby we lnie promieńca (włókna).
Od świętej Anki chłodne wieczory i ranki.
Od świętej Katarzyny śnieżne pierzyny.
Od świętej Urszuli śnieżnej oczekuj koszuli. 21 października
Od świętej Salomei zima jest w nadziei. 12 listopada
Pan Bóg pszenicę mnoży, a diabeł kąkol sporzy.
Pierwszego maja deszcz, nieurodzaju wieszcz.
Pierwszy śnieżek w błoto pada, słaba zimę zapowiada.
Pogoda na Nikodema, niedziel cztery deszczu nie ma.
Pogoda w Kwietnią niedzielę, wróży urodzaju wiele.
Pogodny dzień wielkanocny, grochowi wielce pomocny.
Po świętej Łucji dzień trwa najkrócej.
Po świętej Jadwidze słodycz w marchew idzie.
Po świętej Urszuli chłop się w kożuch tuli.
Po świętym Mateuszu juz zimno w kapeluszu.
Po świętym Mateuszu chucha, kto sobie nie kupił kożucha.
Przed Bogarodzicą, siej żyto przed pszenicą, a po Bogarodzicy, chwyć się do pszenicy.
Przed Maciejem jak połamie lody, to po Macieju szukaj pod lodem wody.
Przed świętym Janem o deszcz trzeba prosić, potem i sam będzie rosić.
Rój pszczół w maju wart furę siana, ale lada co na świętego Jana. wczesny najlepszy.
Sadź ziemniaki w wilię Marka, to będzie pod krzakiem miarka.
Suchy marzec, mokry maj, będzie żyto jako gaj.
Suchy rybak, mokry strzelec, nie ma co wziąć na widelec.
Stanisławów owiesek, Marcinkowe żytko, kata warte wszystko.
Święta Barbara po lodzie, Boże Narodzenie po wodzie.
Święta Agnieszka wypuszcza skowronka z mieszka.
Święta Katarzyna po lodzie, Boże Narodzenie po wodzie.
Święta Urszula i Kordula, dzieci do pieca przytula.
Święty Idzi (1 wrzesnia) podwieczorku już nie widzi.
Święty Jan żołądź zawiązał, a święty Michał pospychał.
Święty Idzi w polu mało widzi. 1 września.
Święty Jan przyniesie jagód dzban. 24 czerwca.
Święty Józek wiezie trawy wózek, ale czasem smuci, bo śniegiem przyrzuci. 19 marca.
Święty Józef pogodny, będzie roczek urodny.
Święty Maciej zimę traci ( albo ją bogaci).
Święty Marek rzuca do wody ogarek. 25 kwietnia - przestają ludzie wieczorami świecić.
Święty Michał blisko, posiałeś już wszystko?
Święty Mikołaju ! Wprowadź nas do raju; daj nam tyle złota, ile mamy błota. 6 grudnia.
Święty Walek narobić może kalek. 14 luty
To pewna nowina: było lato, będzie zima.
Urodzaje da rola, gdy deszcz leje w Karola.
Uważcie to gospodarze: święty Józef groch siać każe.
Wawrzyniec pokazuje, jaka jesień następuje.
W dni krzyżowe męka Boża, wstrzymaj się od siewu zboża.
W dzień świętej Tekli będziemy ziemniaki piekli. 23 września.
We Wszystkich Świętych jak jest ziemia skrzepła, to będzie zima ciepła.
Wigilia piękna i jutrznia jasna, będzie stodoła ciasna.
W listopadzie goło w sadzie.
W marcu kto siać nie zaczyna, swego dobra zapomina.
W roku nieurodzajnym gospodarz mówi: " Daj Boże chleb, a ja zęby znajdę". A w roku urodzajnym powiada: "Daj Boże zęby, a ja chleb znajdę".
Wszak juz święty Łukasz, czegóż w polu szukasz. 18 października.
Wszyscy Święci śnieg się kręci, a w Zaduszki pada deszcz jak ze strużki.
W święto Katarzyny są pod poduszką dziewczyny.
Wtedy się bób sieje, kiedy dudek zapieje.
W Wielką Niedzielę pogoda - duża w polu uroda.
W Wielki Piątek dobry siewu początek.
W Wielki Piątek mróz, na suchym brzeżku siana wóz. mokry rok.
.Zielone Boże Narodzenie, a Wilkanoc biała, z pola pociecha mała.




O bogu, diable, wierze i kościele

Aniołowi łatwo białym być, ale diabła trudno mydłem wymyć.
Bez Boga ani do proga.
Bez Boga nie ma broga. Bróg - duża kopa zboża.
Bez przygotowania nie będzie kazania.
Boga chwal, a diabła nie gniewaj.
Bogu wola, chłopu rola, panu czynsz, a księdzu meszne.
Boże! Boże! dałeś temu, kto użyć nie może.
Boże daj, żeby zawsze trwał nam maj.
Bóg ci więcej dał, żebyś dla drugiego miał.
Bóg dał ręce, żeby brać. Mówią łapownicy.
Bóg daje hojnemu, a diabeł skąpemu.
Bóg jest nierychliwy, ale sprawiedliwy.
Bóg się tym brzydzi, kto się ojca wstydzi.
Bóg stworzył jarmarki, a diabeł frymarki. Frymark - cygaństwo, oszukaństwo.
Bóg widzi, czas ucieka, śmierć się zbliża, wieczność czeka.
Bóg wie co czyni, nie da rosnąć na dębie dyni.
Bóg wysoko, cesarz daleko.
Bóg zapłać, bom zjadł; terazem rad.
Był w kościele, ale na swoich chrzcinach.
Był w kościele, gdzie szklankami dzwonią.
Chowa Pan Bóg zwierza, choć nie zna pacierza.
Ciekawość, pierwszy stopień do piekła.
Co Bóg przeznaczy, tego człowiek nie przeinaczy.
Co ksiądz i kawaler zbiera, to czort zabiera.
Co nagle to po diable, a co powoli, to po boskiej woli.
Czart anioła uda, ale anioł czarta nie.
Czart swoje, baba swoje.
Człek poczciwy choć ubogi, zawsze w oczach Boga drogi.
Dłużej klasztora niż przeora.
Diabła się nie boi, kto przy krzyżu stoi.
Dobre są krótkie kazania, a długie kiełbasy.
Dobry przykład to połowa kazania.
Do kościoła ludzie nie chcą chodzić, musi ich ksiądz na postronku wodzić.
Dzwon do kościoła ludzi zwoływa, a sam w kościele nigdy nie bywa.
Gdy dla proboszcza deszcz pada, to i wikaremu parę kropli się dostanie.
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle.
Gdzie ksiądz swata, tam diabeł figle płata.
I w kościele grzesznych wiele.
Jaka wiara, taka ofiara.
Jak Bóg da kupca, to diabeł faktora.
Jak diabeł nie skusi, to baba musi.
Jakiegoś mnie Panie Boże stworzył, takiego mnie masz.
Jak Kuba Bogu, tak i Bóg Kubie.
Jak msza zakupiona, to dusza zbawiona.
Jak się ksiądz dobrze naje, to mu łatwo kazanie o poście gadać.
Każdy tę wiarę za najlepszą uważa, w której się wychował.
Kiedy trwoga, to do Boga; kiedy nędza, to do księdza; kiedy bida, to do żyda.
Kogo Pan Bóg lubi, to go zły człowiek nie zgubi.
Kościół bez dzwonu jak rola bez plonu.
Ksiądz i doktor wspierają się w potrzebie: jeden ludzi zabija, a drugi ich grzebie.
Ksiądz i niewiasta z jednego ciasta.
Ksiądz żyje z ołtarza, pisarz z kałamarza.
Księdza nie szkoda, a pana nie żal. ( bo pan ma dużo, a ksiądz nie potrzebuje)
Księdza okraść nie szkoda, pana nie grzech, a żyda - zasługa. lud.
Księdzu diabeł worek szyje.
Księże oczy, wilcze gardło, co zobaczy, toby żarło.
Księże prepozycie! innych dobrze uczycie, sami źle robicie.
Księże wiąż! twoja stuła, a mój mąż.
Księże prałacie! czemu tak nie żyjecie, jak nauczacie?
Kto kadzi nie wadzi, kto kropi nie utopi.
Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie.
Kto pacierz mówi leżący, tego Pan Bóg słucha śpiący.
Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje.
Lepiej być dobrym chłopem, niż ladajakim popem.
Modlij się, nie modlij się; próżna miska, nie najesz się.
Modli się pod figurą, a ma diabła za skórą
Modli się pod krzyżem, a ma diabła za kołnierzem.
Naści Panie Boże, co mnie służyć nie może.
Niech się każdy modli jak umie, Pan Bóg go zrozumie.
Nie miła księdzu ofiara, pójdź cielę do obory!
Nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Nie weźmie diabeł złego, bo wie, że i tak jest jego.
Nie wszystkim Pan Bóg jednako daje; jednemu kurę, drugiemu jaje.
Nie wszyscy święci bywają, co kościoły odwiedzają.
Ostatni w kościele bywają, co przy dzwonnicy mieszkają.
Ożenić się - tydzień dobrze, wieprza zabić - miesiąc dobrze, księdzem zostać - zawsze dobrze.
Pan Bóg obiecał dać, ale kazał poczekać.
Poświęć Boże moje zboże, a cudze jako kto może.
Stworzyłeś mnie Panie Boże, boś chciał, a ja żyję - bo muszę.
Święta Anno uproś wnuka, niech ma każdy, czego szuka.
Święta Katarzyna adwent zaczyna, święty Andrzej jeszcze prędzej.
Święta Katarzyna skrzypki zgubiła, święty Andrzej znalazł, zamknął w skrzyni zaraz.
Święty Antoni od zguby broni.
Święty Antoni! pomóż odszukać koni.
Święty Jan ochrzcił wodę, już się kąpać mogę.
Wilk pacierza nie mówi ani się nie myje, a też żyje.
Wpuść diabła do kościoła, to na ołtarz wlezie.
Żydowską lichwę, księży zbiór, bierze czart w jeden wór.


O babie, chłopie i małżeństwie

Adam cóżby poradził, gdyby Bóg w raju Ewy nie posadził ?
Ani na wsi, ani w mieście nie wierz niewieście.
Baba w płaczu, mężczyzna w pałaszu szuka obrony.
Baba zła gorsza jest od diabła.
Baba z wozu, koniom lżej.
Baby mają długie włosy, a krótki rozum.
Chcesz córuni, staraj się spodobać mamuni.
Chcesz się żenić przyjacielu, to się żeń; ja ci powiem po weselu, żeś dureń.
Ciężki, ciężki kamień młyński, jeszcze cięższy stan małżeński.
Chłop robotny, żona pyskata - zdobędą pół świata.
Chłop mowny, kot łowny, obaj się dobrze mają.
Choć o jednym oku, byle tego roku. O pannie
Choć chłop bije i kopie, to najlepiej przy chłopie.
Choć stuła dłonie zwiąże u ołtarzy, to niedobranych tym się nie skojarzy.
Co mąż zbierze workiem, to żona wyniesie garnkiem.
"Co słychać?" - Stare baby nie chcą zdychać. lud.
Deszcz ranny, łzy panny, starej baby tańcowanie - niedługo ustanie.
Dobra gospodyni z wody mleko uczyni.
Dobra i wdowa, gdy młoda i zdrowa.
Dobra żona męża korona.
Dobrze ojcu było z matką, dobrze i mnie z Małgorzatką.
Dwa koguty i dwie gospodynie w jednej izbie się nie zgodzą.
Dwie gęsi przy niewieście, to juz jarmark w mieście.
Dwie gospodynie nie zgodzą się przy jednym kominie.
Dwie gospodynie przy jednym kominie nic nie uważą, jeszcze oczy sobie poparzą.
Dym, dach dziurawy i kłótliwa baba najprędzej wypędzą z domu.
Gdzie rośnie dziewanna, tam bez posagu panna.
Gdzie się zejdą trzy gęsi i trzy białogłowy, tam jarmark gotowy.
Gdzie się wdadzą księża i baby, tam i diabeł się wmiesza.
Gospodyni Magda, a co będzie jadła? groch się nie urodził, kapusta przepadła.
Jak się baba uprze, to jej nosa nie utrze.
Jak się baby całują, deszcz powodują.
Jaka igła, taka dziurka; jaka matka, taka córka.
Jaka marchew, taka nać; jaka córka, taka mać.
Jak się chłop rozgniewa, to se diabeł śpiewa; a jak baba z gniewu płacze, to se diabeł skacze.
Jedna baba więcej narobi hałasu w mieście, niż chłopów dwieście.
Jednego pochowała, drugiego by chciała. o wdowie.
Jest pszeniczka, będzie mączka, są pieniążki, będzie żonka.
Każda kobieta dwa razy szaleje: kiedy się kocha i kiedy siwieje.
Kiedy chłop żony nie bije, to w niej wątroba gnije.
Kobieta młoda, mąż stary - pewne w domu swary.
Kto się babą zastawia, ten się na śmiech wystawia.
Kto się zaleca w adwenta, ten będzie miał żonę na święta.
Łacniej wór pcheł upilnować niż jedną kobietę.
Łatwiej wroga pokonać, niż kobietę przekonać.
Mała dziewka do pieszczoty, duża do roboty.
Matka mężowa, głowa wężowa. Świekra dla synowej.
Moje dziecię, nie wież kobiecie.
Najgorzej, jak dwie dupy zejdą się do kupy.
Niech już tak będzie, jak stara baba naprzędzie.
Niedobra żona - cierniowa korona.
Nie ma na świecie takiego potwora, żeby nie znalazł swego amatora.
Nie masz małżonka, żeby na niego nie krakała żonka.
Nie ma rodu bez wyrodu. bez wyrodka.
Nie ojciec, nie matka córeczkę wydaje; robota, ochota, piękne obyczaje.
Nie potrzeba rady niewieście do zdrady.
Niewiasta gdy wstyd straci, wnet się z niecnotą zbraci.
Ożenienie za wczesne często bywa bolesne.
Pierwsza żona od Boga, druga od ludzi, a trzecie od diabła.
Posagu teraz żądają, o cnotę mało pytają.
Prędzej się zgodzą dwie suki w jednej budzie, niż dwie baby, choć to ludzie.
Przysłowie dobrze powiada, że mąż żony nie przegada.
Szafranu nie przetrze, a baby nie przeprze.
Tylko głupia owca, wychodzi za wdowca.
U dziewki próżne chlewki, a u wdowy chleb gotowy.
Ukróć człeku babie ozór, a stracisz do kłótni pozór.
U wdowy chleb gotowy, ale nie każdemu zdrowy.
W swoją żonę wsadził diabeł jedną łyżkę miodu, a cudzą dwie.
Wdowa bez chłopa, jak ogród bez płota.
Wdowiec jak weźmie ciebie, co chwilę nieboszczkę wygrzebie. Będzie wspominał, że nieboszczka była lepsza.
Wół rogami, baba językiem kole.
Za jednego chłopa będzie innych kopa.
Za mojej nieboszczki pływały w maśle pierożki, a za tej niebogi w barszczu stonogi.
Zamiast anioła za nogi, schwytał diabła za rogi.
Z kobietami wielka bieda, lecz bez kobiet żyć się nie da.
Złej tanecznicy zawadzi i rąbek u spódnicy.
Zły kucharz lub kucharka gotuje na dwie osobie: psu i sobie.
Żona strojna i obżarta - grzyba warta.
Żony trzeba dwa razy słuchać: raz jak woła "choć jeść", a drugi raz "choć spać".
ros. żinku potrega dwa razy słuchaty: raz jak kłycze isty, a druhy raz spaty.


O miłości i nienawiści

Dziewczyna zakochana nie zna nad sobą pana.
Dziewica płocha nigdy nie kocha.
Gdzie się młodzi kochają, niech się starzy nie wdają.
Gdy nędza wchodzi drzwiami, miłość ucieka oknami.
Gdy się wadzą króle, drżą zgrzebne koszule.
I ostatnim kęsem chleba podzielić się z bratem trzeba.
Jak kochać , to pana, jak pić , to szampana.
Każdemu swoje miłe choć na poły zgniłe.
Każda Rózia znajdzie swego Józia.
Kiedy cię pocałuję, trzy dni w gębie cukier czuję.
Kochać a nie być kochanym, najnieszczęśliwszym jest stanem.
Kochajmy się jak bracia, rachujmy jak żydzi.
Kochanie gorzej jak więzienie: z więzienia wyzwolą, z kochania nie zdolą.
Kogo kochamy, chętnie go słuchamy.
Kto kogo miłuje, wad jego nie czuje.
Kto się kocha powoli, tego głowa nie boli.
Kto się w starej kocha dwa razy grzeszy; Pana Boga obraża i diabła śmieszy.
Miłość bez pieniędzy - wrota do nędzy.
Na jednym tronie nierada miłość z powagą zasiada.
Niedaleko Sokal Buga; nie będziesz ty, będzie druga.
Nie jeden chłopiec na świecie, nie jedna róża w bukiecie.
Nie ma prawdziwej miłości bez zazdrości.
Nie ma złej drogi do swojej niebogi.
Nie masz kochania, bez całowania.
Nienawiść znajdzie winę i do krzywdy (zwady) przyczynę
Nie pomogą ludzkie gany, jak przyjdzie ten obiecany.
Nie przebieraj panno, żebyś nie przebrała, żebyś za kanarka wróbla nie dostała.
Pocałunek pieszczotliwy, często bywa zdradliwy.
 Przysięgał, jak sięgał, jak dostał, to przestał.
Stara miłość nie rdzewieje.
Tak go nienawidzi, że się aż nim brzydzi.
Trudno Kaśkę niewolić, jak nie chce swawolić.
W miłości i w gniewie co człek czyni, nie wie.
Wzdychać do miłości, gdy na głowie zima, to znaczy gryźć orzechy kiedy zębów nie ma.
Zalecał się Bartek Marynie, gdy ujrzał kiełbasy w kominie.


O pięknie i brzydocie

Choć koszula brudna, ale cnota cudna.
Choćbyś była najpiękniejsza, to z posagiem przyjemniejsza.
Choć niemodnie, ale wygodnie.
Co komu jest miłe, to dobre, choćby było zgniłe.
I diabeł był ładny, jak był młody.
Jeden woli Zosię, a drugi Antosię.
Każda liszka swój ogon chwali.
Konia ślepego, chłopa starego i brzydkiej jejmości nikt nie zazdrości.
Kto jada ostatki, bywa ładny i gładki.
Nie da mydło, nie da woda, czego nie dała uroda.
Nie pomoże blansz i róż, kiedy panna stara już.
Nie pomoże woda, mydło, kiedy człowiek jak straszydło.
Nie pomoże i bielidło, kiedy baba jak straszydło.
Nie to miłe, co miłe, ale to, co się komu podoba.
Piękne czasy rodzą róże, słabe zaś przynoszą burze.
Piękność przeminie, cnota nie zginie.
Próżno myjesz z wierzchu ciało, jeśli wewnątrz coś przywarło.
W pięknym ciele często cnoty niewiele.
Wsadził Bóg duszę ni w pień ni w gruszę. o niezgrabnuym.


O dobroci i złości

Człowieka złego karze Pan Bóg przez gorszego.
Dał Pan Bóg zęby, da i chleba do gęby.
Dla każdej matki miłe są jej dziatki.
Dobra Agnieszka, kto z nią nie mieszka - ale kto z nią mieszka, dla tego ciężka.
Dobrego karczma nie zepsuje, złego kościół nie naprawi.
Dobre dziatki, to skarb matki.
Dobre dziecko słowem ukarzesz, złemu i kij nie pomoże.
Dobre było, ale mało; jeszcze by się więcej zdało.
Dobrymi chęciami piekło wybrukowane.
Dobry i chleb z sola, byle z dobrą wolą.
Dobry człowiek, dobra sprawa; na złego nie dość i prawa.
Gdy chcesz komu co dać, nie trzeba się nadymać.
Gdy się człowiek gniewa, żółć mu się ulewa.
Gdy życie twoje cnotliwe, nie dbaj o mowy złośliwe.
Gdy zły siedzi na urzędzie, pewnie złodziej z niego będzie.
Gdzie się dwóch bije, tam trzeci korzysta.
Godzina wiekiem, ze złym człowiekiem.
Hojnym być z cudzego nie ma nic trudnego.
Jak kto zasługuje, tak się go traktuje.
Jak mnie mają, to mnie łają; a jak mnie nie ma, to mnie wyglądają. lud.
Kto się irytuje, krew sobie psuje.
Kto śpi, ten nie grzeszy.
Lepiej darować niż zmarnować.
Lepiej nie dać, niż dać, a potem wymawiać.
Lepiej z psem w budzie, niż tam, gdzie źli ludzie.
Lepszy pies choć szczeka, od złego człowieka.
Nie ma mięsa bez kości, a człowieka bez złości.
Nie ma nic gorszego nad sąsiada złego.
Nie ma tego złego, które by na dobre nie wyszło.
Nie żądaj złego nikomu, byś tego nie doznał w domu.
Przy dobrej zgodzie ugotują dwie baby kluski w jednej wodzie.
Ten się nie boi, kto złego nie broi.
Zła żona, zły sąsiad, diabeł trzeci - jednej matki dzieci.

O przyjaciołach i wrogach

Chcesz mieć przyjaciela dobrego, nie choć za często do niego.
Chcesz przyjaciela stracić, pożycz mu pieniędzy.
Dla przyjaciela nowego nie opuszczaj starego.
Gdy pieniędzy wiele, wszyscy przyjaciele; gdy pieniędzy neni, i psa nie ma w sieni. neni - nie ma.
Gdy szukasz rady, strzeż się zdrady.
Gdzie cię widzą rzadziej, tam cię mają radziej.
Gdzie dwóch, tam rada, gdzie trzech, tam zdrada.
Gdzie wiele grzeczności, tam mało szczerości.
Gość częsty, groch gęsty, sól gruba - gospodarza zguba.
Jeszcze się ten nie urodził, który by wszystkim dogodził.
Kochajmy się jak bracia, a rachujmy się jak żydzi.
Kto za drugich ręczy, tego diabeł męczy.
Lepszy pan To - masz, niźli pan Ja - dam.
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło.
Nie wart w gębie języka, kto nim brata dotyka.
Nie pożyczaj, zły obyczaj - nie oddają, jeszcze łają.
Póki w mieszku twym co czują, póty cię wszyscy szanują.
Przy dobrej zgodzie można kluski ważyć w jednej wodzie.
Przyjaciela tak potrzeba, jak wody i chleba.
Przyjaciele za szczęściem idą.
Przyjaciół dość nabędziesz, gdy mało brać, wiele dawać będziesz.
Przyjaźń szczera nigdy nie umiera.
Przyjaźń szkolna i wojskowa - najtrwalsze.
Ten przyjaciel prawdziwy, kto w nieszczęściu życzliwy.

 

O radościach i smutkach, szczęściu i nieszczęściu

Cierp ciało, kiedyś grzeszyć chciało. Rus. terpij tiło, majesz szczoś chotiło.
Ciężka boleść, gdy się chce jeść; jeszcze cięższa, kiedy jedzą a nie dadzą.
Co ciało lubi, to duszę gubi.
Cudza strzecha, nie pociecha.
Czas lekarz boski na wszystkie troski.
Czego ciało potrzebuje, tego Bóg nie zakazuje.
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Jak se pojem, to se śpiewom; jakem głodny, to się gniewom. lud.
Jak szczęście przygrzeje, to i kapłon zapieje.
Kawalerowi wszędzie źle, żonatemu tylko w domu.
Każda rzecz tem przyjemniejsza, im ją daje twarz weselsza.
Każdy jest kowalem swego szczęścia.
Każdy ma swego mola, co go gryzie.
Kogo gryzie mól skryty, nie w smak mu obiad obfity.
Kto w piątek tańcuje, a w sobotę śpiewa, niech się w niedzielę frasunku spodziewa.
Kto w piątek skacze, ten w niedzielę płacze.
Lepiej być sytym w komorze, niż głodnym we dworze.
Niech będzie kącik ciasny, byle był własny.
Nikt nie broni wesołości, byle była w poczciwości.
Nie ma chatki bez zwadki.
Nie ma słodyczy bez goryczy, ni róży bez kolców.
Nie miała baba kłopotu, kupiła se prosię.
Nieszczęście pokazuje, kto nas szczerze miłuje.
Nieszczęście i na równej drodze człowieka spotkać może.
Stare wino, żona młoda, niejednemu życia doda.
Szczęście ustało, przyjaciół mało.
Szczęście wojenne bardzo jest odmienne.
Szczęście przyjdzie rozum się znajdzie. ros. pribud szczastie, rozum bude.
Szczęśliwy, kto się tym krzepi, że za grobem będzie lepiej.
Wstyd jest dziewce, gdy jej parobek nie chce.


O dzieciach, nauce i wychowaniu

Bez mistrza nie masz sztuki, bez przykładu nauki.
Córkę czesz, strzeż, potem zapłać komu, żeby ją wziął z domu.
Dobrze z dziećmi, póki kieszeni nie dorosną.
Dzieci do babki na rozpieszczenie, do ciotki na wyćwiczenie.
Dzieci jednej matki różne miewają przydatki.
Dzieciom, błaznom i wielkim panom wszystko wolno.
Dzieciom, kurczętom, księżom i kobietom nigdy dosyć.
Dziecko za rękę, matkę za serce.
Dziecko uparte niewiele warte.
Gdyby starsi nie igrali, skądże by się dzieci brali?
Gdy dziecko upada, anioł ręce podkłada.
Gdy dzieweczka - to ją czesz, a gdy większa - to ją strzeż, jak dorośnie, zapłać komu, by ją zabrał z twego domu.
Gdy masz córki, winieneś mieć z pieniędzmi worki.
Jakeś chował syna, tak on z tobą poczyna.
Jakie drzewo, taki klin; jaki ojciec, taki syn.
Jak ojce golce, to dzieci złodzieje.
Jako ty rodzice swoje, tak cię uczczą dziatki twoje.
Jednego ojca i jednej matki nie jednakie dziatki.
Komu bieda dokuczy, ten się robić nauczy.
Kto całuje cudze dziatki, zyska serce ich matki.
Kto ma pszczoły, ma miód; kto ma dzieci, ma smród.
Kto ma dziatki, ma i wydatki.
Kto nie słucha ojca, matki, posłucha psiej skóry. bęben w wojsku lub bat.
Kto nie słucha swych rodziców, ten słucha katowskich biczów.
Kto się sierotami opiekuje, ten sobie niebo gotuje.
Lepiej dzieciom dać niż od dzieci brać.
Lepiej psy paść, niż dzieci uczyć.
Lepszy mąż bez miłości niż pełen zazdrości.
Małe dzieci, mały kłopot; duże dzieci, duży kłopot.
Małe dzieci nie dadzą spać, duże nie dadzą żyć. 
Niedaleko zajdzie w świecie, kto nie ma giętkości w grzbiecie.
Nie ta matka, co porodziła, ale ta, co wychowała. 
Po dzieciach poznajemy, że się starzejemy.
Rzadko macocha swe pasierby kocha. 
Szanuj ten miły kątek, z którego życia twego początek.
Tak to jest na świecie: gdzie są dwoje, tam będzie i trzecie.
Wola córki to trzcina, wola ojca to wiatr, który ją wygina.
Źle się tam dzieciom powodzi, gdzie się małżeństwo rozwodzi.
Źle się w marcu urodzić, bo trudno takiemu dogodzić.



O młodości i starości

Będziesz zbierał w starości, coś zasiał w młodości.
Co było łoni, tego żaden nie dogoni. łoni - zeszłego roku.
Co mi po chlebie, jak nie mam zębów w gębie?
Co młodość uroni, tego starość nie dogoni.
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Dalekie zachody staremu do młodej.
Dla młodych taniec, dla starych różaniec.
Gadał dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu.
Gadu, gadu! stary dziadu, od poranku do obiadu.
Im kot starszy, tym ogon twardszy.
I stary odmłodnieje, jak sobie podleje.
Jak gadają starzy, tak i młodzież gwarzy.
Jak po kopie, to po chłopie.
Każdy w młodości skory do miłości.
Kiedy stary w marcu jary, będzie zdrów; a gdy baba w maju słaba, pacierz mów.
Kto pracuje z młodu, nie dozna na starość głodu.
Kto starą babę pocałuje, sto dni odpustu dostępuje.
Kto za młodu bankietuje, na starość tego żałuje.
Kto za młodu hula, skacze, ten na starość płacze.
Lepiej za starego cesarza, niż za młodego pisarza.
Młodość leniwa, starość płaczliwa.
Młody ma myśleć o starości, a stary o wieczności.
Młody umrzeć może, a stary musi.
Młodemu taniec, staremu różaniec. Przystoi.
Młody starszego ma szanować, starszy młodego zaś miłować.
Młodzież zamiast cnotami, zajmuje się figlami.
Musi za młodu pracować, kto na starość chce próżnować.
Najlepsze są stare wina, a młoda dziewczyna.
Nie ciesz się dziadku z cudzego upadku; dzisiaj mój, jutro twój.
Nie każda głowa siwa mądrą bywa.
Ognia do ognia przydaje, kto młodemu wino daje.
Poznasz w starości, jakim kto był w młodości.
Przepadło starej babie klepadło.
Serce się nie starzeje, choć głowa siwieje.
Staremu łgać, młodemu kochać, księdzu grzeszyć - uchodzi.
Starość sama za chorobę stoi.
Starość nie radość, młodość nie wieczność.
Starość w progi, rozum w nogi.
Stary do rady, a młody do zwady.
Stary płacze, młody skacze.
Stary z młodą, jak ogień z wodą.
Stary wróbel nie da się złapać na plewy.
Używaj świata, póki służą lata.
W marzec umrze niejeden starzec ( niejeden zadrze nogi starzec).
W starym piecu diabeł pali.
Za młodości zbytki - trzęsą się na starość łydki.




O zdrowiu i chorobie

Błędy lekarza ziemia pokrywa.
Brzuch nie zwierciadło; nikt nie pozna, co się jadło.
Chcesz być zdrów i młody, to pij dużo wody.
Chleb i woda, nie ma głoda.
Chorego się pytają, zdrowemu dają.
Choremu się poprawuje, gdy śmierć bliżej przystępuje.
Choroba przybywa na koniu, odchodzi piechotą.
Chory diabeł chciał mnichem zostać, ale jak wyzdrowiał, to o tym zapomniał.
Chory na śmierć, a zjadłby ze ćwierć. O udającym.
Chory niewiele potrzebuje , a wiele kosztuje.
Chory się dowie, co jest warte zdrowie.
Chromy cierpliwy dalej zajdzie, niż zdrowy leniwy.
Czasem drzewa skrzypiącego dłużej, niż zdrowego.
Czym chorszy, tym gorszy.
Czy to w domu, czy w podróży, zawsze wódka zdrowiu służy. żart.
Doktor kuruje, gdy pieniądze czuje.
Gdzie doktor nie może, tam baba pomoże.
Gdy nie masz siły, to i świat niemiły.
Głowa chłodno, brzuch głodno, nogi ciepło - zdrowo.
Grzej brzuch i nogi, głowę trzymaj chłodno, a będzie lekarzom głodno.
I po zgojonej ranie, blizna się zostanie.
Jakiem głodny, to mnie morzy; jak się objem, to mi gorzej. lud.
Kto jest słaby, idź po radę do baby.
Kto nie doje, nie dopije, ten mądrze i długo żyje.
Kto się irytuje, krew sobie psuje.
Kto wino pije, ten zdrów żyje.
Lekarza trzeba szanować, bo się też trafi chorować.
Lepiej dziesięć razy ciężko chorować, niż raz lekko umrzeć.
Najlepsze jest zdrowie, a przy zdrowiu mleko krowie.
Nie ma lepszego leku , jak gorzałka po mleku.
Nim tłusty schudnie, chudego diabli wezmą.
Po obiedzie spocznij chwilę, po wieczerzy przejdź się z milę.
Takie jakieś choróbsko, raz boli głowa, raz dupsko.
Tobie do śmiechu, a mnie do zdechu.


O życiu i śmierci

Choć się człek kręci i wierci, nie wywierci się od śmierci.
Rus. Kryty ne werty, treba ymerty.
Czas jest drogi, szybko leci; korzystajcie z niego dzieci.
Człek raz umiera, raz żyje, tyle jego, co użyje.
Człowiek myślą za górami, a śmierć za plecami.
Człowiek raz tylko żyje; to jego co użyje.
Dziś szumnie, jutro w trumnie.
Dziś człek żyje, jutro gnije.
Dziś człek zdrowy, jutro do trumny gotowy.
Harujesz, harujesz, umrzesz, a nie skosztujesz.
Jakie kto życie wiedzie, taka i śmierć jego będzie.
Jak komu śmierć obiecana, to i na piecu umrze.
Jak kto na śmierć chory, nie pomogą doktory.
Jeden jest sposób urodzenia, a tysiąc zginienia.
Konajcie tatulku bo gromnica gaśnie.
Ksiądz i doktor wspierają się w potrzebie; jeden ludzi zabija , a drugi ich grzebie.
Lepiej pójść na mary, niż w niewolę na Tatary.
Mrą ludzie wszędzie, i z nami tak będzie. rus. mrut liude, tekoż i nam byde.
Na dwoje babka wróżyła ( albo umrze, albo będzie żyła).
Na śmierć nie ma lekarstwa.
Na śmierć nie urosło ziele, choć go w polu rośnie wiele.
Nieboszczyk zawsze lepszy. mawiają wdowy.
Nie na to człowiek żyje, aby jadł; ale je, żeby żył.
Nie pomoże krukowi mydło, ani umarłemu kadzidło.
Od śmierci nikt się nie wywierci.
O dla Boga! boli głowa, róbcie trumnę bo już umrę.
Pan się na sługę za żywota jeży, po śmierci razem z nim w kostnicy leży.
Rada by dusza do raju, ale grzechy nie puszczają. 
 ros. radab dusza do raju, taj chrichi ne puskajut.
Śmierć i żona od Boga przeznaczona.
Śmierć jest głucha, nic nie słucha.
Śmierć nieużyta - bierze, nic nie pyta.
Śmierć nie przebiera, ale jednego po drugim zabiera.
Śmierć oczy zawiera, a skrzynię otwiera.
Śmierci wzywać nie trzeba, bo sama przyjdzie.
Sowa na dachu kwili, ktoś umrze po chwili.
Trzy lata płot, trzy płoty kot, trzy koty koń, trzy konie człek - zwyczajny wiek.
Żeby nie ten dech, to by człowiek zdechł.


O mądrości i głupocie

Bez ciekawości nie ma mądrości.
Broda mądrości nie doda.
By koń o swojej sile wiedział, żaden by na nim człowiek nie usiedział.
Co głupiemu po rozumie, kiedy go użyć nie umie.
Często ten błądzi, kto z pozoru sądzi.
Człowiek do śmierci rozumu się uczy, a głupim umiera.
Czytanie i pisanie, za majątek stanie.
Dwóch jest głupich: jeden , co daje; drugi co nie bierze.
Gdy milczy głupi, to go niejeden za mądrego kupi.
Gdy przyjadą na targ głupcy, to się cieszą kupcy.
Gdy szczęście przybędzie, to i rozum się znajdzie. rus: pribud szczastie, rozum buge.
Gdzie ogon rządzi, tam głowa błądzi.
Gdzie szczęście panuje, tam rozum szwankuje.
Głupia to owca, która wilkowi wierzy.
Głupcy domy budują, a mądrzy je kupują.
Głupiemu ustąpić, sto dni odpustu dostąpić.
Głupie słysząc pytanie, nie odpowiadaj na nie.
Głupi się śmieje, choć się nic nie dzieje.
Głupi w radzie, świnia w sadzie - niepotrzebne.
Głupi zawsze znajdzie głupszego, co go pochwali.
Gniewa kruka czarna wrona, a sam czarny, jak i ona.
Gniew piękności szkodzi.
I mądry głupi, gdy go nędza złupi.
I w nędznej sukmanie znajdziesz mądre zdanie.
Jak cię widzą, tak cię piszą; tak cię sądzą, jak cię słyszą.
Jest to cnota nad cnotami, trzymać język za zębami.
Kocioł garnkowi przyganiał, a sam smoli.
Kto cudze błędy wspomina, o swych własnych zapomina.
Kto jest głupi, ten i za pieniądze rozumu nie kupi.
Kto nie ma w głowie, musi mieć w nogach. kto zapomni.
Kto po kładkach mądrze stąpa, ten się rzadko w błocie kąpa.
Kto się na gorącym sparzył, na zimne dmucha.
Kto słucha pochlebce, ten mądrym być nie chce.
Kto ze sobą nosi, nikogo nie prosi.
Lepiej dojrzeć samemu, niż wierzyć drugiemu.
Lepiej mierzyć, niż wierzyć.
Lepiej z mądrym się bić, niż z z głupim w przyjaźni żyć.
Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć.
Mądry głupiemu ustępuje, a głupi się z tego raduje.
Mądry obiecuje, a głupi się raduje.
Mądry wybaczy, a głupi nie zobaczy.
Miło tam patrzeć, gdzie w nadobnym ciele cnota z rozumem gniazdo sobie ściele.
Największy mędrzec zgłupieje, jak pięć dni nie je.
Nie choć do sądu, kiedy inaczej możesz dojść rządu.
Nie dawaj za późno, nie dziękuj za wcześnie.
Nie mieszaj się z plewami, to cię świnie nie zjedzą.
Nie pomogą uwagi różne, gdy kieszenie próżne.
Poślij głupiego, a za nim drugiego.
Poślij głupca na ryby, to on żab nałapie.
Poznać głupiego po śmiechu jego.
Poznać po mowie co u kogo w głowie.
Rządź się rozumem, sprawuj się poczciwie, a w każdym stanie, możesz żyć szczęśliwie.
Słuchać mądremu nie wadzi, kiedy głupi dobrze radzi.
Uciekać niegrzecznie, ale pożytecznie.
Wielki jak dąb, a głupi jak głąb.
W dupie był, gówno widział.
W pustkach największe echo.


O pracowitości i lenistwie

Bez pracy nie będzie kołaczy.
Bez pracy żyją tylko ptacy.
Chleb pracą nabyty bywa smaczny i syty.
Choćbyś szedł na Podole, nie ma bez pracy chleba na stole.
Gdzie cepy obracają, tam się wszyscy dobrze mają.
Harujesz, harujesz, umrzesz i nie skosztujesz.
Jaka praca, taka płaca.
Jak się człek przyłoży, to i w piekle niezgorzej.
Jak się kto wychował, tak się będzie sprawował.
Jak się kto nauczy, to śpi i mruczy.
Jak się z chłopa stanie pisarz, to już myśli, że jest cysarz. lud.
Jak w gromadzie, to sporzej; jak samemu, to gorzej.
Każda gromada wyrzeka się darmozjada.
Każdy orze, jak może.
Komu niebo było wrogiem, zrobiło go pedagogie.
Krawiec w najgorszym surducie, szewc w najgorszych butach chodzi.
Kto drugiego łaje, niech sam przykład daje.
Kto nie ma chęci, łatwo się wykręci.
Kto się nie leni, temu się zieleni ( lub: zrobi złoto z kamieni).
Kto w lecie szuka chłodu, nacierpi się w zimie głodu.
Kto w lecie próżnuje, w zimie głód poczuje.
Kto w niedbalstwie dzionek traci, ten się nigdy nie wzbogaci.
Leniwego nędza do pracy napędza.
Leniwo pracuje, kto mały pożytek czuje.
Leniwy marznie przy robocie, a jak je, to cały w pocie.
Leniwy nawet w chacie zmoknie.
Leniwy wyleży miejsce, a jeść nie chce.
Leż, leniu, leż! przyniesie ci kukiełkę pies.
Nie chcesz doznać głodu, nie żałuj zachodu.
Niemiła jest taka praca, za którą jest licha płaca.
Nie pomoże prośba, to pomoże groźba.
Nie uczył się w szkole, trza cepami w stodole.
Oszczędnością i pracą ludzie się bogacą.
Pan co obietnicami płaci, prędko sługę straci.
Pieczone gołąbki nie przyjdą same do gąbki.
Praca ludzi wzbogaca.
Praca od ubóstwa strzeże; kto nie sieje, ten nie zbierze.
Praca z ochotą przerabia słomę w złoto.
Pracuj o słońcu a śpij o miesiącu.
Robota nikomu nie sromota.
Robota nie zając, to nie ucieknie.
Robota nagła warta diabła.
Słowa ulatują, przykłady budują.
Szanuj sam siebie, będą inni ciebie.
Uczył Marcin Marcina a sam głupi jak świnia.
Ufaj! Bóg ci dopomoże, ale pracuj sam nieboże.
Wiele ten czyni, kto musi; wiedzą to i w Rusi.
Więcej robi chętny, niż umiejętny.
Wodę grabiła, piasek wiązała; po tej robocie trzy dni leżała. o leniwej.
Wstawaj rano, uzbierasz na wiano.
Wychowanie surowe czyni dzieci zdrowe.
Zjadłoby się z masłem chleba, ale robić trzeba.
Zuch do kluch, a od kaszy nikt go nie odstraszy.



O biedzie i bogactwie

Aksamity i atłasy nie dodadzą ci okrasy.
Albo będę piwniczym, albo niczym; albo starostą, albo kapucynem.
Baj baju! baj! że na świecie jest gdzieś raj.
"Bardziej szkoda trzewika, niż nogi" - mówi skąpy i ubogi.
Bez soli nie słono, bez chleba nie syto.
Bicza z piasku nie ukręcisz, ani z plew powroza.
Bieda biednemu żyć w świecie samemu.
Bieda choć dokuczy, to rozumu nauczy.
Bieda po biedzie: jedna nie odeszła, a druga jedzie.
Bieda w tej zagrodzie, gdzie krowa wołu bodzie.
Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje.
Bogactwa przybywa, cnoty ubywa.
Bogatego pokuta, ubogiego biesiada.
Bogatemu dawać, a do studni wodę lać - na jedno wychodzi.
Bogatemu diabeł dzieci kołysze.
Bogaty je kiedy chce, a ubogi kiedy ma.
Bogaty się dziwi, czem się biedak żywi.
Choćbyś miał najlepsze chęci, z gówna bata nie ukręcisz.
Choć ubogo, ale chędogo. Czysto, schludnie.
Ciężkie czasy, obyczaje; nikt nie wesprze, każdy łaje.
Co człowieka wzbogaca? - wiara, rozum i praca.
Co kogo nie kosztuje, tego on nie szanuje.
Co lekko przyszło, lekko poszło.
Co mi po chlubie, jak mnie bieda skubie? chluba - sława, zaszczyt.
Człowiek hardzieje, gdy mu się dobrze dzieje.
Czy kulawy, czy garbaty, byle był bogaty.
Dla zazdrości nie pokazuj majętności.
Dłużej mego ubóstwa, niż twego bogactwa. Powiedział biedak bogatemu.
Dobry i bób, jak jest głód; jak nie ma głodu, to się nie chce bobu.
Dziad jest zawsze dziadem, choć mu wszyscy jałmużnę dają.
Gdy fortuna przed drzwiami, otwieraj oboma rękami.
Gdzie jest bogactwo, tam jest i łajdactwo.
Gdzie się piwo warzy, tam się dobrze darzy.
Goły z ubogą pobrć się nie mogą.
Grosza kto nie ceni, będzie stał w cudzej sieni.
Grzmot w maju sprzyja urodzaju.
Gust kobiet, łaska pańska, pogoda w jesieni - niestałe rzeczy.
Idzie zima, chleba nie ma; Panie z nieba, daj nam chleba.
I kij nie obroni, jak bieda dogoni.
Im bieda bliżej, tym Pan Bóg wyżej.
I pies cię odbiegnie, gdy biedę spostrzegnie.
Jak będziesz siał, tak będziesz miał. lud.
Jak brakuje snopa, to nie będzie kopa.
Jak nie będzie chama, nie będzie i pana.
Jeden dzień wesela, całe życie biedy.
Jest pszenica, będzie mąka; są pieniądze, będzie żonka.
Kiedy bieda w dom zawita, to o ciebie nikt nie spyta.
Kiedy bieda, to do żyda; jak po biedzie, idź precz żydzie!
Komu bieda dokuczy, ten się modlić nauczy.
Kto bierze ładną dziewicę, sieje dla wróbli pszenicę.
Kto łata i oszczędza, nie zajrzy mu w oczy nędza.
Kto ma pobrzękacze, ma i posługacze.
Kto się zbytecznie hojnością unosi, sam potem często o jałmużnę prosi.
Lepszy wróbel w garcu, niż przepiórka w jarcu. jarzec- jęczmień lub jare zboże.
Lepszy wróbel w ręku niż orzeł na sęku.
Łatwo idą swaty, gdzie liczą dukaty.
Minęły te czasy, gdy były płoty z kiełbasy.
Najprędzej stanie u celu ubogi, bo mu rabuś nie zastąpi drogi.
Nic po tytule jak pustki w szkatule.
Nic po honorze, jak pustki w komorze.
Niedostatek pokazuje, jak mało człek potrzebuje.
Nie ma chleb ości, gdy się kto przepości.
Nie ma większej nędzy, jak się żenić bez pieniędzy.
 Nie pozna brat brata, gdy na nim zła szata.
Nie urągaj cudzej biedzie, bo twoja za tobą jedzie.
Oszczędnością i pracą ludzie się bogacą.
Tak to idzie na świecie, że bogaty ubogiego gniecie.
Tak to bywa na tym świecie, że każdy o swej biedzie plecie.
Teraz i cnota nie popłaca bez złota.
Trzy dni wesela, całe życie biedy.
Ubogiemu dzieciątko, bogatemu cielątko.
Ubóstwo nie tuczy, ale wiele uczy.
Zgubił dziad torbę - nie płakał, znalazł - nie skakał.
Źle nabyte mienie nie przejdzie na trzecie pokolenie.



O gościnności

Czym chata bogata, tym rada.
Dla późnych gości pozostają kości. łac. sero venientibus ossa.
Gdyś w cudzym domu, nie zawadzaj nikomu.
Gość i ryba trzeciego dnia cuchną.
Gość przybyły na chwilę, widzi wokoło na milę.
Gość w dom, Bóg w dom.
Gość w dom pilnuj żony.
Gdzie kogo nie proszą, tam go kijem wynoszą.
Gdzie przebywasz rzadziej, tam przyjmują radziej.
Im gość rzadszy, tym milszy.
Jak gości przywita, zaraz na stole okowita.
Jakie częstowanie, takie dziękowanie.
Jak się trzy dni skończyły, ryba i gość niemiły.
Jak zwał, tak zwał, ale dał. mawiają dziady.
Kto dobrze przyjął gości, niech potem tydzień pości.
Kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi.
Kto się nie zna na grzeczności, niewart mieć u siebie gości.
Mały kieliszek nie dojdzie do kiszek.
Nie daj Boże nikomu na łasce żyć w obcym domu.
O pańskim objedzie niedaleko zajedzie.
Słodka twarz gospodyni i chrzan w miód zamieni.
Strzeż się takich do domu prosić, co lubią za próg wynosić. złodzieje i plotkarze.


 O ludzkich przywarach i cnotach.

Aniś do ludzi, ani do Boga, cóż z ciebie? tylko zawalidroga.
Bardziej człowiek to szanuje, co go więcej kosztuje.
Bardziej to czujemy, co sami cierpimy.
Bardziej to ludziom smakuje, czego prawo zakazuje.
Bez ochoty nieskore roboty.
Biada, jak zostanie pan z dziada.
Bliższa koszula ciału, niż sukmana.
Bohatera poznaje się na wojnie, mędrca w gniewie, a przyjaciela w potrzebie.
But bez pary, kawaler stary i honor żyda na nic się nie przyda.
Bywa często zwiedzionym, kto lubi być chwalonym.
Chłopska miłość: przy ludziach się łają, a bez ludzi się ściskają.
Choćby żyd był z nieba, wierzyć mu nie trzeba
Chodziłoby się jasno, jadłoby się masno, ale robić strasno.
Cnota tam za błoto, gdzie ma wagę złoto.
Co na sercu trzeźwego, to na języku u pijanego.
Cudze wady widzimy, swoje na plecach nosimy.
Cudze widzimy pod lasem, swego nie widzimy pod nosem.
Czarne oczy zdradliwe, bure fałszywe a siwe poczciwe.
Często wilcza natura, chociaż owcza skóra.
Czego chwalić nie możesz, nie gań.
Dał, darował; płakał, żałował. o skąpym.
Dla ochotnego nie ma nic trudnego.
Dziwne dzisiaj obyczaje; każdy bierze, nikt nie daje.
Gdy chcesz drugich naprawiać, przyjrzyj się wpierw sam sobie - czy do poprawienia nie ma czego w tobie.
I cnotliwy po siedemkroć, na dzień upadnie.
I dziś grzeszą, jak grzeszyli; ludzie zawsze ludźmi byli.
Jadłoby się jadło, gdyby z nieba spadło.
Jak się człowiek uprze, to się usmarka i nosa nie utrze. lud.
Jest to cnota nad cnotami, trzymać język za zębami.
Jeszcze się ten nie narodził, kto by wszystkim dogodził.
Każda liszka (sroka, myszka), swój ogonek chwali.
Każdy jarmark zły skąpemu, równie jako ubogiemu.
Każdy sobie rzepkę skrobie.
Każdy Wincenty (święty) ma swoje wykręty.
Każdy tę wiarę za najlepszą uważa, w której się wychował.
Kłamstwo przeminie, prawda nie zginie.
Kto na dwóch stołkach siada, na ziemię upada.
Kto pokłada szczęście w jadle, tego cały zaszczyt w sadle.
Kto sam ladajaki, ten myśli, że każdy taki.
Kto się raz sprzeniewierzy, temu potem nikt nie wierzy.
Kto się nie zda w domu, nie zda się i komu.
Kto się ze złym wdaje, ten się sam złym staje.
Kto słucha pod cudzymi ściany, usłyszy własne nagany.
Kto w dymie siedzi, dymem śmierdzi.
Kto wyjdzie z dziada na pana, nie ma gorszego gałgana.
Kto zbyt oszukuje, ten sobie targ psuje.
Ludzie z igły zrobią widły, a z muchy wołu.
Ludzka rzecz upaść, diabelska - w błędzie trwać.
Łakomstwo i rodzonych braci powadzi.
Łakomy dopiero po życia kresie pożytek niesie.
Mało dać wstyd, a dużo żal. Mówią skąpcy.
Małych złodziejów wieszają, a wielkim się kłaniają. (lub: wielkich wolno puszczają).
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Najprędzej zbłądzi, kto rychło sądzi.
Najlepszy sposób na dumnego, nic nie dbać o niego.
Nakarm konie i człowieka, za to cię potem oszczeka.
Na kogo przymówka, na siebie ni słówka.
Na nic największe gospodarstwo, kiedy złe szafarstwo.
Na nic tam buta, gdzie palce wychodzą z buta.
Na tym cała sztuka, kto kogo oszuka.
Nie bądź za słodkim, bo cię zjedzą; nie bądź za gorzkim, bo cię wyplują.
Nie chwaląc nie sprzedaż, nie ganiąc nie kupisz.
Nie daj, nie daruj; nie płacz, nie żałuj.
Nie daj, a nie wymawiaj; nie łaj, a nie przepraszaj.
Niedaleko zajdzie w świecie, kto nie ma giętkości w grzbiecie.
Nie dbaj o piękny strój, tylko o pożytek swój.
Nie kradnij nie cudzołóż; skądeś wziął, tam połóż.
Nikt nie kraje chleba od siebie, tylko do siebie.
Nie pragnij cudzego, nie utracisz swego.
Nie ma człowieka bez ale, nie chwal się cnotą Michale.
Nie ma większego tyrana, jak gdy chłop wyjdzie na pana.
Nie patrz na smaki, byleś napchał flaki.
Nie pożyczaj - zły obyczaj; nie oddają, jeszcze łają.
Nie spojrzy ci w oczy, kogo sumienie tłoczy.
Nie sztuka być hojnym z cudzej kieszeni.
Nie wtrącaj nosa, gdzieś nie dał grosza.
Od złego dłużnika bierz i kozę bez mleka.
Prawdziwa cnota krytyk się nie boi.
Próżna chwała u drzwi stała (nic nie robiła, tylko się chwaliła).
Przy czystym sumieniu zaśniesz smacznie i na kamieniu.
Przyzwyczajenie jest drugą naturą.
Pokusa ludzi zwodzi mieszkiem, śmieszkiem, grzeszkiem.
Ręka rękę myje, noga nogę wspiera.
Rozum w głowie, dobre zdrowie, dzielność w czynie, miłość w gminie; cóż lepszego? - niech kto powie.
Samochwała u drzwi stała, nic nie robiła, tylko się chwaliła.
Skąpiec dla drugich zbiera, sam głodem przymiera.
Skąpy a świnia to jedna rodzina.
Skąpiec zawsze w nędzy, choć ma dość pieniędzy.
Skromne życie, oszczędzanie - nie wstyd; gorsze pożyczanie.
Słówka anielskie, a uczynki diabelskie. o obłudnym.
Świerzbi język tego, kto wie co nowego.
Szafranu (lub chrzanu) nie przetrzesz, kobiety (upartej) nie przeprzesz.
Ubierz świnię w złoto, ona wlezie w błoto.
U kogo czyste sumienie, u tego jasne spojrzenie.
W oczy cudnie, poza oczy obłudnie.
Zachować co w sekrecie najtrudniej jest kobiecie.
Z muzykanta i młynarza nie będzie nigdy gospodarza.
Zniewalać trzeba do cnoty, do złego dosyć ochoty.


O nałogach

Dobrze żyje, co zarobi to przepije. o pijaku.
Dobrze jedz, dobrze pij, żeby dusza wiedziała, że w kpie nie siedziała.
Do dobrego posiedzenia trzeba picia i jedzenia.
Gdy dwaj rzekną żeś pijany, możesz iść spać bez przygany.
Gdy kto dobrze brzuch przepości, nie wybiera z chleba ości.
Gdzie dużo piją, tam się często biją.
Gorzałka jest jak złodziej, ani wiesz, jak się w ciebie wkradnie.
Ile wina w głowie, tyle prawdy w słowie.
Jak się człek przynałoży, to i w piekle nizgorzej.
Karty, kwarta, Marta - wszystko warte czarta. karty, pijaństwo i rozpusta.
Kieliszek - braciszek, kwatereczka siostra; prawa rączka przyjaciółka, co do buzi niosła.
Kto grywa w karty, ten ma łeb obdarty.
Kto ukradnie, schowa ładnie, to przepadnie.
Kto w karty często przegrywa, szczęśliwym w miłości bywa. mówią gracze.
Na frasunek dobry trunek.
Na świętego Kryspiana - każda szewczyna pijana. (Patron szewców).
Niech będzie jak chce duchowi, byle było dobrze brzuchowi. mówią żarłocy i pijacy.
Nie choć ku wodzie, nie obleją cię; nie choć do karczmy, nie obmówią cię.
Nie graj Wojtek, nie przegrasz portek.
Nie ma nic lepszego jak z rana jednego.
Nie ma wina nad węgrzyna. staropolskie.
Nie pij wina boś chudzina. biedny.
Nie ten grzeszy kto pije, ale ten, kto się upije.
Nie za to bili, że ukradł, ale za to, że źle schował.
Nie będziesz kradł, nie będziesz jadł; nie będziesz brał, nie będziesz miał. złodziejskie.
O chmielu, chmielu, czynisz głupich wielu.
Od łyczka do rzemyczka, od rzemyczka do koniczka, a nareszcie aż do stryczka.
Od wina gęsta mina, od piwa łeb się kiwa, a od wódki rozum krótki.
Od wódki częste smutki, a od wody człek zdrowy i młody.
Ogień w piecu, chleb na desce, napijwa się kumo jesce.
Osoba godna pije do dna.
Pacierz temu nie w pamięci, komu wódka we łbie kręci.
Pijany i dziecię - prawdę wyplecie.
Psa od słoniny, pijaka od flaszy kijem nie odstraszy.
Pustki w domu miewa, kto rad w karczmie bywa.
Raz tylko człowiek żyje; to jego, co użyje.
Ryby, grzyby, wieprzowina- potrzebują szklanki wina. ciężkostrawne.
Sposobność czyni złodziejem.
Stroi baba firleje, kiedy w czubek naleje.
Wieczerza hojna, noc niespokojna.
Więcej ludzi utonęło w kieliszku niż w morzu.
Wino i pieniądze rodzą różne żądze.


O pieniądzach, dochodach i wydatkach.

Alboć wezmą albo sam daj, tak kazał święty Mikołaj.
Albo graj, albo pieniądze daj.
Bez dołu grobli, bez nakładu zysku nie będzie.
Bierz, Michale, co Bóg daje - nie to Michał cobyś sam chciał.
Boli gardło, śpiewać darmo.
Bórg umarł, kredyt diabli wzięli, tylko zapłać żyje.
Choćby kucharz muchę gotował, to urwie skrzydełko dla siebie.
Co twoje, to i moje; a co mojego, tobie nic do tego.
Czas to pieniądz. Ang. times is money.
Darmo umarło, kup sobie nastało.
Dnia minionego i grosza straconego stoma końmi nie dogoni.
Dwa razy daje, kto zaraz daje; a trzy razy, kto ochotnie daje. łac. bis dat, qui cito dat.
Fortuna toczy się kołem; kto dziś górą jutro dołem.
Gdzie pieniądze mówią, tam wszystko milczy.
Grosza pilnuj, bo dukat sam się pilnuje.
Grosz do grosza, zbierze się trzosa.
Grosz okrągły, kiedy z ręki; jak do ręki, to ma sęki.
Grosz oszczędzony może uróść w miliony.
Grosz trzy razy obejrzyj, nim go raz wydasz.
I głupi wszystko za pieniądze kupi.
Jak się bawić, to się bawić, spodnie sprzedać, frak zastawić.
Kto kupuje, czego mu nie trzeba, nie będzie miał potem za co kupić chleba.
Kto ma stodołę, ma myszy; kto ma pieniądze, ten od strachu dyszy.
Kto nie szanuje grajcara, nie będzie miał talara.
Kto nie dołoży okiem, ten dołoży workiem.
Kto nie ma srebra lub miedzi, zapłaci tym, na czym siedzi.
Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje.
Kto pieniądze ma, temu duda gra.
Kto się z groszem nie liczy, tego bieda wyćwiczy.
Kupiłby wieś, ale pieniądze gdzieś.
Kurować się, budować i procesować - najdroższe rzeczy.
Lepszy grosz na ziemi w potrzebie, niż sto dukatów w niebie.
Lepszy swój grosz niż cudzy trzos.
Nic na świecie nie masz tak mocnego, żeby złoto nie zwojowało tego.
Nie zasypia w nocy śmiele, kto ma pieniędzy zbyt wiele.
Ostrożnie i wedle miary szafuj słowa i talary.
Pókim grosz miał, to mnie bratem każdy zwał.
Pamiętaj rozchodzie żyć z dochodem w zgodzie.
Kto się prawuje lub buduje, ręki z kieszeni nie wyjmuje.
Pieniądze szczęścia nie dają, ale żyć pomagają.
Pieniądz i białogłowy zawracają ludziom głowy.
Wpierw się grosz narodził, niźli dukat chodził.
W Warszawie jest taki zwyczaj, nie masz oddać, nie pożyczaj.
Za tanie pieniądze psi mięso jedzą.


O państwie i poddaństwie.

Choć głodno i chłodno, ale żyjem swobodno. Zbójeckie.
Co się wielom godzi, to w obyczaj wchodzi.
Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie.
Czego panowie nawarzą, tym się poddani poparzą.
Dawniej łotry były na krzyżach, dziś często krzyże na łotrach.
Gdzie chleb, tam ojczyzna.
Jaki pan, taki kram; jaki krój, taki strój.
Kiedy pan bogacieje, ze sługi pot się leje.
Kto źle rozkazuje, niedługo panuje.
Nie gadaj na pana w lesie, bo się i stąd do niego doniesie.
Nie kłaniam się tobie bracie, ale twojej szacie.
Od dziada do cesarza wszystko żyje z gospodarza.
Panie wójcie! Boga się bójcie.
Po złym panie gorszy nastanie.
Poznać pana po cholewach a ptaka po pierzu.
Sam błądzisz, a drugimi rządzisz.
Słuchać panu nie zawadzi, kiedy sługa dobrze radzi.
Sługa, nad którym stać trzeba, nie wart płacy ani chleba.
Służ ty panu wiernie, on ci za to pierdnie.
Służy mi, służy garnek żuru duży.
Stare ustawy a świeże potrawy - najlepsze.
Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie.
Szlachcic podlaski ma piaski, laski i karaski.
Ten pan zdaniem mojem, kto przestał na swojem.
Trzy stany pragną odmiany: słudzy pana, uczniowie nauczyciela, chłopi urzędnika.
W kościele, w karczmie, w grobie - wszyscy równi sobie.
Za króla Batorego stało się wiele dobrego.
Za króla Olbrachta wyginęła szlachta.
Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa.


O morałach ze zwierzętami i roślinami.

Bezpiecznie myszy biegają, gdy kota doma nie mają.
Ciesz się pies! ziemniaki kwitną, będziesz jeść. Lud.
Ciągnij kobyło, choć ci to nie miło.
Co dąb, to nie brzoza; co krowa, to nie koza.
Daj krowie w żłobie, i ona da tobie.
Daj kurze grzędę, to powie: "jeszcze wyżej siędę".
Dał Pan Bóg krowę, to da i trawę.
Darowanemu koniowi nie zaglądaj w zęby.
"Dlaczego rak chodzi wspak?" - Bo i jego ojciec chodził tak.
Dobra psu i mucha jak mu wleci do brzucha.
Dostaniesz mlika, jak wydoją byka.
Dozór, czystość, suche słanie za pół karmy bydłu stanie.
Dwóch lisów w jednej norze, dwóch panów w jednym dworze - nie zgodzą się.
Gdyby nie mróz na pokrzywy, byłby ten chwast zawsze żywy.
I pies nie szczeka, jak pozna człowieka.
Im dalej w las, tym więcej drzew.
I świnia burmistrza ograła, jak dobre karty dostała.
I w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu.
I zając konia zmoże, gdy mu wilk pomoże.
Ja nie krowi ogon, żebym przy jednej d*pie wisiał.
Jaka przepióreczka, taka jej córeczka.
Jak bocian przyleci, możecie wyjść na dwór dzieci.
Jak się mysz mąki naje, to się jej stęchłą zdaje.
Biada wtedy trzodzie, gdy wilcy z pasterzami w zgodzie.
Jarmark i wesele popamięta koń dwie niedziele.
Jedna jaskółka, nie przynosi wiosny.
Kapusta i flaki - dobry obiad taki.
Kapusta tłusta sama lezie w usta.
Kapusty nie przesieka, baby nie przeszczeka.
Każdy dudek ma swój czubek.
Kiedy się jaskółka zniża, deszcz się do nas zbliża.
Kiedy kwitnie bób, to największy głód; a kiedy mak, to już nie tak.
Kiedy wleziesz między wrony, musisz krakać jak i ony.
Kłos , co buja wysoko , bywa próżny.
Konia i żonę trudno dostać bez wady.
Konia poganiaj owsem a nie biczem.
Koń o święto nie prosi, tylko postu nie znosi.
Kon srokaty, żona Magda; co ma Bóg dać, to i tak da.
Kon za młodu bryka, na starość utyka.
Krowa co wiele ryczy, mało mleka daje.
Kruk krukowi oka nie wydziobie.
Kto bydłu karmy w jesieni żałuje, ten strawę dla psów na wiosnę gotuje. bo wyzdycha.
Kto konia kupuje, ten go próbuje.
Kto sieje tatarkę, ma żonę Barbarkę i krowami orze, pożal się Boże.
Kto z psami lega, z pchłami wstaje.
Lepszy wróbel w garncu, niż przepiórka w jarcu (jarem zbożu).
Lepszy wróbel w ręku, niż cietrzew na sęku.
Mędrsze cielę, niż krowa, póki cielęcia przy wymieniu głowa.
Myszy dokazują, kiej kota w domu nie czują.

Nie będzie z wilka baranina, ani z psa słonina.
Nie było nas, był las; nie będzie nas, będzie las.
Nie ciążą skrzydła ptakowi, ani ogon koniowi.
Nie daleko pada jabłko od jabłoni.
Nie dla psa kiełbasa, nie dla kota sadło. nie dla wilka jagnię, choć go bardzo pragnie.
Niedźwiedź choć głaśnie, to w krzyżach trzaśnie.
Nie igraj myszka z kotką, choćby ci była i rodzoną ciotką.
Niósł wilk razy kilka, ponieśli i wilka.
Nie pamięta wół, że cielęciem był.
Nie pamięta krowa zimy, kiedy lata doczeka.
Nie tego są ptaki, kto o nich wie, ale tego, kto ich zje.
Nie trzeba bydlęciu świątku, byle nie znało piątku.
Nie wywołuj wilka z lasu.
Pies najwięcej szczeka, kiedy kto ucieka.
Pies szczeka po lesie, wiatr szczekanie niesie.
Po tłuste cielę i do domu trafią, a chudego i na targu nie kupią.
Póty wół orze, póki może.
Powiedział pies suce: "znam się na tej sztuce".
Prosiła świnia gospodarza: przechowaj mnie do Grzegorza, a po świętym Grzegorzu, puść mnie za płot gospodarzu.
Przyjdzie koza do woza.
Psu, koniowi, strzelbie, czwartej babie szelmie - nie wierz.
Pszczółka, klacza i pszenica wyprowadza z nędzy szlachcica.
Rośnie Jaś jak cielątko, będzie wołek z niego.
Sroka zawsze pstra zostaje, w którekolwiek leci kraje.
Świergocą jaskółki, że nie dobre spółki.
Świnia nie chce długo żyć, jeno dobrze jeść i pić.
Świnia świnię poznała, niedaleko szukała.
Świnia w sadzie, prostak w radzie - niepotrzebne.
Trafi się i ślepej kurze ziarnko znaleźć.
Tyle pożytku co z byka, ani łoju, ani mlika.
Ujechawszy milę, postój z końmi chwilę; ujechawszy sześć, dajże koniom jeść.
Wilcze oczy, księży wóz, co zobaczy toby wióz. wiózł, brał.
Wilczysko się ożeniło i uszy opuściło.
Wisi kiełbasa, ale nie dla psa.
W nocy wszystkie koty czarne.
Wtedy ludzie na grzyby chodzą, jak się rodzą.
Wybrał się na dzika, zastrzelił królika.
Ze stodoły pustej nie wyleci wróbel tłusty.
Zły to ptak co własne gniazdo kala.


Inne

Będzie dobrze na świecie, gdy każdy przed swym domem zamiecie.
Chcesz świata użyć, idź do wojska służyć.
Cicha woda brzegi rwie.
Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr.
Co ciało lubi, to duszę gubi.
Co karczma, to stój; co woda, to pój. furmańskie
Co po młynie, jak w nim woda nie płynie.
Co się odwlecze, to nie uciecze.
Czego się używa, tego tez ubywa.
Dobry żart tynfa wart.
Dobrze powiedzieć głuchemu, bo nie powie drugiemu.
Fałszywy świadek dostanie w zadek. lud.
Gdańska gorzałka, toruński piernik, krakowska panna, warszawski trzewik - najleprze.
Gdyby nie ten dech, toby człowiek zdechł. tłumaczenie puszczającego wiatry.
Gdzie czworo, tam sporo; gdzie jedno, tam ledwo.
Gdzie drwa rąbią, tam drzazgi lecą.
Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść.
Głodnemu chleb na myśli.
Jakie posłanie, takie wyspanie.
Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.
Jaki wóz, taki wóz, byle tylko wiózł.
Kamień na miejscu porasta.
Kiedy się kto przepości, nie szuka w chlebie ości.
Kijem tego, kto nie pilnuje swego.
Kij ma dwa końce; bije, który chce.
Krew nie woda; rozlewać ją szkoda.
Kto mieszka blisko wody, niech się szykuje na szkody.
Kto nie ma chęci, ten się zawsze wykręci.
Kto nie wierzy, niech przemierzy.
Kto o czym często myśli, to mu się i przyśni.
Kto pożycza igły, sam jej nie ma nigdy.
Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada.
Kto pyta, ten nie błądzi.
Kto się ożeni, ten się odmieni.
Kto się pięć razy przenosi, to jakby raz zgorzał.
Kto sieje wiatr, zbiera burzę.
Kto smaruje, ten jedzie.
Kto w ul dmuchnie, temu pysk spuchnie.
Kupić nie kupić, potargować można.
Lepiej w domu kosą kosić, niż na wojnie szablę nosić.
Lepiej zaczekać, niż potem narzekać.
Lepszy Tomasz niźli Jadam (to-masz, ja-dam ).
Miej się dobrze, czego nie masz, kupże sobie.
Miło jest duszy, gdy się druga nad nią wzruszy.
Można morze przepłynąć, a na Dunajcu zginąć.
Muru głową nie przebije, a morza nikt nie wypije.
Na dwoje babka wróżyła: albo umrze, albo będzie żyła.
Naprzód się nie wyrywaj, na ostatku nie zostaj, środka się zawsze trzymaj.
rus. na pered ne wyrywajsia, na zadi ne zostajsia, sredka trimajsia.
Nie budź licha, kiedy śpi.
Nie dogonisz "wczora" cugiem, nie wyorzesz "jutra" pługiem.
Nikt nie jest prorokiem we własnej ojczyźnie.
Nikt nie odgadnie gdzie i kiedy upadnie.
Nie ma tego w świecie, co się we śnie plecie.
Nie mów " hop"!, aż przeskoczysz.
Nie nos dla tabakiery, tylko tabakiera dla nosa.
Nim słońce wzejdzie, rosa oczy wyje.
Nie obiecuj skoro, bo spełnić nieskoro.
Nie przeciągaj struny, bo urwiesz.
Nie trzeba do morza wody nosić, bo jej tam jest dosyć.
Nie wiemy co mamy , aż postradamy.
Nie wszystko złoto, co się świeci.
Nie wie, co to czas spokojny, kto nie zakosztował wojny.
Pierwsza wina darowana, druga odpuszczona a trzecia ukarana.
Póty dzban wodę nosi, póki się ucho nie urwie.
Prima aprilis! nie słuchaj, bo się omylisz.
Próżna beczka najgłośniej brzęczy.
Przygania motyka gracy, a oba jednacy.
Raczkiem gdzie nisko, powoli gdzie ślisko.
Radź się drugiego, a trzymaj się zdania swego. ros. ludej sia raj, a swoj rozum maj.
Rannego wstania, wczesnego zasiania, rychłego ożenienia nikt nie żałował.
Słowo wyrzeczone, dziedzictwo stracone, czas, który minie woda co upłynie - nigdy się nie wracają.
To wielka nowina, że Kaśka pocałowała Jaśka. nic wielkiego.
Trafiła kosa na kamień.
Trafił frant na franta i wyciął mu kuranta.
Trafił swój na swego.
Trudna zgoda z ogniem woda.
Trzeba kuć żelazo, póki gorące.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą.
Widać zwykle z twarzy, co się w sercu warzy.
Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi.
Wszystko można, byle z ostrożna. ros. Wsio możno, ale ostrożno.
Wtedy ludzie przyszłość zgadną, gdy Zielone Świątki w grudniu przypadną.
Zamienił stryjek siekierkę na kijek.
Zgubił dziad torbę nie płakał; znalazł, nie skakał. mała szkoda.
Ziarnko do ziarnka, zbierze się miarka.




dziwna ta wasza księga





Bez radości z pracy nie ma radości życia.



Ludzie winią za wszystko okoliczności. Ci, którym na tym świecie się powodzi, wstają rano i szukają takich okoliczności, jakie są im na rękę. Jeśli ich nie znajdują, sami je tworzą.



Pracując dla samych dóbr materialnych budujemy sobie więzienie. Zamykamy się samotni ze złotem rozsypującym się w palcach, które nie daje nam nic, dla czego warto byłoby żyć. Antoine de Saint-Exupéry



Klęski się zdarzają. Nikt ich nie uniknie. Dlatego czasem lepiej przegrać bitwę o swoje marzenia niż zostać pokonanym, nie wiedząc po co się walczyło.



Experience is the name everybody gives to his mistakes.



Charakter człowieka decyduje o jego przeznaczeniu. Heraklit



Niczego nie marnuj a niczego ci nie zabraknie. Eliza Rockefeller



Dobrze sformułowany problem to problem w połowie rozwiązany. Charles Kettering (GM)



Połowa zmartwień tego świata wywoływana jest przez ludzi, którzy próbują podejmować decyzje, nim zdobędą wystarczającą wiedzę, by móc te decyzje podejmować. Herbert E.Hawkes (dziekan Columbia College na Columbia University)



Brnij naprzód. Nic nie zastąpi wytrwałości. Nawet talent; świat jest pełen utalentowanych przegranych. Nawet geniusz; określenie niespełniony geniusz funkcjonuje niemal jako przysłowie. Nawet samo wykształcenie; świat jest pełen wykształconych nieudaczników. Wytrwałość i determinacja same w sobie są kluczowe.....



Mądrzy ciągle się uczą, głupcy wszystko umieją. Apolinary Despinoix



Nic nie jest tak trudne do rozpoczęcia, niebezpieczne do przeprowadzenia i nie gwarantujące powodzenia jak wprowadzanie nowego porządku rzeczy. Machiavelli



Ludzie mający charakter postępują właściwie nie dlatego, że myślą, że zmienią przez to świat, lecz dlatego, że nie godzą się na to, by świat ich zmienił.



Szukaj celu, który Cię uskrzydli, natchnie, da Ci taką prawdziwą wewnętrzną satysfakcję.



Wyjdź ze swojej strefy komfortu. Możesz wzrastać tylko, jeśli jesteś gotów czuć się dziwnie i niekomfortowo próbując czegoś zupełnie dla Ciebie nowego. Brian Tracy



Ten kto ma w życiu swoje "dlaczego", poradzi sobie z "jak". Friedrich Nietzsche



O najlepszym towarzystwie mówi się, że rozmowa z nim poucza, a milczenie kształci. Johann Wolfgang Goethe



Doświadczenie to coś, co dostajesz kiedy nie dostajesz tego, co chcesz. Dan Stanford





Sukces - złote myśli, cytaty, aforyzmy, sentencje



Sukces w sprzedaży nie zależy od tych, których ty znasz. Ważne jest, kto chce poznać ciebie. Dale Carnegie



Success is a lousy teacher. It seduces smart people into thinking they can't lose. Bill Gates



It's kind of fun to do the impossible. Walt Disney



Moja recepta na życie jest prosta: Trochę pracy, trochę psychologii i do tego wiele optymizmu. Zino Davidoff, twórca firmy Davidoff



Sukces przychodzi jedynie do tych którzy działają, podczas gdy pozostali oczekują jego nadejścia.



Zwyciężają ci, co najwięcej mają odwagi dla siebie i od siebie żądać.



Pamiętaj, że błyskawiczny sukces wymaga zazwyczaj piętnastu lat przygotowań / Remember that overnight success usually takes about fifteen years.



Klucz do sukcesu, to nie informacje. To inni ludzie.



Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna. Liczy się tylko odwaga.



Sukces w biznesie jest jak jazda na rowerze. Albo jedziesz naprzód, albo upadasz.



Wiedza na temat tego, gdzie znaleźć informacje i jak je wykorzystać - to sekret sukcesu. Albert Einstein



Przygotowanie jest najważniejszym kluczem do sukcesu. Henry Ford



Zwycięzcy i ludzie sukcesu problemy traktują jako wyzwanie i szansę do własnego rozwoju i pomocy sobie i innym.



Najlepszą receptą na osiągnięcie powodzenia jest ekspansywność. John Davison Rockefeller



Różnica między niemożliwym a możliwym leży w ludzkiej determinacji.




"Im więcej potu na treningu, tym mniej krwi w boju." Howard E. Wasdin
Im łatwiej przyjdzie ci pogodzenie się z porażkami jako nieodłącznymi elementami postępu, tym skuteczniej będziesz potrafił je spożytkować" Bob Bowman




Zjawisko w papilotach budzi Tadeusza - Za późne postrzeżenie omyłki - Karczma - Emisariusz - Zręczne użycie tabakiery zwraca dyskusję na właściwą drogę - Matecznik - Niedźwiedź- Niebezpieczeństwo Tadeusza i Hrabiego - Trzy strzały - Spór Sagalasówki z Sanguszkówką, rozstrzygniony na stronę jednorurki Horeszkowskiej - Bigos - Wojskiego powieść o pojedynku Dowejki z Domejką, przerwana szczuciem kota - Koniec powieści o Dowejce i Domejce. 

Rówienniki litewskich wielkich kniaziów, drzewa

Białowieży, Świtezi, Ponar, Kuszelewa!

Których cień spadał niegdyś na koronne głowy

Groźnego Witenesa, wielkiego Mindowy

I Giedymina, kiedy na Ponarskiej górze,

Przy ognisku myśliwskiem, na niedźwiedziej skórze

Leżał, słuchając pieśni mądrego Lizdejki,

A Wiliji widokiem i szumem Wilejki

Ukołysany, marzył o wilku żelaznym;

I zbudzony, za bogów rozkazem wyraźnym

Zbudował miasto Wilno, które w lasach siedzi

Jak wilk pośrodku żubrów, dzików i niedźwiedzi.

Z tego to miasta Wilna, jak z rzymskiej wilczycy,

Wyszedł Kiejstut i Olgierd, i Olgierdowicy,

Równie myśliwi wielcy jak sławni rycerze,

Czyli wroga ścigali, czyli dzikie wierze.

Sen myśliwski nam odkrył tajnie przyszłych czasów,

Że Litwie trzeba zawsze żelaza i lasów.

 

Knieje! do was ostatni przyjeżdżał na łowy,

Ostatni król, co nosił kołpak Witoldowy,

Ostatni z Jagiellonów wojownik szczęśliwy

I ostatni na Litwie monarcha myśliwy.

Drzewa moje ojczyste! jeśli Niebo zdarzy,

Bym wrócił was oglądać, przyjaciele starzy,

Czyli was znajdę jeszcze? czy dotąd żyjecie?

Wy, koło których niegdyś pełzałem jak dziecię...

Czy żyje wielki Baublis, w którego ogromie

Wiekami wydrążonym, jakby w dobrym domie,

Dwunastu ludzi mogło wieczerzać za stołem?

Czy kwitnie gaj Mendoga pod farnym kościołem?

I tam na Ukrainie, czy się dotąd wznosi

Przed Hołowińskich domem, nad brzegami Rosi,

Lipa tak rozrośniona, że pod jej cieniami

Stu młodzieńców, sto panien szło w taniec parami?

 

Pomniki nasze! ileż co rok was pożera

Kupiecka lub rządowa, moskiewska siekiera!

Nie zostawia przytułku ni leśnym śpiewakom,

Ni wieszczom, którym cień wasz tak miły jak ptakom.

Wszak lipa czarnolaska, na głos Jana czuła,

Tyle rymów natchnęła! Wszak ów dąb gaduła

Kozackiemu wieszczowi tyle cudów śpiewa!

 

Ja ileż wam winienem, o domowe drzewa!

Błahy strzelec, uchodząc szyderstw towarzyszy

Za chybioną zwierzynę, ileż w waszej ciszy

Upolowałem dumań, gdy w dzikim ostępie

Zapomniawszy o łowach usiadłem na kępie,

A koło mnie srebrzył się tu mech siwobrody,

Zlany granatem czarnej zgniecionej jagody,

A tam się czerwieniły wrzosiste pagórki,

Strojne w brusznice jakby w koralów paciorki.

Wokoło była ciemność; gałęzie u góry

Wisiały jak zielone, gęste, niskie chmury;

Wicher kędyś nad sklepem szalał nieruchomym,

Jękiem, szumami, wyciem, łoskotami, gromem:

Dziwny, odurzający hałas! Mnie się zdało,

Że tam nad głową morze wiszące szalało.

 

Na dole jak ruiny miast: tu wywrot dębu

Wysterka z ziemi na kształt ogromnego zrębu;

Na nim oparte, jak ścian i kolumn obłamy:

Tam gałęziste kłody, tu wpół zgniłe tramy,

Ogrodzone parkanem traw. W środek tarasu

Zajrzeć straszno, tam siedzą gospodarze lasu:

Dziki, niedźwiedzie, wilki; u wrót leżą kości

Na pół zgryzione jakichś nieostrożnych gości.

Czasem wymkną się w górę przez trawy zielenie,

Jakby dwa wodotryski, dwa rogi jelenie

I mignie między drzewa źwierz żółtawym pasem,

Jak promień, kiedy wpadłszy gaśnie między lasem.

 

I znowu cichość w dole. Dzięcioł na jedlinie

Stuka z lekka i dalej odlatuje, ginie,

Schował się, ale dziobem nie przestaje pukać,

Jak dziecko, gdy schowane woła, by go szukać.

Bliżej siedzi wiewiórka, orzech w łapkach trzyma,

Gryzie go; zawiesiła kitkę nad oczyma,

Jak pióro nad szyszakiem u kirasyjera;

Chociaż tak osłoniona, dokoła spoziera;

Dostrzegłszy gościa, skacze gajów tanecznica

Z drzew na drzewa, miga się jako błyskawica;

Na koniec w niewidzialny otwór pnia przepada,

Jak wracająca w drzewo rodzime dryjada.

Znowu cicho.

 

Wtem gałąź wstrząsała się trącona

I pomiędzy jarzębin rozsunione grona

Kraśniejsze od jarzębin zajaśniały lica:

To jagód lub orzechów zbieraczka, dziewica;

W krobeczce z prostej kory podaje zebrane

Bruśnice świeże jako jej usta rumiane;

Obok młodzieniec idzie, leszczynę nagina,

Chwyta w lot migające orzechy dziewczyna.

 

Wtem usłyszeli odgłos rogów i psów granie:

Zgadują, że się ku nim zbliża polowanie,

I pomiędzy gałęzi gęstwę, pełni trwogi,

Zniknęli nagle z oczu jako leśne bogi.

 

W Soplicowie ruch wielki; lecz ni psów hałasy,

Ani rżące rumaki, skrzypiące kolasy,

Ni odgłos trąb dających hasło polowania

Nie mogły Tadeusza wyciągnąć z posłania;

Ubrany padłszy w łóżko, spał jak bobak w norze.

Nikt z młodzieży nie myślił szukać go po dworze;

Każdy sobą zajęty śpieszył, gdzie kazano;

O towarzyszu sennym całkiem zapomniano.

 

On chrapał. Słońce w otwór, co śród okiennicy

Wyrżnięty był w kształt serca, wpadło do ciemnicy

Słupem ognistym, prosto sennemu na czoło;

On jeszcze chciał zadrzemać i kręcił się wkoło,

Chroniąc się blasku: nagle usłyszał stuknienie,

Przebudził się; wesołe było przebudzenie.

Czuł się rzeźwym jak ptaszek, z lekkością oddychał,

Czuł się szczęśliwym, sam się do siebie uśmiechał:

Myśląc o wszystkiem, co mu wczora się zdarzyło,

Rumienił się i wzdychał, i serce mu biło.

 

Spojrzał w okno, o dziwy! w promieni przezroczu,

W owem sercu, błyszczało dwoje jasnych oczu,

Szeroko otworzonych, jak zwykle wejrzenie,

Kiedy z jasności dziennej przedziera się w cienie;

Ujrzał i małą rączkę, niby wachlarz z boku

Nadstawioną ku słońcu dla ochrony wzroku;

Palce drobne, zwrócone na światło różowe,

Czerwieniły się na wskroś jakby rubinowe;

Usta widział ciekawe, roztulone nieco,

I ząbki, co jak perły śród koralów świecą,

I lica, choć od słońca zasłaniane dłonią

Różową, same całe jak róże się płonią.

 

Tadeusz spał pod oknem; sam ukryty w cieniu,

Leżąc na wznak, cudnemu dziwił się zjawieniu

I miał je tuż nad sobą, ledwie nie na twarzy;

Nie wiedział, czy to jawa, czyli mu się marzy

Jedna z tych miłych, jasnych twarzyczek dziecinnych,

Które pomnim widziane we śnie lat niewinnych.

Twarzyczka schyliła się - ujrzał, drżąc z bojaźni

I radości, niestety! ujrzał najwyraźniej,

Przypomniał, poznał włos ów krótki, jasnozłoty,

W drobne, jako śnieg białe, zwity papiloty

Niby srebrzyste strączki, co od słońca blasku

Świeciły jak korona na świętych obrazku.

 

Zerwał się; i widzenie zaraz uleciało

Przestraszone łoskotem; czekał, nie wracało!

Tylko usłyszał znowu trzykrotne stukanie

I słowa: "Niech Pan wstaje, czas na polowanie,

Pan zaspał". Skoczył z łóżka i obu rękami

Pchnął okiennicę, że aż trzasła zawiasami

I rozwarłszy się w obie uderzyła ściany;

Wyskoczył, patrzył wkoło zdumiony, zmieszany,

Nic nie widział, nie dostrzegł niczyjego śladu.

Niedaleko od okna był parkan od sadu,

Na nim chmielowe liście i kwieciste wieńce

Chwiały się; czy je lekkie potrąciły ręce?

Czy wiatr ruszył? Tadeusz długo patrzył na nie,

Nie śmiał iść w ogród; tylko wsparł się na parkanie,

Oczy podniosł i z palcem do ust przyciśnionym

Kazał sam sobie milczeć, by słowem kwapioném

Nie rozerwał myślenia; potem w czoło stukał,

Niby do wspomnień dawnych, uśpionych w niem, pukał,

Na koniec, gryząc palce, do krwi się zadrasnął

I na cały głos: "Dobrze, dobrze mi tak!" wrzasnął.

 

We dworze, gdzie przed chwilą tyle było krzyku,

Teraz pusto i głucho jak na mogilniku:

Wszyscy ruszyli w pole; Tadeusz nadstawił

Uszu i ręce do nich jak trąbki przyprawił,

Słuchał, aż mu wiatr przyniósł, wiejący od puszczy,

Odgłosy trąb i wrzaski polującej tłuszczy.

 

Koń Tadeusza w stajni czekał osiodłany,

Wziął więc flintę, skoczył nań i jak opętany

Pędził ku karczmom, które stały przy kaplicy,

Kędy mieli się rankiem zebrać obławnicy.

 

Dwie chyliły się karczmy po dwóch stronach drogi,

Oknami wzajem sobie grożąc jako wrogi;

Stara należy z prawa do zamku dziedzica,

Nową na złość zamkowi postawił Soplica.

W tamtej, jak w swym dziedzictwie, rej wodził Gerwazy,

W tej najwyższe za stołem brał miejsce Protazy.

 

Nowa karczma nie była ciekawa z pozoru.

Stara wedle dawnego zbudowana wzoru,

Który był wymyślony od tyryjskich cieśli,

A potem go Żydowie po świecie roznieśli:

Rodzaj architektury obcym budowniczym

Wcale nie znany; my go od Żydów dziedziczmy.

 

Karczma z przodu jak korab, z tyłu jak świątynia:

Korab, istna Noego czworogranna skrzynia,

Znany dziś pod prostackiem nazwiskiem stodoły;

Tam różne są zwierzęta: konie, krowy, woły,

Kozy brodate; w górze zaś ptastwa gromady

I płazów choć po parze, są też i owady.

Część tylnia, na kształt dziwnej świątyni stawiona,

Przypomina z pozoru ów gmach Salomona,

Który pierwsi ćwiczeni w budowań rzemiośle

Hiramscy na Syjonie wystawili cieśle.

Żydzi go naśladują dotąd we swych szkołach,

A szkoł rysunek widny w karczmach i stodołach.

Dach z dranic i ze słomy, śpiczasty, zadarty,

Pogięty jako kołpak żydowski podarty.

Ze szczytu wytryskają krużganku krawędzie,

Oparte na drewnianym licznych kolumn rzędzie;

Kolumny, co jak wielkie architektów dziwo,

Trwałe, chociaż wpół zgniłe i stawione krzywo

Jako w wieży pizańskiej, nie podług modelów

Greckich, bo są bez podstaw i bez kapitelów.

Nad kolumnami biega wpółokrągłe łuki,

Także z drzewa, gotyckiej naśladowstwo sztuki.

Z wierzchu ozdoby sztuczne, nie rylcem, nie dłutem,

Ale zręcznie ciesielskim wyrzezane sklutem,

Krzywe jak szabasowych ramiona świeczników;

Na końcu wiszą gałki, cóś na kształt guzików,

Które Żydzi modląc się na łbach zawieszają

I które po swojemu "cyces" nazywają.

Słowem, z daleka karczma chwiejąca się, krzywa,

Podobna jest do Żyda, gdy się modląc kiwa:

Dach jak czapka, jak broda strzecha roztrzęsiona.

Ściany dymne i brudne jak czarna opona,

A z przodu rzeźba sterczy jak cyces na czole.

 

W środku karczmy jest podział jak w żydowskiej szkole:

Jedna część, pełna izbic ciasnych i podłużnych,

Służy dla dam wyłącznie i panów podróżnych;

W drugiej ogromna sala. Koło każdej ściany

Ciągnie się wielonożny stół, wąski, drewniany,

Przy nim stołki, choć niższe, podobne do stoła

Jako dzieci do ojca.

 

Na stołkach dokoła

Siedziały chłopy, chłopki, tudzież szlachta drobna,

Wszyscy rzędem; ekonom sam siedział z osobna.

Po rannej mszy z kaplicy, że była niedziela,

Zabawić się i wypić przyszli do Jankiela.

Przy każdym już szumiała siwą wódką czarka,

Ponad wszystkimi z butlą biegała szynkarka.

W środku arendarz Jankiel, w długim aż do ziemi

Szarafanie, zapiętym haftkami srebrnemi,

Rękę jedną za czarny pas jedwabny wsadził,

Drugą poważnie sobie siwą brodę gładził;

Rzucając wkoło okiem, rozkazy wydawał,

Witał wchodzących gości, przy siedzących stawał

Zagajając rozmowę, kłótliwych zagadzał,

Lecz nie służył nikomu, tylko się przechadzał.

Żyd stary i powszechnie znany z poczciwości,

Od lat wielu dzierżawił karczmę, a nikt z włości,

Nikt ze szlachty nie zaniósł nań skargi do dworu;

O cóż skarżyć? Miał trunki dobre do wyboru,

Rachował się ostrożnie, lecz bez oszukaństwa,

Ochoty nie zabraniał, nie cierpiał pijaństwa,

Zabaw wielki miłośnik: u niego wesele

I chrzciny obchodzono; on w każdą niedzielę

Kazał do siebie ze wsi przychodzić muzyce,

Przy której i basetla była, i kozice.

 

Muzykę znał, sam słynął muzycznym talentem;

Z cymbałami, narodu swego instrumentem,

Chadzał niegdyś po dworach i graniem zdumiewał,

I pieśniami, bo biegle i uczenie śpiewał.

Chociaż Żyd, dosyć czystą miał polską wymowę,

Szczególniej zaś polubił pieśni narodowe;

Przywoził mnóstwo z każdej za Niemen wyprawy

Kołomyjek z Halicza, mazurów z Warszawy;

Wieść, nie wiem czyli pewna, w całej okolicy

Głosiła, że on pierwszy przywiózł z zagranicy

I upowszechnił wówczas w tamecznym powiecie

Ową piosenkę, sławną dziś na całym świecie,

A którą po raz pierwszy na ziemi Auzonów

Wygrały Włochom polskie trąby legijonów.

Talent spiewania bardzo na Litwie popłaca,

Jedna miłość u ludzi, wsławia i wzbogaca:

Jankiel zrobił majątek; syt zysków i chwały,

Zawiesił dźwięcznostronne na scianie cymbały;

Osiadłszy z dziećmi w karczmie, zatrudniał się szynkiem,

Przy tem w pobliskiem mieście był też podrabinkiem,

A zawsze miłym wszędzie gościem i domowym

Doradcą; znał się dobrze na handlu zbożowym,

Na wicinnym: potrzebna jest znajomość taka

Na wsi. - Miał także sławę dobrego Polaka.

 

On pierwszy zgodził kłótnie, często nawet krwawe,

Między dwiema karczmami: obie wziął w dzierżawę;

Szanowali go równie i starzy stronnicy

Horeszkowscy, i słudzy sędziego Soplicy.

On sam powagę umiał utrzymać nad groźnym

Klucznikiem horeszkowskim i kłotliwym Woźnym;

Przed Jankielem tłumili dawne swe urazy:

Gerwazy groźny ręką, językiem Protazy.

 

Gerwazego nie było; ruszył na obławę,

Nie chcąc, aby tak ważną i trudną wyprawę

Odbył sam Hrabia, młody i niedoświadczony;

Poszedł więc z nim dla rady tudzież dla obrony.

 

Dziś miejsce Gerwazego, najdalsze od progu,

Między dwiema ławami, w samym karczmy rogu,

Zwane p o k u c i e m, kwestarz ksiądz Robak zajmował;

Jankiel go tam posadził; widać, że szanował

Wysoko Bernardyna, bo skoro dostrzegał

Ubytek w jego szklance, natychmiast podbiegał

I rozkazał dolewać lipcowego miodu.

Słychać, że z Bernardynem znali się za młodu

Kędyś tam w cudzych krajach. Robak często chadzał

Nocą do karczmy, tajnie z Żydem się naradzał

O ważnych rzeczach; słychać było, że towary

Ksiądz przemycał, lecz potwarz ta niegodna wiary.

 

Robak wsparty na stole wpółgłośno rozprawiał,

Tłum szlachty go otaczał i uszy nadstawiał,

I nosy ku księdzowskiej chylił tabakierze;

Brano z niej i kichała szlachta jak możdzerze.

 

"Reverendissime - rzekł kichnąwszy Skołuba -

To mi tabaka, co to idzie aż do czuba;

Od czasu jak nos dźwigam (tu głasnął nos długi),

Takiej nie zażywałem (tu kichnął raz drugi);

Prawdziwa bernardynka, pewnie z Kowna rodem,

Miasta sławnego w świecie tabaką i miodem.

Byłem tam lat już..." Robak przerwał mu: "Na zdrowie

Wszystkim Waszmościom, moi Mościwi Panowie!

Co się tabaki tyczy, hem, ona pochodzi

Z dalszej strony, niż myśli Skołuba dobrodziéj;

Pochodzi z Jasnej Góry; księża paulinowie

Tabakę taką robią w mieście Częstochowie,

Kędy jest obraz tylu cudami wsławiony

Bogarodzicy Panny, Królowej Korony

Polskiej; zowią ją dotąd i Księżną Litewską!

Koronęć jeszcze dotąd piastuje królewską,

Lecz na Litewskiem Księstwie teraz syzma siedzi!"

"Z Częstochowy? - rzekł Wilbik. - Byłem tam w spowiedzi,

Kiedym na odpust chodził lat temu trzydzieście;

Czy to prawda, że Francuz gości teraz w mieście,

Że chce kościoł rozwalać i skarbiec zabierze,

Bo to wszystko w Litewskim stoi Kuryjerze?"

"Nieprawda - rzekł Bernardyn - nie! Pan Najjaśniejszy,

Napoleon, katolik jest najprzykładniejszy;

Wszak go papież namaścił, żyją z sobą w zgodzie

I nawracają ludzi w francuskim narodzie,

Który się trochę popsuł; prawda, z Częstochowy

Oddano wiele srebra na skarb narodowy

Dla Ojczyzny, dla Polski; sam Pan Bóg tak każe.

Skarbcem Ojczyzny zawsze są Jego ołtarze;

Wszakże w Warszawskiem Księstwie mamy sto tysięcy

Wojska polskiego, może wkrótce będzie więcéj,

A któż wojsko opłaci? Czy nie wy, Litwini?

Wy tylko grosz dajecie do moskiewskiej skrzyni".

"Kat by dał! - krzyknął Wilbik - gwałtem od nas biorą".

"Oj, Dobrodzieju!" - chłopek ozwał się z pokorą,

Pokłoniwszy się księdzu i skrobiąc się w głowę -

Już to szlachcie, to jeszcze bieda przez połowę,

Lecz nas drą jak na łyka". - "Cham! - Skołuba krzyknął. -

Głupi, tobieć to lepiej, tyś, chłopie, przywyknął

Jak węgórz do odarcia; lecz nam u r o d z o n y m,

Nam wielmożnym, do złotych swobód wzwyczajonym!

Ach, bracia! Wszak to dawniej szlachcic na zagrodzie...

("Tak, tak! - krzyknęli wszyscy - rowny wojewodzie!")

Dziś nam szlachectwa przeczą, każą nam drabować

Papiery i szlachectwa papierem probować".

"Jeszcze Waszeci mniejsza - zawołał Juraha. -

Waszeć z pradziadów chłopów uszlachcony szlacha;

Ale ja, z kniaziów! pytać u mnie o patenta,

Kiedym został szlachcicem? Sam Bóg to pamięta!

Niechaj Moskal w las idzie pytać się dębiny,

Kto jej dał patent rosnąć nad wszystkie krzewiny".

"Kniaziu! - rzekł Żagiel - świeć Waść baki lada komu,

Tu znajdziesz pono mitry i w niejednym domu".

"Waść ma krzyż w herbie - wołał Podhajski - to skryta

Aluzyja, że w rodzie bywał neofita.

"Fałsz! - przerwał Birbasz. -

Przecież ja z tatarskich hrabiów

Pochodzę, a mam krzyże nad herbem Korabiów".

"Poraj - krzyknął Mickiewicz - z mitrą w polu złotem,

Herb książęcy; Stryjkowski gęsto pisze o tem".

 

Zaczem wielkie powstały w całej karczmie szmery;

Ksiądz Bernardyn uciekł się do swej tabakiery,

W kolej częstował mówców; gwar zaraz ucichnął,

Każdy zażył przez grzeczność i kilkakroć kichnął;

Bernardyn korzystając z przerwy mówił dalej:

 

"Oj, wielcy ludzie od tej tabaki kichali!

Czy uwierzycie Państwo, że z tej tabakiery

Pan jenerał Dąbrowski zażył razy cztery?"

"Dąbrowski?" - zawołali. - "Tak, tak, on jenerał;

Byłem w obozie, gdy on Gdańsk Niemcom odbierał;

Miał coś pisać; bojąc się, ażeby nie zasnął,

Zażył, kichnął, dwakroć mię po ramieniu klasnął:

<
Obaczymy się w Litwie, może nim rok minie;

Powiedz Litwinom, niech mnie czekają z tabaką

Częstochowską, nie biorę innej, tylko taką>>".

 

Mowa księdza wzbudziła takie zadziwienie,

Taką radość, że całe huczne zgromadzenie

Milczało chwilę; potem na pół ciche słowa

Powtarzano: "Tabaka z Polski? Częstochowa?

Dąbrowski? z ziemi włoskiej?" Aż na koniec razem,

Jakby myśl z myślą, wyraz sam zbiegł się z wyrazem,

Wszyscy jedynogłośnie, jak na dane hasło,

Krzyknęli: "Dąbrowskiego!" Wszystko razem wrzasło,

Wszystko się uścisnęło: chłop z tatarskim hrabią,

Mitra z Krzyżem, Poraje z Gryfem i z Korabią;

Zapomnieli wszystkiego, nawet Bernardyna,

Tylko śpiewali krzycząc: "Wódki, miodu, wina!"

 

Długo się przysłuchiwał ksiądz Robak piosence,

Na koniec chciał ją przerwać; wziął w obiedwie ręce

Tabakierkę, kichaniem melodyję zmieszał

I nim się nastroili, tak mówić pośpieszał:

"Chwalicie mą tabakę, Mości Dobrodzieje,

Obaczcież, co się wewnątrz tabakierki dzieje".

Tu, wycierając chustką zabrudzone denko,

Pokazał malowaną armiją, malenką

Jak rój much; w środku jeden człowiek na rumaku,

Wielki jako chrząszcz, siedział, pewnie wódz orszaku;

Spinał konia, jak gdyby chciał skakać w niebiosa,

Jednę rękę na cuglach, drugą miał u nosa.

"Przypatrzcie się - rzekł Robak - tej groźnej postawie;

Zgadnijcie, czyja? - Wszyscy patrzyli ciekawie.-

Wielki to człowiek, cesarz, ale nie Moskali,

Ich carowie tabaki nigdy nie bierali".

"Wielki człowiek - zawołał Cydzik - a w kapocie?

Ja myśliłem, że wielcy ludzie chodzą w złocie,

Bo u Moskalów lada jenerał, Mospanie,

To tak świeci się w złocie jak szczupak w szafranie".

"Ba - przerwał Rymsza - przecież widziałem za młodu

Kościuszkę, Naczelnika naszego narodu:

Wielki człowiek! A chodził w krakowskiej sukmanie,

To jest czamarce". - "W jakiej czamarce, Mospanie? -

Odparł Wilbik. - To przecież zwano taratatką".

"Ale tamta z fręzlami, ta jest całkiem gładką" -

Krzyknął Mickiewicz. Zatem wszczynały się swary

O różnych taratatki kształtach i czamary.

 

Przemyślny Robak, widząc, że się tak rozpryska

Rozmowa, jął ją znowu zbierać do ogniska,

Do swojej tabakiery; częstował, kichali,

Życzyli sobie zdrowia, on rzecz ciągnął daléj:

"Gdy cesarz Napoleon w potyczce zażywa

Raz po raz, to znak pewny, że bitwę wygrywa;

Na przykład pod Austerlic: Francuzi tak stali

Z armatami, a na nich biegła ćma Moskali;

Cesarz patrzył i milczał. Co Francuzi strzelą,

To Moskale półkami jak trawa się ścielą.

Półk za półkiem cwałował i spadał z kulbaki;

Co półk spadnie, to Cesarz zażyje tabaki;

Aż w końcu Aleksander, ze swoim braciszkiem

Konstantym i z niemieckim cesarzem Franciszkiem,

W nogi z pola; więc Cesarz, widząc, że po walce,

Spojrzał na nich, zaśmiał się i otrząsnął palce.

Otóż, jeśli kto z Panów, coście tu przytomni,

Będzie w wojsku Cesarza, niech to sobie wspomni".

 

« Ach! - zawołał Skołuba. - Mój Księże Kwestarzu!

Kiedyż to będzie! Wszak to ile w kalendarzu

Jest świąt, na każde święto Francuzów nam wróżą!

Wygląda człek, wygląda, aż się oczy mrużą,

A Moskal jak nas trzymał, tak trzyma za szyję.

Pono nim słońce wnidzie, rosa oczy wyje".

 

"Mospanie - rzekł Bernardyn - babska rzecz narzekać,

A żydowska rzecz ręce założywszy czekać,

Nim kto w karczmę zajedzie i do drzwi zapuka.

Z Napoleonem pobić Moskalów nie sztuka.

Jużci on Szwabom skórę trzy razy wymłócił,

Brzydkie Prusactwo zdeptał. Anglików wyrzucił

Het za morze, Moskalom zapewne wygodzi;

Ale co stąd wyniknie, wie Asan Dobrodziéj?

Oto szlachta litewska wtenczas na koń wsiędzie

I szable weźmie, kiedy bić się z kim nie będzie;

Napoleon, sam wszystkich pobiwszy, nareszcie

Powie: <>

Więc nie dość gościa czekać, nie dość i zaprosić,

Trzeba czeladkę zebrać i stoły pownosić,

A przed ucztą potrzeba dom oczyścić z śmieci;

Oczyścić dom, powtarzam, oczyścić dom, dzieci!"

 

Nastąpiło milczenie, potem głosy w tłumie:

"Jakże to dom oczyścić? Jak to Ksiądz rozumie?

Jużci my wszystko zrobim, na wszystko gotowi,

Tylko niech Ksiądz Dobrodziej jaśniej się wysłowi".

 

Ksiądz poglądał za okno, przerwawszy rozmowę;

Ujrzał coś ciekawego, z okna wytknął głowę,

Po chwili rzekł powstając: "Dziś czasu nie mamy,

Potem o tem obszerniej z sobą pogadamy;

Jutro będę dla sprawy w powiatowem mieście

I do Waszmościów z drogi zajadę po kweście".

 

"Niech też do Niehrymowa Ksiądz na nocleg zdąży -

Rzekł Ekonom - rad będzie Księdzu pan Chorąży;

Wszakże na Litwie stare powiada przysłowie:

Szczęśliwy człowiek, jako kwestarz w Niehrymowie!"

"I do nas - rzekł Zubkowski - wstąp, jeżeli łaska;

Znajdzie się tam półsztuczek płótna, masła faska,

Baran lub krówka; wspomnij, Księże, na te słowa:

Szczęśliwy człowiek, trafił jak ksiądz do Zubkowa".

« I do nas" - rzekł Skołuba. - "Do nas" - Terajewicz,

« Żaden bernardyn głodny nie wyszedł z Pucewicz".

Tak cała szlachta prośbą i obietnicami

Przeprowadzała księdza; on już był za drzwiami.

 

On już pierwej przez okno ujrzał Tadeusza,

Który leciał gościńcem w cwał, bez kapelusza,

Z głową schyloną, bladem, posępnem obliczem,

A konia ustawicznie bodł i kropił biczem.

Ten widok bardzo księdza Bernardyna zmieszał,

Więc za młodzieńcem kroki szybkiemi pośpieszał

Do wielkiej puszczy, która, jako oko sięga,

Czerniła się na całym brzegu widnokręga.

 

Któż zbadał puszcz litewskich przepastne krainy

Aż do samego środka, do jądra gęstwiny?

Rybak ledwie u brzegów nawiedza dno morza;

Myśliwiec krąży koło puszcz litewskich łoża,

Zna je ledwie po wierzchu, ich postać, ich lice,

Lecz obce mu ich wnętrzne serca tajemnice;

Wieść tylko albo bajka wie, co się w nich dzieje.

Bo gdybyś przeszedł bory i podszyte knieje,

Trafisz w głębi na wielki wał pniów, kłod, korzeni,

Obronny trzęsawicą, tysiącem strumieni

I siecią zielsk zarosłych, i kopcami mrowisk,

Gniazdami os, szerszeniów, kłębami wężowisk.

 

Gdybyś i te zapory zmógł nadludzkiem męstwem,

Dalej spotkać się z większem masz niebezpieczeństwem:

Dalej co krok czyhają, niby wilcze doły,

Małe jeziorka trawą zarosłe na poły,

Tak głębokie, że ludzie dna ich nie dośledzą

(Wielkie jest podobieństwo, że diabły tam siedzą).

Woda tych studni sklni się, plamista rdzą krwawą.

A z wnętrza ciągle dymi, zionąc woń plugawą,

Od której drzewa wkoło tracą liść i korę;

Łyse, skarłowaciałe, robaczliwe, chore,

Pochyliwszy konary mchem kołtunowate

I pnie garbiąc brzydkiemi grzybami brodate,

Siedzą wokoło wody jak czarownic kupa

Grzejąca się nad kotłem, w którym warzą trupa.

 

Za temi jeziorkami już nie tylko krokiem,

Ale daremnie nawet zapuszczać się okiem,

Bo tam już wszystko mglistym zakryte obłokiem,

Co się wiecznie ze trzęskich oparzelisk wznosi.

A za tą mgłą na koniec (jak wieść gminna głosi)

Ciągnie się bardzo piękna, żyzna okolica:

Główna królestwa zwierząt i roślin stolica.

W niej są złożone wszystkich drzew i ziół nasiona,

Z których się rozrastają na świat ich plemiona;

W niej, jak w arce Noego, z wszelkich zwierząt rodu

Jedna przynajmniej para chowa się dla płodu.

W samym środku (jak słychać) mają swoje dwory:

Dawny Tur, Żubr i Niedźwiedź, puszcz imperatory.

Około nich na drzewach gnieździ się Ryś bystry

I żarłoczny Rosomak, jak czujne ministry;

Dalej zaś, jak podwładni szlachetni wasale,

Mieszkają Dziki, Wilki i Łosie rogale.

Nad głowami Sokoły i Orłowie dzicy,

Żyjący z pańskich stołów dworscy zausznicy.

Te pary zwierząt głowne i patryjarchalne,

Ukryte w jądrze puszczy, światu niewidzialne,

Dzieci swe ślą dla osad za granicę lasu,

A sami we stolicy używają wczasu;

Nie giną nigdy bronią sieczną ani palną,

Lecz starzy umierają śmiercią naturalną.

Mają też i swój smętarz, kędy bliscy śmierci,

Ptaki składają pióra, czworonogi sierci.

Niedźwiedź, gdy zjadłszy zęby, strawy nie przeżuwa,

Jeleń zgrzybiały, gdy już ledwie nogi suwa,

Zając sędziwy, gdy mu już krew w żyłach krzepnie,

Kruk, gdy już posiwieje, sokoł, gdy oślepnie,

Orzeł, gdy mu dziób stary tak się w kabłąk skrzywi,

Że zamknięty na wieki już gardła nie żywi,

Idą na smętarz. Nawet mniejszy zwierz, raniony

Lub chory, bieży umrzeć w swe ojczyste strony.

Stąd to w miejscach dostępnych, kędy człowiek gości,

Nie znajdują się nigdy martwych zwierząt kości.

 

Słychać, że tam w stolicy, między zwierzętami

Dobre są obyczaje, bo rządzą się sami;

Jeszcze cywilizacją ludzką nie popsuci,

Nie znają praw własności, która świat nasz kłóci,

Nie znają pojedynków ni wojennej sztuki.

Jak ojce żyły w raju, tak dziś żyją wnuki,

Dzikie i swojskie razem, w miłości i zgodzie,

Nigdy jeden drugiego nie kąsa ni bodzie.

 

Nawet gdyby tam człowiek wpadł, chociaż niezbrojny,

Toby środkiem bestyi przechodził spokojny;

One by nań patrzyły tym wzrokiem zdziwienia,

Jakim w owym ostatnim, szóstym dniu stworzenia

Ojce ich pierwsze, co się w ogrójcu gnieździły,

Patrzyły na Adama, nim się z nim skłóciły.

Szczęściem, człowiek nie zbłądzi do tego ostępu,

Bo Trud i Trwoga, i Śmierć bronią mu przystępu.

 

Czasem tylko w pogoni zaciekłe ogary,

Wpadłszy niebacznie między bagna, mchy i jary,

Wnętrznej ich okropności rażone widokiem,

Uciekają skowycząc, z obłąkanym wzrokiem;

I długo potem, ręką pana już głaskane,

Drżą jeszcze u nóg jego, strachem opętane.

Te puszcz stołeczne, ludziom nie znane tajniki

W języku swoim strzelcy zowią: m a t e c z n i k i.

 

Głupi niedźwiedziu! gdybyś w mateczniku siedział,

Nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział;

Ale czyli pasieki zwabiła cię wonność,

Czy uczułeś do owsa dojrzałego skłonność,

Wyszedłeś na brzeg puszczy, gdzie się las przerzedził,

I tam zaraz leśniczy bytność twą wyśledził,

I zaraz obsaczniki, chytre nasłał szpiegi,

By poznać, gdzie popasasz i gdzie masz noclegi;

Teraz Wojski z obławą, już od matecznika

Postawiwszy szeregi, odwrót ci zamyka.

 

Tadeusz się dowiedział, że niemało czasu

Już przeszło, jak ogary wpadły w otchłań lasu.

 

Cicho - próżno myśliwi natężają ucha;

Próżno, jak najciekawszej mowy, każdy słucha

Milczenia, długo w miejscu nieruchomy czeka;

Tylko muzyka puszczy gra do nich z daleka.

Psy nurtują po puszczy jak pod morzem nurki,

A strzelcy obróciwszy do lasu dwórurki,

Patrzą Wojskiego: ukląkł, ziemię uchem pyta;

Jako w twarzy lekarza wzrok przyjaciół czyta

Wyrok życia lub zgonu miłej im osoby,

Tak strzelcy, ufni w sztuki Wojskiego sposoby,

Topili w nim spojrzenia nadziei i trwogi.

« Jest! jest!" - wyrzekł półgłosem, zerwał się na nogi.

On słyszał! Oni jeszcze słuchali - nareszcie

Słyszą: jeden pies wrzasnął, potem dwa, dwadzieście,

Wszystkie razem ogary rozpierzchnioną zgrają

Doławiają się, wrzeszczą, wpadli na trop, grają,

Ujadają: już nie jest to powolne granie

Psów goniących zająca, lisa albo łanie,

Lecz wciąż wrzask krótki, częsty, ucinany, zjadły;

To nie na ślad daleki ogary napadły,

Na oko gonią - nagle ustał krzyk pogoni,

Doszli zwierza; wrzask znowu, skowyt; zwierz się broni

I zapewne kaleczy: śród ogarów grania

Słychać coraz to częściej jęk psiego konania.

 

Strzelcy stali i każdy ze strzelbą gotową

Wygiął się jak łuk naprzód, z wciśnioną w las głową.

Nie mogą dłużej czekać! Już ze stanowiska

Jeden za drugim zmyka i w puszczę się wciska;

Chcą pierwsi spotkać zwierza; choć Wojski ostrzegał,

Choć Wojski stanowiska na koniu obiegał,

Krzycząc, że czy kto prostym chłopem, czy paniczem,

Jeżeli z miejsca zejdzie, dostanie w grzbiet smyczem,

Nie było rady! Wszyscy pomimo zakazu

W las pobiegli. Trzy strzelby huknęły od razu;

Potem wciąż kanonada, aż głośniej nad strzały

Ryknął niedźwiedź i echem napełnił las cały.

Ryk okropny! boleści, wściekłości, rozpaczy;

Za nim wrzask psów, krzyk strzelców, trąby dojeżdżaczy

Grzmiały ze środka puszczy; strzelcy - ci w las śpieszą,

Tamci kurki odwodzą, a wszyscy się cieszą,

Jeden Wojski w żałości, krzyczy, że chybiono.

Strzelcy i obławnicy poszli jedną stroną

Na przełaj zwierza, między ostępem i puszczą;

A niedźwiedź, odstraszony psów i ludzi tłuszczą,

Zwrócił się nazad w miejsca mniej pilnie strzeżone

Ku polom, skąd już zeszły strzelcy rozstawione,

Gdzie tylko pozostali z mnogich łowczych szyków

Wojski, Tadeusz, Hrabia, z kilką obławników.

 

Tu las był rzadszy; słychać z głębi ryk, trzask łomu,

Aż z gęstwy, jak z chmur, wypadł niedźwiedź na kształt gromu;

Wkoło psy gonią, straszą, rwą; on wstał na nogi

Tylne i spojrzał wkoło, rykiem strasząc wrogi,

I przedniemi łapami to drzewa korzenie,

To pniaki osmalone, to wrosłe kamienie

Rwał, waląc w psów i w ludzi; aż wyłamał drzewo,

Kręcąc nim jak maczugą na prawo, na lewo,

Runął wprost na ostatnich strażników obławy:

Hrabię i Tadeusza.

Oni bez obawy

Stoją w kroku, na źwierza wytknęli flint rury

Jako dwa konduktory w łono ciemnej chmury;

Aż oba jednym razem pociągnęli kurki

(Niedoświadczeni!), razem zagrzmiały dwórurki;

Chybili. Niedźwiedź skoczył, oni tuż utkwiony

Oszczep jeden chwycili czterema ramiony.

Wydzierali go sobie; spojrzą, aż tu z pyska

Wielkiego, czerwonego dwa rzędy kłów błyska

I łapa z pazurami już się na łby spuszcza;

Pobledli, w tył skoczyli, i gdzie rzadnie puszcza,

Zmykali; zwierz za nimi wspiął się, już pazury

Zahaczał, chybił, podbiegł, wspiął się znów do góry

I czarną łapą sięgał Hrabiego włos płowy.

Zdarłby mu czaszkę z mozgów jak kapelusz z głowy,

Gdy Asesor z Rejentem wyskoczyli z boków,

A Gerwazy biegł z przodu o jakie sto kroków,

Z nim Robak, choć bez strzelby - i trzej w jednej chwili

Jak gdyby na komendę razem wystrzelili.

Niedźwiedź wyskoczył w górę jak kot przed chartami

I głową na dół runął, i czterma łapami

Przewróciwszy się młyńcem, cielska krwawe brzemię

Waląc tuż pod Hrabiego, zbił go z nóg na ziemię.

Jeszcze ryczał, chciał jeszcze powstać, gdy nań wsiadły

Rozjuszona Strapczyna i Sprawnik zajadły.

 

Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty

Swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty

Jak wąż boa, oburącz do ust go przycisnął,

Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,

Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha

I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha.

I zagrał: róg jak wicher niewstrzymanym dechem

Niesie w puszczę muzykę i podwaja echem.

Umilkli strzelce, stali szczwacze zadziwieni

Mocą, czystością, dziwną harmoniją pieni.

Starzec cały kunszt, którym niegdyś w lasach słynął,

Jeszcze raz przed uszami myśliwców rozwinął;

Napełnił wnet, ożywił knieje i dąbrowy,

Jakby psiarnię w nie wpuścił i rozpoczął łowy.

Bo w graniu była łowów historyja krótka:

Zrazu odzew dźwięczący, rześki - to pobudka;

Potem jęki po jękach skomlą - to psów granie;

A gdzieniegdzie ton twardszy jak grzmot - to strzelanie.

 

Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,

Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.

 

Zadął znowu; myśliłbyś, że róg kształty zmieniał

I że w ustach Wojskiego to grubiał, to cieniał,

Udając głosy zwierząt: to raz w wilczą szyję

Przeciągając się, długo, przeraźliwie wyje;

Znowu, jakby w niedźwiedzie rozwarłszy się garło,

Ryknął; potem beczenie żubra wiatr rozdarło.

 

Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,

Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.

Wysłuchawszy rogowej arcydzieło sztuki,

Powtarzały je dęby dębom, bukom buki.

 

Dmie znowu: jakby w rogu były setne rogi,

Słychać zmieszane wrzaski szczwania, gniewu, trwogi,

Strzelców, psiarni i zwierząt; aż Wojski do góry

Podniósł róg, i tryumfu hymn uderzył w chmury.

 

Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,

Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.

Ile drzew, tyle rogów znalazło się w boru,

Jedne drugim pieśń niosą jak z choru do choru.

I szła muzyka coraz szersza, coraz dalsza,

Coraz cichsza i coraz czystsza, doskonalsza,

Aż znikła gdzieś daleko, gdzieś na niebios progu!

 

Wojski obiedwie ręce odjąwszy od rogu

Rozkrzyżował; róg opadł, na pasie rzemiennym

Chwiał się. Wojski z obliczem nabrzmiałem, promiennem,

Z oczyma wzniesionemi, stał jakby natchniony,

Łowiąc uchem ostatnie znikające tony.

A tymczasem zagrzmiało tysiące oklasków,

Tysiące powinszowań i wiwatnych wrzasków.

 

Uciszono się z wolna i oczy gawiedzi

Zwróciły się na wielki, świeży trup niedźwiedzi:

Leżał krwią opryskany, kulami przeszyty,

Piersiami w gęszczę trawy wplątany i wbity,

Rozprzestrzenił szeroko przednie krzyżem łapy,

Dyszał jeszcze, wylewał strumień krwi przez chrapy,

Otwierał jeszcze oczy, lecz głowy nie ruszy;

Pjawki Podkomorzego dzierżą go pod uszy,

Z lewej strony Strapczyna, a z prawej zawisał

Sprawnik i dusząc gardziel, krew czarną wysysał.

 

Zaczem Wojski rozkazał kij żelazny włożyć

Psom między zęby i tak paszczęki roztworzyć.

Kolbami przewrócono na wznak zwierza zwłoki

I znów trzykrotny wiwat uderzył w obłoki.

 

"A co? - krzyknął Asesor, kręcąc strzelby rurą -

A co, fuzyjka moja? Górą nasi, górą!

A co, fuzyjka moja? Niewielka ptaszyna,

A jak się popisała? To jej nie nowina.

Nie puści ona na wiatr żadnego ładunku,

Od książęcia Sanguszki mam ją w podarunku".

Tu pokazywał strzelbę przedziwnej roboty

Choć maleńką, i zaczął wyliczać jej cnoty.

 

"Ja biegłem - przerwał Rejent, otarłszy pot z czoła -

Biegłem tuż za niedźwiedziem; a pan Wojski woła:

<> Jak tam stać? Niedźwiedź w pole wali,

Rwąc z kopyta jak zając, coraz daléj, daléj,

Aż mi ducha nie stało, dobiec ni nadziei;

Aż spojrzę w prawo: sadzi, a tu rzadko w kniei...

Jak też wziąłem na oko; postójże, marucha!

Pomyśliłem, i basta: ot, leży bez ducha;

Tęga strzelba, prawdziwa to Sagalasówka,

Napis: ➢Sagalas London á Bałabanówka« .

(Sławny tam mieszkał ślusarz Polak, który robił

Polskie strzelby, ale je po angielsku zdobił)".

 

➢Jak to - parsknął Asesor - do kroćset niedźwiedzi!

To to niby Pan zabił? co też to Pan bredzi?"

➢Słuchaj no - odparł Rejent - tu, Panie, nie śledztwo,

Tu obława; tu wszystkich weźmiem na świadectwo".

 

Więc kłótnia między zgrają wszczęła się zawzięta,

Ci stronę Asesora, ci brali Rejenta;

O Gerwazym nie wspomniał nikt, bo wszyscy biegli

Z boków i, co się z przodu działo, nie postrzegli.

Wojski głos zabrał: "Teraz jest przynajmniej za co,

Bo to, Panowie, nie jest ow szarak ladaco,

To niedźwiedź, tu już nie żal poszukać odwetu,

Czy szarpentyną, czyli nawet z pistoletu;

Spór wasz trudno pogodzić, więc dawnym zwyczajem

Na pojedynek nasze pozwolenie dajem.

 

Pamiętam, za mych czasów żyło dwóch sąsiadów,

Oba ludzie uczciwi, szlachta z prapradziadów,

Mieszkali po dwóch stronach nad rzeką Wilejką,

Jeden zwał się Domejko, a drugi Dowejko,

Do niedźwiedzicy oba razem wystrzelili:

Kto zabił, trudno dociec; strasznie się kłócili

I przysięgli strzelać się przez niedźwiedzią skórę:

To mi to po szlachecku, prawie rura w rurę.

Pojedynek ten wiele narobił hałasu;

Pieśni o nim śpiewano za owego czasu.

Ja byłem sekundantem; jak się wszystko działo,

Opowiem od początku historyję całą".

 

Nim Wojski zaczął mówić, Gerwazy spór zgodził;

On niedźwiedzia z uwagą dokoła obchodził,

Nareszcie dobył tasak, rozciął pysk na dwoje

I w tylcu głowy, mózgu rozkroiwszy słoje,

Znalazł kulę, wydobył, suknią ochędożył,

Przymierzył do ładunku, do flinty przyłożył;

A potem, dłoń podnosząc i kulę na dłoni:

➢Panowie - rzekł - ta kula nie jest z waszej broni,

Ona z tej Horeszkowskiej wyszła jednorurki

(Tu podniósł flintę starą, obwiązaną w sznurki),

Lecz nie ja wystrzeliłem. O, trzeba tam było

Odwagi; straszno wspomnieć, w oczach mi się ćmiło!

Bo prosto biegli ku mnie oba paniczowie,

A niedźwiedź z tyłu już - już na Hrabiego głowie,

Ostatniego z Horeszków! chociaż po kądzieli.

➢Jezus Maria!>> krzyknąłem; i Pańscy anieli«

Zesłali mi na pomoc księdza Bernardyna.

On nas wszystkich zawstydził; oj, dzielny księżyna!

Gdym drżał, gdym się do cyngla dotknąć nie ośmielił,

On mi z rąk flintę wyrwał, wycelił, wystrzelił:

Między dwie głowy strzelić! Sto kroków! Nie chybić!

I w sam środek paszczęki! Tak mu zęby wybić!

Panowie! Długo żyję, jednego widziałem

Człowieka, co mógł takim popisać się strzałem.

Ów głośny niegdyś u nas z tylu pojedynków,

Ów, co korki kobietom wystrzelał z patynków,

Ów łotr nad łotry, sławny w czasy wiekopomne,

Ów Jacek, vulgo Wąsal; nazwiska nie wspomnę.

Ale mu nie czas teraz dojeżdżać niedźwiedzi:

Pewnie po same wąsy hultaj w piekle siedzi.

Chwała Księdzu! Dwom ludziom on życie ocalił,

Może i trzem; Gerwazy nie będzie się chwalił,

Ale gdyby ostatnie z krwi Horeszków dziecię

Wpadło w bestyi paszczę, nie byłbym na świecie,

I moje by tam stare pogryzł niedźwiedź kości;

Pójdź, Księże, wypijemy zdrowie Jegomości".

 

Próżno szukano Księdza; wiedzą tylko tyle,

Że po zabiciu źwierza zjawił się na chwilę,

Podskoczył ku Hrabiemu i Tadeuszowi,

A widząc, że obadwa cali są i zdrowi,

Podniósł ku niebu oczy, cicho pacierz zmówił

I pobiegł w pole szybko, jakby go kto łowił.

 

Tymczasem na Wojskiego rozkaz pęki wrzosu,

Suche chrosty i pniaki rzucono do stosu;

Bucha ogień, wyrasta szara sosna dymu

I rozszerza się w górze na kształt baldakimu.

Nad płomieniem oszczepy złożono w koziołki,

Na grotach zawieszono brzuchate kociołki;

Z wozów niosą jarzyny, mąki i pieczyste,

I chleb.

Sędzia otworzył puzderko zamczyste,

W którym rzędami flaszek białe sterczą głowy;

Wybiera z nich największy kufel kryształowy

(Dostał go Sędzia w darze od księdza Robaka):

Wódka to gdańska, napój miły dla Polaka.

"Niech żyje - krzyknął Sędzia, w górę wznosząc flaszę -

Miasto Gdańsk! niegdyś nasze, będzie znowu nasze!"

I lał srebrzysty likwor w kolej, aż na końcu

Zaczęło złoto kapać i błyskać na słońcu.

 

W kociołkach bigos grzano; w słowach wydać trudno

Bigosu smak przedziwny, kolor i woń cudną;

Słów tylko brzęk usłyszy i rymów porządek,

Ale treści ich miejski nie pojmie żołądek.

Aby cenić litewskie pieśni i potrawy,

Trzeba mieć zdrowie, na wsi żyć, wracać z obławy.

 

Przecież i bez tych przypraw potrawą nie lada

Jest bigos, bo się z jarzyn dobrych sztucznie składa.

Bierze się doń siekana, kwaszona kapusta,

Która, wedle przysłowia, sama idzie w usta;

Zamknięta w kotle, łonem wilgotnem okrywa

Wyszukanego cząstki najlepsze mięsiwa;

I praży się, aż ogień wszystkie z niej wyciśnie

Soki żywne, aż z brzegów naczynia war pryśnie

I powietrze dokoła zionie aromatem.

 

Bigos już gotów. Strzelcy z trzykrotnym wiwatem,

Zbrojni łyżkami, biegą i bodą naczynie,

Miedź grzmi, dym bucha, bigos jak kamfora ginie,

Zniknął, uleciał; tylko w czeluściach saganów

Wre para jak w kraterze zagasłych wulkanów.

 

Kiedy się już do woli napili, najedli,

Zwierza na wóz włożyli, sami na koń siedli,

Radzi wszyscy, rozmowni, oprócz Asesora

I Rejenta; ci byli gniewliwsi niż wczora,

Kłócąc się o zalety, ten swej Sanguszkówki,

A ten - bałabanowskiej swej Sagalasówki.

Hrabia też i Tadeusz jadą nieweseli,

Wstydząc się, że chybili i że się cofnęli:

Bo na Litwie - kto zwierza wypuści z obławy,

Długo musi pracować, nim poprawi sławy.

 

Hrabia mówił, że pierwszy do oszczepu godził

I że spotkaniu z zwierzem Tadeusz przeszkodził;

Tadeusz utrzymywał, że będąc silniejszy

I do robienia ciężkim oszczepem zręczniejszy,

Chciał wyręczyć Hrabiego: tak sobie niekiedy

Przymawiali śród gwaru i wrzasku czeredy.

 

Wojski jechał pośrodku; staruszek szanowny

Wesoły był nadzwyczaj i bardzo rozmowny;

Chcąc kłótników zabawić i do zgody dowieść,

Kończył im o Dowejce i Domejce powieść:

 

"Asesorze, jeżeli chciałem, byś z Rejentem

Pojedynkował, nie myśl, że jestem zawziętym

Na krew ludzką; broń Boże! chciałem was zabawić,

Chciałem wam komedyję niby to wyprawić,

Wznowić koncept, który ja lat temu czterdzieście

Wymyśliłem - przedziwny! - Wy młodzi jesteście,

Nie pamiętacie o nim, lecz za moich czasów

Głośny był od tej puszczy do poleskich lasów.

 

"Domejki i Dowejki wszystkie sprzeciwieństwa

Pochodziły, rzecz dziwna, z nazwisk podobieństwa

Bardzo niewygodnego. Bo gdy w czas sejmików

Przyjaciele Dowejki skarbili stronników,

Szepnął ktoś do szlachcica: <
A ten nie dosłyszawszy dał kreskę Domejce.

Gdy na uczcie wniósł zdrowie marszałek Rupejko:

Wiwat Dowejko! - drudzy krzyknęli: <>

A kto siedział w pośrodku, nie trafił do ładu,

Zwłaszcza przy niewyraźnej mowie w czas obiadu.

 

Gorzej było; raz w Wilnie jakiś szlachcic pjany

Bił się w szable z Domejką i dostał dwie rany;

Potem ów szlachcic, z Wilna wracając do domu,

Dziwnym trafem z Dowejką zjechał się u promu;

Gdy więc na jednym promie płynęli Wilejką,

Pyta sąsiada: kto on? odpowie: Dowejko;

Nie czekając dobywa rapier spod kirejki:

Czach, czach, i za Domejkę podciął wąs Dowejki.

 

Wreszcie, jak na dobitkę, trzeba jeszcze było,

Żeby na polowaniu tak się wydarzyło,

Że stali blisko siebie oba imiennicy

I do jednej strzelili razem niedźwiedzicy.

Prawda, że po ich strzale upadła bez duchu,

Ale już pierwej niosła z dziesiątek kul w brzuchu;

Strzelby z jednym kalibrem miało wiele osób.

Kto zabił niedźwiedzicę? dojdźże! jaki sposób?

 

Tu już krzyknęli: <
Bóg nas czy diabeł złączył, trzeba się rozłączyć:

Dwóch nas, jak dwóch słońc, pono zanadto na świecie!>>

A więc do szerpentynek i stają na mecie.

Oba szanowni ludzie; co ich szlachta godzą,

To oni na się jeszcze zapalczywiej godzą.

Zmienili broń; od szabel szło na pistolety.

Stają, krzyczym, że nadto przybliżyli mety;

Oni na złość, przysięgli przez niedźwiedzią skórę

Strzelać się, śmierć niechybna! prawie rura w rurę.

Oba tęgo strzelali. - <
Zgoda - rzekłem - niech zaraz dół wykopie klecha:

Bo taki spór nie może skończyć się na niczém;

Lecz bijcie się szlacheckim trybem, nie rzeźniczym,

Dosyć już mety zbliżać, widzę, żeście zuchy;

Chcecie strzelać się, rury oparłszy na brzuchy?

Ja nie pozwolę; zgoda, że na pistolety;

Lecz strzelać się nie z dalszej ani z bliższej mety

Jak przez skórę niedźwiedzią; ja rękami memi

Jako sekundant skórę rozciągnę na ziemi

I ja sam was ustawię. Waść po jednej stronie

Stanie na końcu pyska, a Waść na ogonie>>.

Zgoda- wrzaśli.

Czas? - jutro, miejsce? - karczma Usza.

Rozjechali się. Ja zaś do Wirgilijusza".

 

Tu Wojskiemu przerwał krzyk: "Wyczha!" Tuż spod koni

Smyknął szarak; już Kusy, już go Sokoł goni.

Psy wzięto na obławę, wiedząc, że z powrotem

Na polu łatwo można napotkać się z kotem;

Bez smyczy szły przy koniach; gdy kota postrzegły,

Wprzód nim strzelcy poszczuli, już za nim pobiegły.

Rejent też i Asesor chcieli końmi natrzeć;

Lecz Wojski wstrzymał krzycząc: "Wara! stać i patrzeć!

Nikomu krokiem ruszyć z miejsca nie dozwolę;

Stąd widzim wszyscy dobrze, zając idzie w pole".

 

W istocie, kot czuł z tyłu myśliwych i psiarnie,

Rwał w pole, słuchy wytknął jak dwa różki sarnie,

Sam szarzał się nad rolą długi, wyciągnięty,

Skoki pod nim sterczały jakby cztery pręty,

Rzekłbyś, że ich nie rusza, tylko ziemię trąca

Po wierzchu, jak jaskółka wodę całująca.

Pył za nim, psy za pyłem; z daleka się zdało,

Że zając, pył i charty jedne tworzą ciało:

Jakby jakaś przez pole suwała się żmiją,

Kot jak głowa, pył z tyłu jakby modra szyja,

A psami jak podwójnym ogonem wywija.

 

Rejent, Asesor patrzą, otworzyli usta,

Dech wstrzymali; wtem Rejent pobladnął jak chusta,

Zbladł i Asesor, widzą - fatalnie się dzieje,

Owa żmija im dalej, tym bardziej dłużej,

Już rwie się wpół, już znikła owa szyja pyłu,

Głowa już blisko lasu, ogony - gdzie z tyłu!

Głowa niknie, raz jeszcze jakby kto kutasem

Mignął: w las wpadła; ogon urwał się pod lasem.

 

Biedne psy, ogłupiałe biegały pod gajem,

Zdawały się naradzać, oskarżać nawzajem;

Wreszcie wracają, z wolna skacząc przez zagony,

Spuściły uszy, tulą do brzucha ogony

I przybiegłszy, ze wstydu nie śmieją wznieść oczu,

I zamiast iść do panów, stały na uboczu.

 

Rejent spuścił ku piersiom zasępione czoło,

Asesor rzucał okiem, ale niewesoło,

Potem zaczęli oba słuchaczom wywodzić:

Jak ich charty bez smycza nie nawykły chodzić,

Jak kot znienacka wypadł, jak źle był poszczuty

Na roli, gdzie psom chyba trzeba by wdziać buty,

Tak pełno wszędzie głazów i ostrych kamieni.

 

Mądrze rzecz wyłuszczali szczwacze doświadczeni;

Myśliwi z tych mów wiele mogliby korzystać,

Lecz nie słuchali pilnie; ci zaczęli świstać,

Ci śmiać się w głos, ci, mając niedźwiedzia w pamięci,

Gadali o nim, świeżą obławą zajęci.

 

Wojski ledwie raz okiem za zającem rzucił;

Widząc, że uciekł, głowę obojętnie zwrócił

I kończył rzecz przerwaną:

"Na czem więc stanąłem?

Aha! na tem, że obu za słowo ująłem,

Iż będą strzelali się przez niedźwiedzią skórę.

Szlachta w krzyk: <>

A ja w śmiech, bo mnie uczył mój przyjaciel Maro,

Że skóra źwierza nie jest lada jaką miarą.

Wszak wiecie Waćpanowie, jak królowa Dydo

Przypłynęła do Libów i tam z wielką biédą

Wytargowała sobie taki ziemi kawał,

Który by się wołową skórą nakryć dawał;

Na tym kawałku ziemi stanęła Kartago!

Więc ja to sobie w nocy rozbieram z uwagą.

 

Ledwie dniało, już z jednej strony taradejką

Jedzie Dowejko, z drugiej na koniu Domejko.

Patrzą, aż tu przez rzekę leży most kosmaty,

Pas ze skóry niedźwiedziej porzniętej na szmaty.

Postawiłem Dowejkę na zwierza ogonie

Z jednej strony, Domejkę zaś na drugiej stronie.

<
Lecz póty was nie spuszczę, aż się pogodzicie>>.

Oni w złość; a tu szlachta kładnie się na ziemi

Od śmiechu, a ja z księdzem słowy poważnemi

Nuż im z Ewanieliji, z statutów dowodzić;

Nie ma rady: - śmieli się i musieli zgodzić.

 

Spor ich potem w dozgonną przyjaźń się zamienił,

I Dowejko się z siostrą Domejki ożenił,

Domejko pojął siostrę szwagra, Dowejkównę,

Podzielili majątek na dwie części równe,

A w miejscu, gdzie się zdarzył tak dziwny przypadek,

Pobudowawszy karczmę nazwali N i e d ź w i a d e k



Gotowe rozwiązanie ksiegi gości
Wklejcały skrypt



Twoja przeglądarka, to:
Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
data: 2024-05-18
wschód słońca: 02:33
zachód słońca: 18:31
05-12-2022

Dnia 2024-05-12 13:12:11 użytkownik Zezo napisał:
Interesuje mnie bardziej ,wasz system komentarzy .

Dnia 2024-05-12 13:11:36 użytkownik Zezo napisał:
Interesuje mnie bardziej ,wasz system komentarzy .

Dnia 2024-05-12 13:11:20 użytkownik Zezo napisał:
Interesuje mnie bardziej ,wasz system komentarzy .


2014 - 2024 © nw.ct8.pl
Polityka prywatności
kontakt

Powered by PHPFusion. Copyright ©2024 PHP Fusion Inc.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.